Filmy SCIENCE FICTION, po których będziemy BALI się KOSMOSU
Ukryty wymiar (1997), reż. Paul W.S. Anderson
Podobne wpisy
Przewrotność tej produkcji zasadza się na tym, że to niekoniecznie kosmos jako taki jest przyczyną wszystkich mrożących krew w żyłach zdarzeń na pokładzie statku Event Horizon. W znakomitej większości przypadków to sami członkowie ekipy ratunkowej zadają sobie wzajemnie ból. Kosmos jako kosmos wcale nie wpływa na nich destrukcyjnie, lecz stanowi jedynie bezemocjonalną przestrzeń, w której człowiek sam odkrywa wrota do demonicznego świata. Przecież to wynalazek Williama Weira otworzył drzwi do piekielnego wymiaru, a może zarazem zupełnie innej formy istnienia zmysłowego, które początkowo człowiek postrzega jako tzw. piekło? Weir przecież wyłupia sobie oczy, bo już nie są mu potrzebne. Ukryty wymiar jest dobrym horrorem o nas samych – naszych kulturowo-religijnych lękach, które odzywają się zawsze wtedy, gdy napotykamy coś, czego jeszcze nie eksplorowaliśmy. Kosmos jest doskonałym przykładem takiego miejsca. Żyjąc na Ziemi, nie jesteśmy świadomi, w jakim bezkresie się znajdujemy. Dopiero wyjście poza atmosferę uświadamia nam, że nasza wiedza o otoczeniu porównana być może do niebezpiecznie małej kropli w oceanie wszechświata. Tym większy w stosunku do niego respekt, o którym przypomina nam Ukryty wymiar.
Potwór (1985), reż. William Malone
William Malone ani nie jest reżyserem, który dążył w swojej twórczości do realizacji wielkiego artystycznie kina, ani nie specjalizuje się w kinie science fiction. Popełnił za to w swoim życiu kilka horrorów i doskonale wiedział, jak zastosować w filmie grozy takie zabiegi, żeby przestraszyć widza. Jak pokazuje film Potwór wystarczyło zmienić otoczenie na kosmos i obcą planetę. Dodać jednego szalonego niemieckiego naukowca lubiącego macać kobiece piersi, nawet w sytuacji granicznej (znakomity Klaus Kinski), oraz starożytną istotę lubującą się w zabijaniu i czymś w rodzaju zdolności parapsychicznych, będącą częścią większej kolekcji gatunków żyjących w całym wszechświecie – tylko do kogo należącą? Tak więc powstał kosmiczny slasher, wyraźnie inspirowany pierwszym Obcym, chociaż nie tak dobrze zrobiony pod względem technicznym, zwłaszcza scenograficznym. Prócz Kinskiego nie uświadczymy w nim też wysmakowanego aktorstwa, ale za to kilka scen może naprawdę przestraszyć, np. wyskakujące z szafek trupy czy skradająca się w ciemności istota. Zaznaczam, że im mniej dokładnie ją widać, tym jest straszniejsza, jak to w niedoinwestowanym kinie bywa.
Raport z Europy (2013), reż. Sebastián Cordero
Ludzkość marzy o wydostaniu się z Układu Słonecznego. Filmy science fiction są wyrazem tego pragnienia mającego swoje źródło w ludzkiej potrzebie kolonizowania wszystkich tych środowisk, nad którymi nasz gatunek jeszcze nie panuje. W praktyce jednak daleka przed nami droga. Pewnym substytutem międzygwiezdnych podróży jest podróż na księżyc, ale nie nasz, a jakiejś innej planety w Układzie Słonecznym. W filmie Sebastiána Cordero padło na Europę, naturalnego satelitę Jowisza. Produkcja Raport z Europy jest zrealizowana w klimacie dokumentalnym. Często widzimy refleksyjne wypowiedzi kosmonautów lub obrazy zarejestrowane przez kamery na statku. Takie podejście do tematu pozwoliło na zaprezentowanie niebezpieczeństw, jakie w kosmosie mogą dotknąć człowieka nie ze strony techniki czy niegościnnej przestrzeni kosmicznej, a psychiki. Na razie nie wiemy, jak zareaguje niewielka społeczność kosmonautów na przedłużające się zamknięcie na niewielkiej powierzchni z dodatkową świadomością, że nie jest to orbita ziemska, że w razie czego żaden ratunek nie przyjdzie, a statek kosmiczny stanie się trumną. W tym sensie podróże kosmiczne przerażają. Dlatego kosmonautami, jak pokazuje Raport z Europy, mogą być najsilniejsi z najsilniejszych, a nawet to nie gwarantuje powodzenia misji. Można powiedzieć, że dla pierwszej załogi, która poleci w głąb Układu Słonecznego, będzie to w pewnym sensie misja bez powrotu, a może i misja samobójcza realizowana dla dobra ludzkości, żebyśmy się czegoś więcej dowiedzieli o miejscu, w którym znajduje się nasz ziemski dom. Raport z Europy to fantastyka starająca się uderzać w poważniejsze tony za pomocą zabiegów formalnych, a najważniejszym jej przesłaniem jest to, że być może nasza potrzeba odkrywania obcego życia nie spotka się z pozytywnym przyjęciem. Nie wszystko chce być w kosmosie odkryte, skoro do tej pory się nie ujawniło.
Obcy: Przymierze (2017), reż. Ridley Scott
Pięknie o filmie Scotta napisał dla „New York Timesa” Anthony Oliver Scott (zbieżność nazwisk przypadkowa) – It’s an interesting movie. I wish I could be more effusive, but „Covenant”, for all its interplanetary ranging, commits itself above all to the canny management of expectations. To complain about its lack of ambition would be to misconstrue its intentions. Rather than setting out to conquer new worlds or excavate primal fears, this „Alien” is content to uphold a long-lived and well-regarded brand. Correcting some of the previous film’s mistakes — not enough alien! Too much mythological mumbo-jumbo best left to movies with „Star” in the title! — Mr. Scott parcels out carefully measured portions of awe, wonder and terror on the established installment plan. This episode needs to satisfy you just enough to make sure you come back for the next one.
Anthony Oliver również potwierdza, że Ridley Scott nie odcina kuponów od „starego »Obcego«”. Celnym przeniesieniem akcentów w nowym cyklu o Ksenomorfie było zaproponowanie widzowi zupełnie innego podejścia do istoty wymyślonej przez Gigera. Oprócz nieodzownych dla Scotta konotacji mitologicznych i psychologicznych oraz wskazywania odbiorcom za pomocą postaci Davida, gdzie są ukryte w świadomości ich pierwotne lęki, Scott nareszcie przesunął Ksenomorfa na drugi plan, jednocześnie robiąc z niego MARKĘ wśród krwiożerczych przybyszów z kosmosu – no właśnie, Ksenomorf jako istota stworzona przez syntetyka daleko od Ziemi czyni kosmos jeszcze bardziej przerażającym i wrogim człowiekowi miejscem.