Wytwórnia filmowa TROMA. Kicz, w którym zakochał się Quentin Tarantino
Fluktuacja szlamu
Troma to nie znaczy zawsze to samo, parafrazując tylko trochę mniej kultowe De Mono. Zmienia się i zaskakuje, jak Madonna, która zresztą chciała zagrać w filmie wytwórni, ale odprawiono ją z kwitkiem – na moment przed tym, jak jej gwiazda rozbłysła. Troma lubi czasami przywdziać nowe szaty. Przykładem Sgt. Kabukiman N.Y.P.D. Fabuła? W twardym glinie zamieszkał duch japońskiego aktora teatru kabuki, dzięki czemu bohater może robić porywisty wiatr wachlarzem lub przyszpilić kogoś wystrzałem setek pałeczek do jedzenia. Producentem tytułu był znany japoński inwestor filmowy i założyciel firmy Namco, która dała światu Pac-Mana. Tytuł łączy klimat jankeski z orientalnym i jest lżejszą produkcją Tromy. Wynikło to z konfliktu między Lloydem i Japończykami, którzy pragnęli ograniczyć brutalność historii i przeznaczyć ją na szeroki rynek.
Podobne wpisy
Wojna Tromy to wystawne kino akcji (i próba sił w nowym gatunku!), bo wyłożono na nie zawrotne 3 miliony dolarów, co stanowi pokaz rozrzutności. No i efekciarstwa – karabiny terkoczą ciągle, płonący (w wyniku eksplozji!) żołnierze wyglądają prawie tak dobrze jak w obrazach z Michaelem Dudikoffem. Zasadniczo mamy tu przyjemny suchar, który trudno rozpatrywać serio, choć podobno Lloyd chciał tu zawrzeć swój negatywny stosunek do reganowskiej wizji wojny rodem z Rambo 2. Osobiście bardzo dobrze wspominam seans Nightbeast, hybrydy horroru i SF, która okazała się pozycją zaskakująco lekką, nieepatującą makabrą czy ekscentrycznością postaci. Film obejrzałem w ramach nocnego seansu kina klasy B na wrocławskich Nowych Horyzontach. Poleciał przed Gliniarz samuraj i chociaż ten drugi był niezamierzenie śmieszny, co preferuję w świecie szrotów filmowych, to i Nightbeast roztaczał jasny blask sympatycznej opowieści o wioskowych gliniarzach biegających po wertepach za kosmitą z gumy pykającym w nich różową wiązką lasera.
Skup i dystrybucja szlamu
Troma nie tylko produkuje, ale dystrybuuje także filmy. W ofercie mają np. szorstki dokument Story of a Junkie o jednookim heroiniście, który ma gdzieś “normalne” życie, za to chętnie jeździ na deskorolce w białych kowbojkach i stara się dobrze bawić, mimo że prawie nie ma już gdzie się wkłuwać. Pakiet “przygarniętych” obejmuje Powojenny szok – depresyjną i somnambuliczną historię faceta, który po powrocie z Wietnamu zapada się w sobie, zaniedbując żonę i dziecko-poczwarkę. Oto prawdziwe skrzyżowanie Taksówkarza z Głową do wycierania! Jest też Cannibal! The Musical, którego nazwa wiele wyjaśnia, ale nie dopowiada, że rzecz nakręcił Trey Parker, późniejszy twórca South Park, i że jest to zasadniczo niezła zabawa oparta na prawdziwych wydarzeniach. Nie można też nie wspomnieć o niemieckich Kondom des Grauens (u znane jako Mordercze kondomy), zrealizowanych z większą starannością niż standardowe produkty Tromy, ale unurzanych w podobnym co one typie humoru.
Top-szlam
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do większych sukcesów Tromy. Jednym z nich była Napromieniowana klasa, film, który miał premierę w Cannes w miesiąc po katastrofie w Czarnobylu. Ta frenetyczna zabawa, pełna nastoletnich uniesień związanych z seksem, problemami sercowymi lub demolowaniem szkoły (natchnione wręcz obrazy dewastacji znienawidzonego budynku), straszyła wizją skażenia jointów. A także dziwnie ubranych ludzi – bo gang “złych” łączył stylówkę punkową i metalową w coś naprawdę ciężkiego. A film to nader przyjemny energetyk, bez zwałów makabry, za to solidnie ejtisowy. Uwagę zwróciła też Tromeo i Julia, czyli oszlamiona wersja dramatu Szekspira, nagrodzona w Rzymie na Fantafestiwal w 1997 roku, ze scenariuszem Jamesa Gunna, późniejszego twórcy Strażników Galaktyki. Film – z narracją Lenny’ego z Motorhead – to nokautujące uderzenie klasycznej historii i perwersji, która aż strzyka z kochających za mocno (i często bardzo nietypowo) bohaterów. Jest głośno, zabawnie i przebojowo, czyli Lloyd znowu wierzga i ma na koncie najbardziej romantyczny obraz od czasu Toksycznego mściciela. I jeśli Toxi był siłą Tromy w latach 80.,to tragiczni kochankowie robią dla niej za dobry ciągnik w drugiej połowie 90.
Krzyżowcy szlamu i ich krucjata kiczu
Troma jest nie tylko niegrzeczna, ale i niezależna. Robi, co chce, i ma dość pieniędzy, żeby rozszerzać działalność, nie wikłając się w niekorzystne artystycznie układy (wyjątkiem był Sgt. Kabukiman N.Y.P.D., ale to było dawno i nieprawda).
Lloyd podkreśla ową niezależność przy każdej okazji. Chętnie też szydzi z polityków, biznesmenów, Hollywood i konserwatystów. Nie lubi blockbusterów; popiera nielegalne ściąganie filmów. Jest sympatykiem LGBT, za to olewa mainstream – polityczny, ideowy czy kulturowy. Wciąż wspomina Costnera. Czemu? Bo Costner pragnąłby z całego serca nie być kojarzony z Tromą… ani przez nią wspominany. Babcia Lloyda pluła podobno, słysząc nazwisko Nixona; on pokazuje fucka białej Ameryce, tej, która nie umie się śmiać, za to lubi potępiać i segregować. I przypomina wszystkim mopiarzom (taką ksywkę nosi bohater Toksycznego mściciela, nim przemieni się w herosa) świata, że jeszcze przyjdzie czas, kiedy przestaną być uciskani przez silniejszych. Troma jest tak bardzo antysystemowa, że albo naprawdę ma serce młodego punka, albo świetny pomysł, jak sprzedawać bunt. Może to tylko cyniczny interes z dobrą marką, solidną identyfikacją wizualną i jasno określoną grupą docelową, a Lloyd pragnie jedynie wąchać kokainę podaną na złotych tacach?