search
REKLAMA
Archiwum

HERO (2002)

Michał Klimaszewski

8 stycznia 2018

REKLAMA

Hero to przepiękny, epicki fresk historyczny. Akcja rozgrywa się w III w. p.n.e. w niespokojnych czasach, kiedy to Chiny podzielone były na siedem królestw. Władca każdego regionu miał ambicje zjednoczenia państwa. Udało się to jednak dopiero królowi prowincji Qin, słynącemu z tyranii i okrucieństwa. W roku 221 p.n.e. podbił wszystkie królestwa, zjednoczył Chiny i przyjął tytuł Pierwszego Cesarza. I choć jego panowanie nie trwało długo, wprowadził w nowym państwie wiele zmian. Obalił dotychczasowy system feudalny, ustalił władzę autokratyczną i zaczął budowę Wielkiego Muru, który miał ochronić poddanych przed barbarzyńcami z północy. Z tych czasów pochodzi też odkryta w 1974 roku słynna Terakotowa Armia. Wydarzenia z tego okresu były nieraz wykorzystywane w kinie. W Polsce znany jest choćby Cesarz i zabójca. Z panowaniem króla Qin związanych jest wiele legend, zwłaszcza o zabójcach pragnących go zgładzić. Hero jest taką właśnie opowieścią…

Głównym bohaterem jest Bezimienny. W nagrodę za pokonanie zaciekłych wrogów czyhających na życie przyszłego Cesarza, pozwolono mu się zbliżyć na 10 kroków do władcy (zwyczajowo w obawie przed zamachem król nie pozwalał zbliżać się nikomu na odległość mniejszą niż 100 kroków). Bezimienny zaczyna snuć swoją opowieść o tym, w jaki sposób udało mu się pokonać znakomitych wojowników noszących przydomki Niebo, Śnieżna Zamieć i Złamany Miecz. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w połowie filmu król przerywa bohaterowi i zaczyna opowiadać własną wersję tej historii… Spora część scenariusza to oczywiście retrospekcje, jedną ze scen oglądamy nawet w trzech różnych wersjach, co trochę przywodzi na myśl Rashomon Akiry Kurosawy. Cała historia pełna intryg jest znakomicie skonstruowana i przedstawiona. Głównym motywem jest oczywiście zemsta, ale mamy też sceny miłosne czy nawet poświęcenie jednostki dla dobra ogółu.

Film, podobnie jak znany bardzo dobrze z polskich ekranów Przyczajony tygrys, ukryty smok, to wuxia. Bohaterowie, walcząc na miecze, swobodnie unoszą się w powietrzu, a ich ruchy są tak płynne, że przypomina to podniebny balet. Więc jeśli komuś nie przypadł do gustu wire-dancing w PTUSie, tutaj również będzie trochę rozczarowany.

Choreografia walk stoi na najwyższym poziomie, równie dobre pojedynki widziałem tylko w dwóch filmach – wspomnianym już PTUSie i głośnym Żelazna małpa. Warto podczas tych scen zwrócić uwagę na detale, tła i przede wszystkim kolory. W zależności od opowiadanych wydarzeń dominuje inna kolorystyka! Na przykład na dworze króla mamy czerń, a inne fragmenty przedstawione są w barwach białych, zielonych, niebieskich i czerwonych. Niemal każdy kadr tego filmu moje oczy chłonęły z zachwytem. Wizualnie po prostu prezentuje się olśniewająco, a jeśli dodać to tego znakomicie dopasowaną muzykę, to pod względem technicznym mamy arcydzieło. Ogromny jak na chińskie warunki budżet (30 milionów dolarów) pozwolił na użycie znakomitych efektów specjalnych na światowym poziomie. Tysiące statystów wspomaganych jeszcze przez komputerowo generowane postaci pozwoliły stworzyć na potrzeby filmu olbrzymią, zapierającą dech w piersi armię.

REKLAMA