FURY – pierwszy plakat. Z Pittem. (AKTUALIZACJA: jest zwiastun!)
„Fury” Davida Ayera to zdecydowanie jeden z najciekawiej zapowiadających się filmów tego roku, a dla miłośników rasowego kina wojennego – seans obowiązkowy. Hollywood w ostatnich latach nie rozpieszcza nas za mocno klasyczną batalistyką – o ile historia w tle (szczególnie ta sprzed 60 już lat) jest do czasu do czasu obecna, choćby w tegorocznych „Obrońcach skarbów” (a fuj!), tak obrazy podobne do „Szeregowca Ryana” czy „Plutonu” to kinowe rarytasy. W tym roku pojawił się bardzo przyzwoity „Ocalony”, który znakomicie przywołał wojennego ducha, ale to bardzo współczesna, zaawansowana technologicznie walka, choć psychicznie zawsze tak samo wykańczająca.
O wykończeniu wojną chce opowiedzieć Ayer. To bardzo przyzwoity reżyser, który do tej pory zajmował się XXI wiekiem – i to jak! „Harsh Times”, „End of Watch”, „Królowie ulicy” to zdecydowanie czołówka ambitnych sensacji tego wieku. Akcja jego najnowszego filmu przypada na ostatni okres II Wojny Światowej, już po desancie na plażę Omaha i w trakcie zwycięskiego najazdu na nazistowskie Niemcy. Brad Pitt – jako Wardaddy – dowodzi grupą 5 pancernych. Bez psa. Obok Pitta – Shia LaBeouf, Logan Lerman, Michael Pena, Jon Bernthal i Jason Isaacs.
Pojawił się już pierwszy materiał produkcyjny (tutaj), dzisiaj możemy zobaczyć pierwszy plakat. Świetny. Tego typu estetyka jest zawsze efektowna, trochę pod prąd standardowym rozwiązaniom.
Jest i zwiastun:
https://www.youtube.com/watch?v=-OGvZoIrXpg
Ojjj, bardzo udany. Cieszę się, że całość ma poważny ton. Fabularnie “Fury” przypomina skrzyżowanie “Szeregowca Ryana” z “Plutonem” – nieopierzony żołnierz wchodzi na front i… pierwsze naciśnięcie spustu może boleć.
Co jeszcze widzimy? Kapitalne sceny batalistyczne, w tym czołg vs czołg. Ciary przechodzą po plecach.