POD KOPUŁĄ. O dwóch takich, co przeżyli koniec świata [RECENZJA]
Mark Duplass to człowiek, któremu ufam bezgranicznie. Mam tu na myśli zarówno wszystko, co wychodzi spod skrzydeł należącej do niego i jego brata Jaya firmy producenckiej, jak i dzieła, które napisał i w których zagrał. Mark Duplass to gość, który nie tylko jest twarzą amerykańskiego kina niezależnego – on JEST amerykańskim kinem niezależnym. Wystarczy rzucić okiem na jego profil w portalu IMDb, by przekonać się, w ilu znaczących, niemainstreamowych produkcjach z USA maczał palce na przestrzeni ostatnich circa 15 lat. Gdy więc dowiedziałem się, że w programie tegorocznej edycji American Film Festival znajdzie się Pod kopułą, jedno z ostatnich dzieł współprodukowanych i napisanych przez Marka Duplassa, byłem pewien, że to film dla mnie. I nie myliłem się!
Fabuła Pod kopułą z pozoru wydaje się dość prosta: dwóch kumpli usiłuje utrzymać się przy życiu pod tytułową kopułą, dzięki której przetrwali koniec świata. Mają tam wszystko, co potrzebne do przetrwania: tlen, zapas racji żywnościowych, a także przedstawicieli flory i fauny, mających zapewnić głównym bohaterom kontynuację egzystencji na dłuższy czas. Naukowiec Ray (Sterling K. Brown) i jego przyjaciel Bill (Mark Duplass) mają do dyspozycji nawet niezbędne wytwory kultury w postaci książek, płyt winylowych i gier wideo. Chciałoby się powiedzieć: całkiem nieźle się urządzili – tyle że nie do końca. Dość szybko okazuje się, że stabilność zaplanowanej przez Raya procedury przetrwania jest nieco wątpliwa, a misja utrzymania przy życiu ostatnich – jak się wydaje – przedstawicieli gatunku ludzkiego może okazać się tą z gatunku niemożliwych. W tej niezwykle stresującej, jeśli nie beznadziejnej sytuacji dzieje się jednak coś, co daje obu bohaterom promyk nadziei i… mnóstwo wątpliwości natury egzystencjalnej.
Powiedzieć, że Pod kopułą podejmuje dyskusję na temat współczesnego wyobrażenia o męskości – to jak nie powiedzieć nic. Film Mel Eslyn, wieloletniej „partnerki w zbrodni” Marka Duplassa, dekonstruuje spojrzenie mężczyzn na nich samych, stawiając jednocześnie pytania o największe lęki przedstawicieli tej brzydszej płci. We wszelkich postapokaliptycznych tekstach kultury to mężczyzna i kobieta są gwarantami przetrwania gatunku ludzkiego – co więc wydarzy się, gdy na pokładzie misji Ocalić Ludzkość znajdzie się dwóch facetów? Pod kopułą umieszcza swoich bohaterów w bardzo specyficznym kontekście – obaj mieli swój udział w niedawnym końcu świata (pozwólcie, że oszczędzę wam spojlerów, bo to naprawdę ciekawy wątek) i choć są przyjaciółmi z dzieciństwa, jest między nimi sporo nieprzepracowanego bajzlu. Ray i Bill nie tylko zatem wspólnie walczą o przetrwanie, ale też biorą udział w najdłuższej – bo niemającej terminu zakończenia – psychoterapii, polegającej na mierzeniu się z własnymi błędami, lękami i ograniczeniami. Kontekst sytuacyjny jest do tego wymarzony – nie mając gdzie uciec, mężczyźni są skazani na siebie i aby dalej funkcjonować w symbiozie, muszą skonfrontować się z czymś, z czym nie mierzył się chyba jeszcze żaden bohater kina postapo w historii. Zaintrygowani? I słusznie!
Pod kopułą to teatr dwojga aktorów i trzeba powiedzieć, że znakomity Sterling K. Brown i uroczy jak zawsze Mark Duplass robią wszystko, by wynagrodzić widzom brak liczniejszej obsady. Ich dialogi są błyskotliwe, dynamiczne, pełne słodko-gorzkiego humoru i apokaliptycznego absurdu. Rozmawiają o kultowych grach wideo, nadają imiona rybom zapewniającym im przetrwanie, przekomarzają się na temat zabranych przez nich do kopuły płyt i książek. Jest między nimi chemia, którą trudno byłoby dostrzec w fabule opowiedzianej na więcej głosów – każdy z nich dostaje tu wystarczająco dużo miejsca, by zabłysnąć. Pod kopułą to film, którzy jedni uznają za zbyt długi – bo oczywiście można by całość zamknąć w mniejszej liczbie scen i dialogów, a inni za zbyt krótki – bo rozmów Raya i Billa można by słuchać jeszcze długo. Jednak to, co miało zostać w Pod kopułą powiedziane, wybrzmiewa wystarczająco głośno: mężczyznom także wolno się bać, przyznawać się do błędów i zdawać sobie sprawę z własnych ograniczeń. Postawieni wobec absolutnie niewyobrażalnej sytuacji bohaterowie filmu Mel Eslyn muszą wyjść poza wtłaczany im latami sposób postrzegania ich własnej, męskiej tożsamości i na nowo zdefiniować swoje role w mikrospołeczeństwie, które przyszło im stworzyć. Nie wiemy jednak – gdyż twórczyni Pod kopułą nie odpowiada na to pytanie, oferując otwarte zakończenie – czy Ray i Bill będą w stanie to zrobić.
Mark Duplass, tym razem z pomocą Mel Eslyn i Sterlinga K. Browna, raz jeszcze udowadnia, że nie boi się i potrafi tworzyć kino na swój sposób. Pod kopułą oferuje bardzo oryginalne podejście do konwencji postapokaliptycznego science fiction, stanowiąc jednocześnie ważny głos w debacie o stanie współczesnej męskości. Warto, by w dzisiejszym kinie, w którym kobieca perspektywa ma się lepiej niż kiedykolwiek, ten głos nie pozostał nieusłyszany.