search
REKLAMA
Recenzje

SUPERPOSITION. Lśnienie w duńskim lesie [RECENZJA]

Więcej w debiutującej reżyserce z Östlunda niż z Peele’a czy Kubricka.

Janek Brzozowski

8 listopada 2023

REKLAMA

Zaczyna się jak słynny horror Stanleya Kubricka. Ujęcie z lotu ptaka na przemierzający leśną gęstwinę samochód. W środku młode małżeństwo z kilkuletnim dzieckiem. Teit (Mikkel Boe Følsgaard) i Stine (Marie Bach Hansen) postanowili, podobnie jak czterdzieści lat wcześniej Jack Torrence, odciąć się od cywilizacji, aby w ciszy i spokoju, na kompletnym odludziu, zająć się realizacją własnych projektów artystycznych. Ona jest początkującą pisarką, a on popularnym podcasterem, zarabiającym na dzieleniu się historiami ze swojego życia. Jak nietrudno się domyślić: leśna sielanka zamienia się wkrótce w soczystą psychodramę, którą napędzają niezabliźnione rany z przeszłości oraz, ściśle z nimi powiązany, wątek nadprzyrodzony.

Jeżeli punkt wyjścia Karoline Lyngbye zaczerpnęła – świadomie bądź nie – od Kubricka, tak rozwinięcie jej opowieści plasuje się bliżej społecznych satyr Rubena Östlunda. Chodzi w gruncie rzeczy o to samo – wypunktowanie skandynawskich burżujów. Szybki rzut oka pod maskę idealnego małżeństwa z wyższej klasy społecznej wystarczy, abyśmy dojrzeli ludzi pretensjonalnych i protekcjonalnych. Skupionych niemalże wyłącznie na sobie, ergo na własnych ambicjach zawodowych. Wybujałe ego bohaterów sprawia, że ich relacja przypomina ciągłą przepychankę, werbalną walkę o władzę. W konsekwencji oboje tracą z radaru drugą osobę, jej potrzeby emocjonalne i fizyczne. Gubi się w tym wszystkim również syn – ostatnie, poza siłą przyzwyczajenia, spoiwo związku Teita i Stine.

Z czasem bohaterowie zaczynają czuć się wśród skandynawskiej fauny i flory coraz bardziej swobodnie. Uprawiają własny ogródek warzywny, odzyskują utracony kontakt z naturą podczas długich spacerów, realizują założone cele artystyczne. Zaczynamy się zastanawiać: może jest dla nich jeszcze jakaś nadzieja? Według wszelkich prawideł kina grozy, idylla musi jednak zostać przerwana. Reżyserka nie spieszy się w tym aspekcie: buduje klimat niepokoju starannie i metodycznie. Często korzysta ze statycznej, niezaangażowanej kamery, co nadaje filmowi charakter chłodnego eksperymentu naukowego. Zupełnie tak, jakby reżyserka wrzuciła bohaterów do szczelnie zamkniętego terrarium, a następnie obserwowała, jak miotają się bezradnie w poszukiwaniu ucieczki. Wprowadza sytuację kryzysową, konsekwentnie wyciągając ze swoich obiektów to, co najgorsze. Rozpoczyna jednak od subtelnych sygnałów. W skrzynce na listy pojawiają się kopie audycji Teita. Las przeczesuje w nocy tajemnicze światło. Po drugiej stronie jeziora kręcą się jacyś ludzie. Kulminacją tych wszystkich zabiegów jest scena, w której Stine – przekonana o tym, że zza drzewa obserwuje ją obca kobieta – gubi w lesie swojego syna. Reperkusje tego wydarzenia będą opłakane.

W pierwszym odcinku nagrywanego w lesie podcastu bohaterowie stwierdzają, że celem ich pobytu jest nie tylko odnalezienie spokoju oraz inspiracji do pracy twórczej, ale również „samych siebie”. Lyngbye w ironicznym, z lekka sadystycznym geście postanawia spełnić ich prośbę. Motyw lustrzanego odbicia powtarza się w Superposition regularnie. Kamera z uporem maniaka prezentuje nam szyby, lustra i taflę jeziora, przygotowując w ten sposób grunt pod główny twist fabularny, w którym Teit i Stine spotykają własnych doppelgängerów. Nie są to jednak okrutne, krwiożercze sobowtóry jak w Twin Peaks Lyncha czy To my Peele’a. Innowacyjność pomysłu Lyngbye zasadza się na tym, że Teit i Stine trafiają na niemalże dokładne kopie samych siebie – z delikatnie, prawie niezauważalnie zmodyfikowanymi życiorysami. W momencie ujawnienia czającego się w lesie zagrożenia Superposition ewoluuje gatunkowo – z horroru zmienia się w thriller psychologiczny z wyraźnie wyodrębnionym elementem science fiction. Pomiędzy bohaterami zaczynają nawiązywać się nici porozumienia, a następnie – mniej lub bardziej spodziewane – sojusze. Stawką w tej grze okazuje się opieka nad Nemo, który jako jedyny nie posiada fizycznego odpowiednika. Szybko zaczynamy domyślać się dlaczego.

Teit i Stine mogą spojrzeć na samych siebie z zewnątrz – zobaczyć swoje ciało, zachowania, nawyki z perspektywy trzecioosobowej. Kto z nas nie chciałby otrzymać kiedyś podobnej możliwości? To, co widzą, przeraża ich i fascynuje jednocześnie. Zakorzeniony w bohaterach narcyzm dopada wewnętrzny paradoks. Posiadanie sobowtóra umożliwia, w dość pokrętny sposób, głębsze poznanie samego siebie, w tym samym czasie stanowiąc zagrożenie dla indywidualności, integralności jednostki. Namiastki tego uczucia doświadczają zapewne osoby, które mieszkają na co dzień z bratem bliźniakiem lub siostrą bliźniaczką. Bratersko–siostrzeńska solidarność mierzy się nieustannie z potrzebą dominacji, uzurpacji „wspólnej” tożsamości – opowiadał nam o tym zarówno David Cronenberg (Nierozłączni), jak i François Ozon (Podwójny kochanek).

Superposistion najlepsze jest wtedy, kiedy reżyserka skupia się na socjologicznej analizie absurdalnej sytuacji bohaterów: w scenach coraz bardziej komfortowych interakcji między członkami podwójnego małżeństwa. Niestety, intryga musi w końcu zostać rozwiązana. W kluczowym momencie Lyngbye idzie po linii najmniejszego oporu, a szkoda, bo pomysł wyjściowy aż prosił się o bardziej szalone, zdecydowanie mniej bezpieczne zakończenie. Więcej w debiutującej reżyserce z Östlunda niż z Pelee’a czy Kubricka. Choć, jeżeli wierzyć wywiadom, Dunka wolałaby raczej, żeby było na odwrót.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA