Recenzje
ZACK I MIRI KRĘCĄ PORNO (2008)
ZACK I MIRI KRĘCĄ PORNO to historia dwóch przyjaciół, którzy postanawiają nakręcić film dla dorosłych, by zrealizować marzenia.
 
																								
												
												
											
UWAGA!
Cytaty z dialogów zawierają słowa, powszechnie uznane za obelżywe.
Głosy moralnego sprzeciwu proszę jak zwykle kierować do Kevina Smitha.
Let us fuck!
Zack – gruby, zarośnięty, zaniedbany, prostolinijny, wulgarny, inteligentny. Miri – śliczna, uczuciowa, kobieca, zagubiona. Oboje – biedni i skazani na siebie. Mieszkają razem, żeby było taniej. Zero miłości, zero seksu. Układ czysto kumpelski. Jak mówi Zack – po co komplikować sobie życie seksem? Aha – oboje lubią aukcje w necie. Ona kupuje kolejne modele wibratorów, on beztrosko ładuje ostatnią kasę w latarkę ze sztuczną waginą. Ona oczekuje od niego choćby zdawkowych komplementów, on jest po kumpelsku beztroski, bez dostrzegania kobiety w swojej przyjaciółce. Nadchodzi zjazd absolwentów.
Miri wychodzi ze skóry i godności, by zaciągnąć do łóżka najprzystojniejszego kolegę z dawnej szkolnej ławy. Zack pije piwo i poznaje czarującego kolesia, który okazuje się aktorem w gejowskich filmach porno i kocha swego przyjaciela, tego samego, którego bezskutecznie usiłuje poderwać Miri. Zonk. Zaległe rachunki dają o sobie znać po powrocie z balu. Zack i Miri zostają odcięci od prądu i wody. Wśród pomysłów na szybki zarobek pojawia się motyw nakręcenia filmu porno z nimi w rolach głównych. A kto chciałby to oglądać? Wszyscy, wszak kilka scen wcześniej przebierającą się Miri w ogromnych babcinych reformach nakręciło komórką dwóch szczyli, którzy puścili nagranie do sieci, gdzie okazało się przebojem Internetu.
Skoro damski tyłek w wielkich gaciach okazał się sukcesem, to prawdziwe porno z udziałem amatorskich tyłków będzie żyłą złota, która spłaci zaległe zobowiązania wobec dostarczycieli prądu i wody. 
Zack i Miri zaczynają produkcję. Angażują pozbawione zahamowań striptizerki, na castingu poznają kolesia opętanego seksem (Jason Mewes), Zack odnawia znajomość z dawnym kolegą, który posiada kamerę (Jeff Anderson), przy okazji namawiając innego kolegę z pracy, by ten, zamiast właścicielem nowego płaskiego telewizora, został producentem filmowym i odpowiadał za dopuszczenie castingowych cycków do produkcji. Wszyscy wynajmują zatęchłą budę, w której stawiają minimalistyczne dekoracje rodem z Gwiezdnych wojen, wśród których mają zamiar nakręcić porno wersję filmu Lucasa. Ale następnego dnia rudera zostaje zburzona razem z dekoracjami, kostiumami, kamerą i światłem. Zdruzgotani artyści siedzą w kawiarni Zacka, który nieoczekiwanie w swoim miejscu pracy widzi idealne miejsce do nakręcenia filmu porno. Po wyjściu ostatniego klienta kawiarnia zamienia się w plan zdjęciowy. Choć każdy z aktorów ma zagrać dwie sceny erotyczne, za każdym razem z inną osobą, Zack w scenariuszu przewiduje dla siebie i Miri tylko jedną, wspólną scenę…
– Po co kumplujesz się z laską, wiedząc, że nigdy jej nie przelecisz?
 – Uzupełniamy się. Ona płaci czynsz, zmywa gary i budzi mnie rano. Po co komplikować to seksem? Poza tym znam ją od pierwszej klasy. Nie posuwa się koleżanki, którą poznałeś w pierwszej klasie.
 – Dwa piwa poproszę! Dla ciebie też?
 – Tak.
 – Trzy piwa!
 
Fani Kevina Smitha będą zachwyceni tym filmem. Wszak ich idol znów pojechał po bandzie, nadział scenariusz fuckami jak dobrą kaszę skwarkami, zaangażował starych przyjaciół Jasona Mewesa (kiedyś Jay, tym razem Lester the Molester) oraz Jeffa Andersona (kiedyś Randal ze Sprzedawców) i postarał się o to, by każdy maniak jego twórczości dostawał orgazmu wobec korowodu nawiązań do poprzednich filmów i znaków rozpoznawczych Viewaskewniverse, choć Zack i Miri kręcą porno oficjalnie nie należą do świata Jaya i Cichego Boba.
Powyższy opis fabuły ze zdroworozsądkowego punktu widzenia to katalog pobożnych życzeń typowego amerykańskiego filmowego slackera, który za podszeptami swej małej główki, na co dzień ukrytej w spodniach, realizuje marzenie o darmowym widoku cycków i przeleceniu swej atrakcyjnej koleżanki w imię niskiej sztuki filmu porno. Ale u Kevina Smitha nie ma miejsca na prawdziwie życiowe przełożenie takich fantazji, choć jeden jedyny raz udała mu się ta sztuka w W pogoni za Amy. Patrząc na śliczną Miri można dojść do wniosku, że z taką urodą wystarczyłoby skinięcie palcem w odpowiednim kierunku, by za jednym zamachem pozbyć się tak przyziemnych problemów jak brak kasy na prąd, odczepić się od niesolidnego lokatora i odlecieć z rycerzem na białym koniu.
Z kolei Zack to przykład faceta, z którym kobieta może się szczerze przyjaźnić, ale z którym nigdy nie pójdzie do łóżka, bo jest po prostu nieatrakcyjny i żadne motyle w brzuchu nie zagrają na jego widok. Nieważne, czy on o tym marzy, czy nie.
– Nikt nie będzie chciał oglądać naszego rżnięcia!
 – Wszyscy chcą oglądać rżnięcie wszystkich! Nienawidzę Rosie O’Donnell, ale gdybym wiedział, że jest taśma na której ktoś ją posuwa, to zapytałbym „czemu tego jeszcze, kurwa, nie oglądamy?”.
 – Angażujemy cię! Jak się nazywasz?
 – Lester the Molester Cockenschtuff.
 – W życiu nie słyszałem lepszego porno pseudonimu!
 – To mogę mieć porno pseudonim? W takim razie chcę być Pete Jones.
 
I w tym momencie hollywoodzka magia, tudzież scenariuszowe bajkopisarstwo Kevina Smtha biorą górę. W zaangażowanie Zacka można uwierzyć. W końcu kto oparłby się urodzie i urokowi Miri? Ale jednocześnie Miri „Stinky” Linky zaczyna bić mocniej serce na widok Zacka, z którym ma zagrać scenę erotyczną. Niemożliwe? Nie w filmie. Oboje nieśmiało spychają osobisty kontekst na dalszy plan, udając przed sobą – właśnie – udawanie.
Ale do czasu. Zamiast wyrafinowanej sceny erotycznej, Zack i Miri zaczynają się kochać przed kamerą, zapominając o reszcie zdezorientowanej ekipy, oczekującej na fajerwerki pozycji zakończonych jego wytryskiem na jej piersi. Tu oczekiwana wymowa filmu wchodzi na właściwe tory. Przecież nie po to Kevin Smith skonstruował dwoje bohaterów, by ci przez resztę seansu pielęgnowali swoją przyjaźń bez prób wspięcia się na wyższy poziom, tym bardziej w obliczu tak jednoznacznego przełamania ich dotychczasowych relacji. Ale, jak to w życiu bywa, wzmocnione zazdrością okoliczności napędzają uczucia w złym, czyli normalnym kierunku.
Jak zwykle kobieta będzie udawać, że nic się nie stało, choć facet wyzna jej miłość prosto w twarz, jak zwykle pozostaną niedopowiedzenia, brak szczerej reakcji na szczerość, a wszystko w imię bezsensownego ocalenia relacji, która właśnie została pogrzebana. Jak gdyby miłość była niechcianą konsekwencją przyjaźni Zacka i Miri, choć oboje tego chcą, ale się boją, bo nie przewidzieli sekwencji wydarzeń, która bezlitośnie zaprowadzi ich do nieuniknionego, i tak dalej.
Czy można w to uwierzyć? Z początku nie wierzymy w to, że oboje mieszkają ze sobą jak para kumpli, których nie łączy związek. To nie W pogoni za Amy, gdzie inauguracji związku przeszkadzało to, że ona była lesbijką. Zack jest oazą spokoju, jemu wystarczają fantazje zaspokajane sztucznymi waginami zapakowanymi w latarkę z internetowej aukcji. Facet ma świadomość własnej antyatrakcyjności i nie pcha się tam, gdzie go i tak nie zechcą. Za to Miri żąda od niego potwierdzania jej kobiecości, a potem miota się przy wyrywaniu dawnego kolegi, który okazuje się gejem.
Wreszcie godzi się na seks przed kamerą dla pieniędzy, w imię doraźnej mamony. Sen napalonego nastolatka? Kevin Smith zbliża się do wieku inżyniera Karwowskiego, przerabiał poważniejsze tematy, ma zbyt wyrazisty styl i nikogo nie nabierze na takie pierdy rodem z American Pie. Ale z drugiej strony jest twórcą kultowym, ukochanym dzieckiem amerykańskiej niskobudżetówki, Weinsteinowie podobno zdecydowali się na produkcję tego filmu po usłyszeniu tytułu, słowem jest rozpieszczany jak wyczekane dziecko z probówki przed pierwszą komunią.
Może robić co chce, kląć w genialnych dialogach ile dusza zapragnie, wstawiać autocytaty do oporu, a jego fani będą go za to kochać. Nie chciał robić kolejnego rozdziału Viewaskewniverse, ale i tak pozostał w tych klimatach, kręcąc romantyczną fantazję w oparach amatorskiego porno, powstającego w niemal autobiograficznych warunkach produkcji Sprzedawców.
Na dodatek reżyser wybrał Setha Rogena do roli głównej. Ten aktor, scenarzysta i producent buduje własną popularność na emploi zaniedbanego grubasa, który dorasta do związków w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Taki był we Wpadce, gdzie „zaciążył” śliczną Katherine Heigl, taki sam jest u Kevina Smitha. A Seth Rogen nawet wygląda jak inna wersja Kevina Smitha. Obaj (Smith i Zack) w swoim miejscu pracy zobaczyli idealny plan zdjęciowy własnych debiutów. Zack i Miri kręcą porno to nic innego, jak wariacja na temat początków własnej kariery.
Ilu twórców może sobie pozwolić na taki manewr, bez ciągłego zadziwiania świata własną pomysłowością, pozbawioną nużącej powtarzalności? No dobra, Stevena Seagala nie liczę, choć on też ma swoich zaprzysięgłych fanów. Kevin Smith jest bardziej bezkarny. Może cytować sam siebie, bezustannie nawiązywać do Gwiezdnych wojen, angażować bez końca swoich kumpli, a świat i tak się zachwyci, bo rzadko można uświadczyć tak doskonałych dialogów, błyskotliwości, łamania tabu i przeżywania radochy z oglądania filmu ze świadomością, że twórca ma głęboko w dupie wszystko i wszystkich, oprócz dawania widzom doskonałej, inteligentnej rozrywki z drugim dnem.
Pamiętacie Sprzedawców II i karkołomne połączenie „międzygatunkowej erotyki”, czyli pospolitego rżnięcia osła z miłosnym wyznaniem Dantego do Becky? Obsceniczność i romantyzm, i to wszystko trzyma się kupy w ramach jednej sceny. Niemożliwe, a jednak. Tutaj jest to samo. Miłość rodząca się na rozebranym planie. Wygląda to trochę inaczej, niż w przypadku statystów z wysokobudżetowego pornola w To właśnie miłość, ale przeżywanie rodzącego się związku Zacka i Miri jest o wiele bardziej intensywne, niż pogaduchy pary rozebranych Brytoli u Richarda Curtisa.  
– Co jest nie tak z filmem?
 – Fabuła nie ma sensu.
 – Jaka fabuła? To pieprzony pornos!
 – Film powinien mieć zakończenie, a nasz go nie ma.
 – Wytrysk, napisy. Oto zakończenie.
Każdy fan Kevina Smitha odnajdzie w Zack i Miri kręcą porno oczywiste tropy i nawiązania. Motyw kręcenia filmu po godzinach w miejscu pracy to cytat z życiorysu Smitha, który Sprzedawców kręcił dokładnie w takich samych warunkach, nawet z tym samym operatorem Davidem Kleinem. Miri śpi w bluzie hokejowej, Zack rzuca w nią kijem hokejowym, scena meczu hokeja zakończona jest wyrzuceniem z tafli narwanego bramkarza, granego przez Jeffa Andersona – każdy film Smitha zawiera jakiś element jego ulubionej gry zespołowej. To, że Jason Mewes gra Lestera, nie ma żadnego znaczenia; to kolejna wersja Jaya.
Jeff Anderson z bródką nie szarżuje jak w roli Randala, ale jego kreskówkowy głos pozostał. Smith powtórzył zabawę w fantazyjne tytuły filmów porno ze „Sprzedawców”, tutaj dodając przeróbki autentycznych tytułów, w rodzaju „Star Whores”, „Empire strikes Ass”, „Return of the Brown Eye”, „Revenge of the Shit” czy inne „Fuckback Mountain. Postaci i nazwy z wyobraźni Lucasa powróciły w karykaturalnych porno-formach. Po raz kolejny pojechał rasistowskimi odzywkami, tym razem wkładając je w usta czarnego aktora. I choć Zack i Miri mają pewną i mocną strukturę narracji, to jak zwykle siła Kevina Smitha tkwi w detalach, to je pamięta się najbardziej. Scena z nawalonym jak autobus kolesiem, chcącym napić się kawy akurat w momencie kręcenia ostrej sceny, czy ta, w której na zjeździe absolwentów Zack przypadkowo poznaje Brandona, aktora porno:
– Czym się zajmujesz?
 – Jestem aktorem.
 – Imponujące! W jebanych filmach?
 – Jebanych… filmach. Dokładnie.
 – A jakich? Może widziałem?
 – Różnych, ale z całkowicie męską obsadą.
 – Coś jak „Glengarry Glen Ross?
 – Raczej jak „Glen i Gary ciągną druta Rossowi, wsadzając mu włochate jaja prosto w pysk”.
 – To jakiś sequel?
 – Mniej więcej…
 
Żeby było zabawnie, grający go Justin Long ma niesamowicie niski głos, w dodatku używa prześmiesznej mieszanki językowej wytworności i wulgarności, podając ją z absolutną powagą. Żeby było jeszcze zabawniej, jego partnera, Bobby’ego Longa, gra Brandon Routh (jak widać, chłopaki powymieniali się imionami i nazwiskami). Dla Kevina Smitha najlepszym kandydatem do roli geja był facet, który wcześniej grał Supermana.
Wśród angażowanych przez Zacka i Miri aktorów widzimy Traci Lords, autentyczną byłą gwiazdę porno, która zresztą nie zgodziła się na żadną scenę rozbieraną. Rola Miri była pisana dla Rosario Dawson, która tak wspaniale zagrała w sequelu Sprzedawców. Aktorka była zajęta na planie Eagle Eye, a Kevin Smith posłuchał Setha Rogena, by zaangażować Elizabeth Banks, z którą wcześniej grał w 40-letnim prawiczku. Legendarny autor efektów do filmów o żywych trupach, Tom Savini, zagrał epizodyczną rólkę Jenkinsa, faceta, od którego ekipa filmowców wynajmuje pomieszczenie. Zresztą Świt żywych trupów z 1978 roku i film Kevina Smitha dzieją się w tym samym mieście Monroeville w stanie Pensylwania.
Smith pierwotnie chciał kręcić w Minnesocie, gdzie powstały Szczury z supermarketu, ale Pensylwania była tańsza. 
Czy takiego Smitha oczekiwaliśmy? Jak najbardziej, choć nie jest to seans ani tak zaskakujący jak Dogma, ani tak poruszający jak W pogoni za Amy. A ostry skręt w stronę mainstreamu pod nazwą Jersey Girl nie spełnił oczekiwań. Dobrze się stało, że Kevin pozostał sobą – dużym chłopcem bawiącym się kamerą z kumplami, pokazującym w ciepłym świetle różnych nawiedzonych, prowincjonalnych świrów. A że te zabawy są mocno nieprzyzwoite, a całość nie grzeszy oryginalnością stylu? To tylko rozrywka, w swojej kategorii nieprzekraczalna.
https://www.youtube.com/watch?v=9TTniyHOEIc
Tekst z archiwum film.org.pl

 
																	
																															 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											