Najlepsze FILMY 2024 ROKU według redakcji Film.org.pl. Złote Kraby

2024 rok w kinie można chyba podsumować słynnym już słowami: „kiedyś to było, teraz to nie ma”. Na szczęście minione 366 dni miewały także przebłyski geniuszu. Przed wami 10 najlepszych filmów minionego roku według redakcji portalu Film.org.pl! Braliśmy pod uwagę wyłącznie te tytuły, które swoją oficjalną premierę w kinach lub na platformach streamingowych miały w Polsce w 2024 roku. Do jakiego filmu powędruje Złoty Krab? Sprawdźcie i koniecznie dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o naszej topce.
10. „Anatomia upadku"
Rozprawa sądowa staje się fabularną matrycą do wywoływania wspomnień i trawienia żalu. Justine Triet zachowuje reporterski chłód kryminalnego dochodzenia i z wyjątkiem jednej, wgniatającej w ziemię, sceny unika retrospekcji. Reżyserka wie, że nic skuteczniej nie utrzymuje uwagi widza niż niewiedza. Naszym jedynym źródłem informacji są przećwiczone zeznania, policyjne hipotezy i od czasu do czasu zwierzenia. Anatomia upadku to królestwo dialogu i słowa. Tu odrobina prawdy, tam delikatne przeinaczenia i prawda niecałkowita, gdzie indziej erystyczny popis prokuratora. To w istocie nierozstrzygalna sprawa, która przecież musi zakończyć się jakimś wyrokiem. Anatomia upadku to coś znacznie większego niż ćwiczenie z kryminału (na piątkę z plusem). To humanistyczna rozprawa nad tym, co ludzi do siebie zbliża i co ich związki rozsadza od środka. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
9. „Strange Darling"
Świetny scenariusz, udana reżyseria, intensywne tempo, zjawiskowe aktorstwo oraz dobra muzyka to wcale nie koniec zalet Strange Darling. Powyższe nie gwarantowałyby bowiem tak spektakularnych doznań, gdyby nie styl, który uwidacznia się w zdjęciach człowieka znanego dotychczas z występów przed kamerą. Giovanni Ribisi, bo właśnie o nim mowa, dzięki wykorzystaniu analogowej kamery na taśmę 35 mm gwarantuje filmowi Mollnera ziarnistość, jeszcze więcej brudu i jeszcze więcej napięcia. A jak! Przecież współczesny widz wytrzyma wszystko! Wytrzyma przesycone do granic kolory: majtek, peruki, krwi, neonów, a także monochromatyczny początek i koniec. Wszystko w obrębie jednego filmu! Jak się bawić to na całego! Albo grubo, albo wcale! [Przemysław Mudlaff, fragment recenzji]
8. „Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata"
Premiera każdego filmu Jude wywołuje w naszym krytycznofilmowym grajdołku lawinę podobnych komentarzy: „Oto Polska właśnie!”, „Rumuni znowu nakręcili film o nas!”. Regularnie przeglądamy się w kinie autora Aferim! jak w lustrze, tęskniąc jednocześnie za kimś, kto byłby wystarczający odważny i bezczelny, aby prowadzić podobną działalność rozliczeniową nad Wisłą. Owe komentarze nie są jednak wynikiem wyłącznie, koniec końców dość powierzchownych i ograniczonych, podobieństw między historią dwóch postsowieckich narodów. Jude potrafi po prostu – z gracją i swadą, jakiej nie posiada chyba nikt inny – łączyć lokalną specyfikę z uniwersalną problematyką. Błyskotliwą satyrę na politykę kulturalną, historyczną i społeczną własnego państwa z pesymistyczną, acz niepozbawioną humoru zadumą nad kondycją współczesnego człowieka. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]
7. „Prawdziwy ból"
Gdyby Prawdziwy ból był kiepskim filmem, to napisałbym, że warto wybrać się do kina choćby tylko dla tego wyjątkowego, na ten moment właściwie niepowtarzalnego uczucia. Całe szczęście jest dokładnie na odwrót. Film Eisenberga jest wzruszający i zabawny, świetnie napisany (nagroda im. Waldo Salta podczas festiwalu w Sundance) i równie dobrze zagrany (w kuluarach przebąkuje się coś o potencjalnej nominacji oscarowej dla Culkina). To komediodramat na miarę, sam nie wiem, najwybitniejszych osiągnięć Alexandra Payne’a albo Noah Baumbacha. Jeden z najlepszych filmów roku – tak po prostu. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]
6. „Biedne istoty"
Grecki reżyser pozostaje wierny wypracowanemu przez siebie stylowi filmowemu, jednocześnie oferując coś na wielu poziomach zupełnie innego od tego, co stworzył do tej pory. Biedne istoty to seans-doświadczenie, który wprowadza widza w pewnego rodzaju fascynujący trans, a dźwięki niezwykle klimatycznej muzyki skomponowanej przez Jerskina Fendrixa, doskonale uzupełniającej piękną warstwę wizualną i intrygującą warstwę fabularną, wybrzmiewają w głowie jeszcze na długo po jego zakończeniu. Lánthimos w swoim najnowszym filmie, niczym artysta ekspresjonistyczny – jak pisał w 1919 roku Kasimir Edschmid – „nie tyle odbiera świat, ile go stwarza – przestaje widzieć, lecz ma wizję”. A jest to wizja – podobnie jak Bella Baxter – piękna na wielu poziomach i absolutnie jedyna w swoim rodzaju. [Paulina Zdebik, fragment recenzji]
5. „Challengers"
Gaudagnino proponuje w Challengers nieco inne podejście do kina sportowego. Odrzuca konwencjonalny schemat o motywacji, pokonywaniu ograniczeń i wspinaniu się na szczyt, a zamiast tego pokazuje, jak wygląda życie tenisem także poza kortem. Opowiada o ludziach, którzy mówią, myślą i marzą niemal wyłącznie o tenisie, dla których rozmowa o sporcie jest zarazem rozmową o związku, a to, co wydarza się na meczu lub treningu, przekłada się na wszystkie inne sfery życia. Fazy związku są w filmie jak fazy sportowej kariery – od szczeniackiego entuzjazmu i autentycznej zajawki debiutanta po trwanie w wyuczonej roli, wybieranie najkorzystniejszych rozwiązań i spełnianie cudzych oczekiwań wielkoszlemowego weterana. [Katarzyna Kebernik, fragment recenzji]
4. „Anora"
Sean Baker w Anorze po raz kolejny eksploruje amerykański półświatek, środowiskową szarą strefę i społeczny margines. Anora jest jak przepisana przez Jordana Belforta historia Kopciuszka. Jest też nieformalną kontynuacją arcydzielnego Red Rocket i rozwinięciem obecnych tam wątków. Tam Mickey Saber w rezolutnej Truskaweczce widział przyszłą gwiazdę porno. Ani może nie trafiła przed kamery, ale to ciągle biznes, w którym seks jest towarem. Bakera dalej interesują międzyludzkie relacje rozumiane jako transakcje i wymiany usług. W rzeczywistości to materiał na toksyczne przyjaźnie, dla Bakera to paliwo dla wybitnego kina. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
3. „Przesilenie zimowe"
„Życie dla większości ludzi jest jak drabinka w kurniku: krótkie i obsrane” – mówi główny bohater filmu, profesor Hunham. Kiedy kino wchodzi na tę pełną gówna drabinkę w kurniku, szczerze i z wrażliwością przyglądając się ludzkiej przeciętności, niedoskonałości i przemijalności, dzieją się często piękniejsze rzeczy niż przy próbach kreowania kolejnych niedostępnych, ekranowych herosów. Przesilenie zimowe taką właśnie piękną rzeczą jest. [Katarzyna Kebernik, fragment recenzji]
2. „Substancja"
Substancja na wyżyny wznosi się w pierwszych dwóch aktach, gdy symbioza między Elisabeth a Sue przeradza się w zazdrość. Gdy na umówionym planie działania pojawiają się kolejne rysy (ale jeszcze nie pęknięcia), gdy wspólne interesy przemieniają się w niemożliwy do pogodzenia konflikt potrzeb a zazdrość i rewanż stają się wiodącymi prym emocjami. Nie może to prowadzić do niczego innego niż do krwawego finału i ostrej gatunkowej wolty, lokującej się gdzieś na granicy bezwstydnej brawury, pastiszu i gore’owej inscenizacyjnej szarży. Coralie Fargeat albo przesadziła i zabrnęła za daleko, albo wskoczyła na artystyczny Olimp. Tak czy owak, w obu przypadkach na pewno wygrała. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
1. „Strefa interesów"
W ogrodzie rosną przeróżne krzewy. Oczywiście odpowiednio przycięte i zadbane. Jest nawet kawałek przeznaczony na szklarnie. Nic przecież tak nie smakuje jak własne wyhodowane warzywa. Wszędzie kojąca duszę zieleń. Nie ma siły, by cokolwiek zburzyło ten spokój, ten wyśniony mikroświatek. Przy szarym murze zakwitły kwiaty i zioła. Kolejny powód do dumy. Urodzaj, ale też efekt ciężkiej pracy i cierpliwości. Roślinność wymaga odpowiedniego podejścia, specjalnej wrażliwości. Za murem czasami słychać krzyki, serie strzałów, szczekające psy i ciężko pracujące maszyny. Odrobinę dalej z kominów unosi się ciemny dym. To piękne lato. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]