Publicystyka filmowa
INTRYGI, SEKS, MORDERSTWO. Największe hetery ekranu
INTRYGI, SEKS, MORDERSTWO to pasjonująca analiza niedocenianych kobiecych postaci w kinie, które wstrząsają męskim światem.
Kobiety w kinie są niedoceniane od samego początku. Służą za element seksualny, scenograficzny, uzupełniają scenariusz o frazesy, traktowane są jak idiotki i ofiary. Być może od afery z Weinsteinem coś się realnie zmieni, ale póki co np. statystyki wypowiadanych przez kobiety kwestii w stosunku do wypowiedzi mężczyzn są zastraszające. Utrzymywanie na siłę parytetów zgodnych z wymuszoną polityczną poprawnością wygląda sztucznie i niczego nie zmienia, podobnie jak umieszczanie Afroamerykanów w rolach oficerów policji albo dobrotliwie ostrych sędziów.
Na szczęście pośród tych wszystkich męskich bohaterów bijących się między sobą o to, kto ma dłuższe „ego” pojawiają się i kobiece perełki. Wykorzystują przemoc i seks albo odwrotnie – zależy, co jest bardziej opłacalne. Niekiedy jednak tracą trzeźwy ogląd rzeczywistości, gdy zbyt uwierzą jakiejś ideologii. Są naprawdę rzadkimi okazami. Objawiają się dosłownie raz na kilka lat, choć przemysł filmowy próbuje zachować pozory, iż wszyscy są równi zarówno pod względem płci, jak i rasy oraz innych cech. Kiedy już te klejnoty zła wyjdą na pierwszy plan, filmowa ziemia trzęsie się w posadach. Poniżej bardzo subiektywne zestawienie negatywnych kobiecych postaci, które poruszyły mną niekoniecznie negatywnie.
Cersei Lannister, Gra o tron (2011–2019)
Żyjąc pośród Lannisterów, którzy są jak lwy, trzeba albo zacząć upodabniać się do nich, albo dać się boleśnie i powoli zjeść. Żeby pojąć cały sens postaci Cersei, serial nie wystarczy. Nie przedstawia nawet w jednej dziesiątej tych wszystkich złowrogich i wręcz śmiercionośnych niuansów życia, z którymi królowa Westeros musiała się mierzyć już od dziecka jako córka wielkiego Tywina Lannistera. Wszystko po to, aby utrzymać się pośród drapieżnego i żądnego krwi rodzeństwa, hordy zdrajców i przetrwać pod naporem oczekiwań ojca-tyrana. Niespodziewanie ważną rolę w jej życiu odegrał brat bliźniak, Jamie, który już od okresu dojrzewania wypełnił w jej życiu tę lukę, której nie byli w stanie zagospodarować żadni mężczyźni w jej otoczeniu.
Dlaczego? Bo traktowali ją tak, jak się traktowało kobiety w tych czasach, a więc zewnętrzna forma wydawała się wzniosła, pełna szacunku i wręcz boska, a za drzwiami sypialni działy się wymuszane po pijaku gwałty i traktowanie partnerki jak inkubator następcy tronu. Taki był mąż Cersei, Robert Baratheon. Jamie taki nie jest, chociaż ich kazirodczy związek jest skazany na pozostanie w ukryciu aż do ich śmierci. Cersei dzielnie walczy, stając się z czasem coraz bardziej śmiercionośna i podła. Wreszcie, gdy udaje się jej zdobyć realną władzę i poklask, z północy nadciąga zaraza. Widmo nieuchronnej klęski miesza się ze świadomością, że zapłacona za tron cena okazała się zbyt wysoka, a szczęście, którym jest Jamie, jest wciąż daleko.
Pozostaje złość i agresja. Z powodu tychże, świetnie opisanych przez George’a R.R. Martina, sprzeczności, królowa Casterly Rock jest dla mnie również królową negatywnych, kobiecych postaci, którą zawistni i słabi mężczyźni nazywają lannisterską kurwą.
Xenia Onatopp, GoldenEye (1995)
Jedna z pomniejszych antagonistek w serii filmów o Jamesie Bondzie grana przez Famke Janssen. Przyszła na świat w Gruzji. Szkoliła się na pilota wojskowego oraz specjalistę do zadań specjalnych w ramach współpracy z KGB. Jako radziecki pilot wykonywała najtrudniejsze misje, co po upadku ZSRR przydało się w ramach nowej organizacji, która ja przygarnęła – Syndykatu Janusa. Z ważnym jej członkiem, generałem Ourumowem (Gottfried John) zapewne miała bliskie kontakty jeszcze przed upadkiem żelaznej kurtyny. Złowrogi generał został jej mentorem na przestępczej drodze. Być może wymieniał się też w roli jej kochanka oraz mistrza z byłym agentem MI6 Alekiem Trevelyanem.
Na pewno jednak regularnie uzupełniał jej psychikę o nowe porcje nienawiści wobec zachodniego świata. Ulepił potwora. Charakterystyczną cechą chorej i samotnej osobowości Xenii jest niemal erotyczne zamiłowanie do mordowania wszelkimi możliwymi środkami, szczególnie bronią palną oraz własnymi udami podczas stosunków seksualnych. Dla Jamesa Bonda jest trudną przeciwniczką, łączącą w sobie urodę i morderczy instynkt. Poza tym postać z niej niezbyt skomplikowana, przynajmniej tak została zaprezentowana w filmie. Jeśli chodzi o dręczące ją konflikty wewnętrzne, w grę wchodzi chyba tylko ilość naboi w magazynku. No i ten jej piskliwy, niezobowiązujący śmiech wymieszany z przyspieszonym z podniecenia oddechem, kiedy morduje. Niewątpliwie kobieta zdolna wywołać konsternację męskich gonad.
Magda Goebbels, Upadek, (2004)
Podobnie jak mąż fanatycznie oddana narodowemu socjalizmowi. Po mistrzowsku zagrana przez Corinnę Harfouch. Stanowi doskonałą ekranową egzemplifikację tego, co ideologia nazizmu potrafi zrobić z teoretycznie wolnym, ludzkim umysłem niezależnie od inteligencji i poziomu wykształcenia. Magda nie wyobraża sobie jakiejkolwiek przyszłości bez Hitlera. Nie dostrzega jej zarówno w wymiarze osobistym, jak i światowym. Hitler jest dla niej niemal boskim przywódcą narodu. Pogrążona w autentycznej rozpaczy z powodu nieuchronnej klęski III Rzeszy Niemieckiej decyduje się na tzw.
samobójstwo rozszerzone wobec siebie i swojego potomstwa. W pamięci długo pozostaje scena z Upadku, kiedy podaje uśpionym specjalnie do tego celu dzieciom truciznę w ampułkach. Wkłada im je do ust jedną ręką, a drugą zaciska dolną szczękę, żeby cyjanek zadziałał. Aż słychać chrupnięcie, kiedy dziecięce zęby rozbijają szkło. I tak po kolei cała szóstka umiera we śnie. Śmierć wydaje się cicha, czysta, spokojna, bo przecież nie ma przyszłości bez ideologii nazizmu. Gdzieś w głębi tej wojennej rzeczywistości jednak wszystko bulgocze i pęka, bo zbliżający się formalny koniec II wojny światowej przecież nie zakończy spirali przemocy, tylko przeniesie akcenty – ZSRR zapanuje nad sporą częścią Europy.
Zachowanie Magdy można dzisiaj interpretować w kategoriach głębokiej psychozy spowodowanej z jednej strony nadmierną troską o swoje dzieci, a z drugiej idolatrycznym przekonaniem o idealności Hitlera, który, wcielając się w rolę Führera, zastąpił Magdzie ojca. Lęk przed jego ponowną utratą spowodował szybko narastający konflikt i nienawiść w stosunku do zbliżającej się zmiany na świecie po upadku Rzeszy. Takie osobiste poczucie klęski i utraty znalezionego idealnego domu, dodatkowo zasilane przekonaniami nazistowskimi, zaowocowało morderczym zachowaniem w stosunku do najbliższej rodziny.
Ashton Main Huntoon, Północ-Południe (1985)
Niewątpliwie urodziwa kobieta grana przez zachowującą się nieco zbyt słodko Terri Garber. Być może jest to celowe, ponieważ mężczyźni, zwłaszcza w czasach wojny secesyjnej, uwielbiali kobiety z pozoru nieskomplikowane i łatwe. Ashton, siostra głównego bohatera Orry’ego Maine’a, z pozoru właśnie taka jest. Jej ogromną siłę stanowi uroda oraz kulturowa ułuda, którą skrzętnie się otacza, wykorzystując kolejnych mężczyzn, a w końcu posuwając się do zaplanowania morderstwa, oczywiście z zazdrości. Po co to wszystko? Ważnym motywem są pieniądze, lecz tak naprawdę chodzi o poczucie władzy, której Ashton pragnie bardziej niż kochanków.
Oni dobrzy są tylko na chwilę. Przyszłość jednak nie polega na kruchych układach (ślubach) z zamożnymi właścicielami ziemskimi, zwłaszcza podczas bratobójczej wojny. Mało która kobieta wychowana w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych myśli tak niezależnie i odważnie. Jakkolwiek by nie oceniać metod, które stosuje Ashton do realizacji własnych celów, jest ona odbiciem niepokojów pośród kobiet, które już niedługo miały dojść do głosu i zrewolucjonizować rolę płci pięknej na tle innych warstw społeczeństwa amerykańskiego.
Alexis Carrington Colby, Dynastia (1981–1989)
Któż jej nie zna? To ikona amerykańskiego ekranu. Jedna z pierwszych postaci reprezentujących zaoceaniczny szyk. Podziwiana przez jeszcze nielicznych wówczas posiadaczy kolorowych telewizorów w na wpół komunistycznych państewkach na wschodnich rubieżach Europy. Czy to nie stoi w sprzeczności z tym, że niewątpliwie Alexis jest postacią negatywną? Znakomicie wykreowana przez Joan Collins zapadła mi w pamięć od dzieciństwa. Wszystkich jej krętactw i podłości nie sposób zliczyć. Mimo rozwodu z Blake’iem Carringtonem wciąż pozostaje w jego ścisłym otoczeniu i sukcesywnie wpływa na jego życie.
Jest jak utajony nowotwór. Nie sposób się go pozbyć konwencjonalnymi środkami, chyba że wejdzie się w konflikt z prawem. Nie mam wątpliwości, że Alexis do knucia swoich niecnych planów używa raczej własnego ponadprzeciętnego rozumu niż ciała. Cielesnych metod używała być może kiedyś, póki nie zorientowała się, że w świecie wyższych sfer długofalowo działa wyłącznie rozum, a nie podatne na zmarszczki ciało. Żeby wygrać z mężczyznami nie można być ich ofiarą ani maskotką. Tym podejściem Alexis nieco różni się od sporej części postaci w moim zestawieniu, niemniej właśnie dlatego jest w nim dla niej miejsce.
Annie Wilkes, Misery (1990)
Książkę Stephena Kinga przeczytałem w wieku 16 lat i to z wypiekami na twarzy. Po seansie filmu szczęka mi trochę opadła. Nie mogłem się pogodzić, że tak nonszalancko można było potraktować tak świetnie rozpisany horror relacji między dwiema osobami. Dopiero po dłuższym czasie doceniłem Kathy Bates i wyzwoliłem się z okowów opowiedzianej słowami Kinga historii. Annie Wilkes jest psychofanką Paula Sheldona i jednocześnie bardzo samotną, nieatrakcyjną w oczach mężczyzn kobietą. Kiedy w czasie śnieżycy pisarz ma wypadek i dosłownie wpada w jej ręce, kiełkuje w jej chorym umyśle nadzieja, że wreszcie nie będzie samotna, a jej idol ją pokocha.
Naiwne, prawda? Psychofanowskie uwielbienie dla pisarza miesza się z zazdrością, chęcią posiadania, dominacji, a wreszcie sadystycznej zemsty na nim. Bo jeśli nie pokocha, nie doceni, nie napisze nowej, znakomitej powieści pod dyktando fanki i, co najważniejsze, nie zostanie na zawsze ze swoją wielbicielką, to niech lepiej już nigdy niczego nie stworzy i zgnije w ziemi. W niewielkim świecie pokoju z łóżkiem, biurkiem i maszyną do pisania Annie Wilkes jest niemal jak wszystkowiedzący, psychopatyczny duch. A gdyby tak Sheldon przypadkiem poczuł do niej pożądanie, mogłoby się zrobić jeszcze bardziej strasznie.
Minister Mason, Snowpiercer (2013)
Tilda Swinton jest niesamowitą aktorką z niecodziennie plastyczną twarzą i wielowymiarową osobowością. Zresztą jej dorobek, wykształcenie i życie osobiste także robią wrażenie. Taki hermafrodyta aktorski jak ona z oczywistych przyczyn umie się wcielać w postaci bez cienia wątpliwości odbierane negatywnie. Taka jest minister Mason, prawa ręka szefa pociągu i właściwie całego świata w filmie Snowpiercer. Przypomina trochę doktora Goebbelsa. Brutalnie odarta ze sfery seksualnej, musi być bezgranicznie oddana, jeśli chce pełnić rolę mówcy, szczególnie do niższych warstw pasażerów z ostatnich wagonów.
Bezgraniczne oddanie zakłada także bezwzględność. Mason wykończy każdego, kto stanie na drodze jej i naczelnikowi Wilfordowi. Według niej odwiecznie ustanowiony przez klasy wyższe porządek jest najważniejszy, a zwykły człowiek powinien wypełniać rolę buta dla rządzących. Przemówienie Mason do najbiedniejszych pasażerów, uzasadniające celowość podziałów społecznych, jest majstersztykiem kreacji zadufanego w sobie, totalitarnego zbrodniarza. Może i to wszystko już było, a znając nieco antyutopijną literaturę obecne w argumentach Mason skróty myślowe odbieram jako truizmy, ale jednak ogólny wizerunek tej postaci może budzić lęk: taki senny, majaczący, nocny, bynajmniej nie mokry.
Belle de Jour, Sekretny dziennik call girl (2007–2011)
Na koniec przykład kwintesencji heterowatości w stereotypowym rozumieniu naszej zachodniej kultury. Być heterą” z reguły nie oznacza „mordować”, ale robić mężczyznom coś, co oni uznają za nieprzyjemne lub niezgodne z ich oczekiwaniami, oraz być w stosunku do innych kobiet taką, by to właśnie one chęć potępienia zamaskowały zwykłą złością i najzwyklejszą zazdrością. Co to dokładnie oznacza? Na przykład być prostytutką i czerpać z tego przyjemność. Wspominałem wyżej o skrótach myślowych. To również jest skrót i to z reguły bardzo niesprawiedliwy: znakomita większość kobiet, które biorą pieniądze za seks na tzw.
ulicy, nie czerpie z tego przyjemności. W świecie ekranu jest jednak inaczej. Niejaka Belle z Sekretnego dziennika call girl lubi być prostytutką, a właściwie damą do towarzystwa dla najbardziej wysublimowanych klientów. Seks za pieniądze to jednak seks za pieniądze, często ze starymi zbukami, którzy sądzą, że posiadaniem Aston Martina zrekompensują zwisający poniżej genitaliów brzuch. Tyle że Belle uprawia tzw. nierząd w warunkach lepszych niż zawszona ulica, a więc doskonale wpisuje się w stereotyp hetery, antagonistki, a nawet zwykłej suki. Czy jednak cokolwiek to zmienia? Czy jej życie jest takie łatwe i przyjemne? Jak długo można ukrywać swoje drugie, w pewnym sensie nimfomańskie, ja? I wreszcie: dlaczego musi być ono oceniane jako coś złego?
