WYKLĘCI (Misfits). Oni wszyscy nie żyją, czyli popisowy numer Mlecznego Magika

W poprzednim odcinku #26: Wyklęci. Oni wszyscy nie żyją, czyli popisowy numer Mlecznego Magika
Wyklęci (Misfits) zadebiutowali na kanale E4 w listopadzie roku 2009. Z pozoru banalna historia o piątce nastolatków, którzy na skutek intensywnych wyładowań podczas nietypowej burzy zyskują nadprzyrodzone moce, od pierwszych odcinków została bardzo dobrze przyjęta tak przez krytyków, jak i widzów.
Superbohaterowie z przypadku
Nathan, Simon, Curtis, Alisha i Kelly, odziani w gustowne pomarańczowe uniformy, spotykają się po raz pierwszy na zbiórce przed rozpoczęciem zasądzonych im prac społecznych. Każde z nich ma coś na sumieniu, ale różnią się od siebie jak pięć żywiołów. I żywioł też obdarza ich wspólną tajemnicą – po nagłej burzy zostają zaatakowani przez pracownika społecznego, który miał nadzorować odbywanie przez nich kary i… mordują go, stając przed niemiłą koniecznością pozbycia się zwłok. Jednocześnie odkrywają, że szał, w który znienacka wpadł ich opiekun, to niejedyny efekt dziwacznej burzy. Każde z nich bowiem w wyniku niespodziewanego zjawiska atmosferycznego zostało obdarzone mocą, która niejako potęguje najmocniejszą cechę ich charakteru – podejrzliwa Kelly zyskuje zdolność czytania w myślach, atrakcyjna Alisha za pomocą najlżejszego kontaktu fizycznego potrafi wzbudzić w każdym szaloną żądzę, zamknięty w sobie Simon może stać się niewidzialny, a dręczony wyrzutami sumienia biegacz Curtis może cofnąć czas. Kogoś brakuje? Ach… Nathan. Niefrasobliwy Nathan przez długi czas nie wie, jaką mocą obdarzyła go burza, co powoduje u niego nielichą frustrację. Oczywiście do czasu…
Mocny początek
Wyklęci liczą sobie 5 sezonów. Oryginalna obsada prowadziła serię równym rytmem przez pierwsze dwa. Od trzeciego sezonu zabrakło Nathana, co mocno odbiło się na komediowej stronie historii. Po sezonie czwartym z oryginalnej piątki, a i to nie na długo, pozostał tylko Curtis. Wierni fani za właściwy serial uznają zatem tylko trzy pierwsze sezony – fanatycy jedynie dwa.
Dlaczego? Bo Wyklęci stoją właśnie oryginalną obsadą. Tak, scenariusz i realizacja serii są naprawdę na wysokim poziomie (choć podkreślić należy, że sezon trzeci bardzo zręcznie zamknął koło tej historii i rzeczywiście kolejne sprawiają wrażenie nieco wysilonych dokrętek), natomiast to główna piątka tchnęła w tę serię życie. To uwielbiany Klaus z The Umbrella Academy, czyli Robert Sheehan, błyszczy najjaśniej w roli uroczego, kapryśnego, nieprzewidywalnego Nathana. Jego wspaniałym partnerem jest zaś nie kto inny, jak upiorny Ramsay Bolton z Gry o Tron – Iwan Rheon w roli Simona, dziwnego, zamkniętego w sobie dzieciaka, który znienacka wyrasta na superbohatera. To pomiędzy nimi dwoma toczą się najzabawniejsze słowne potyczki, to oni najbardziej rozwijają swoje postaci, to oni najbardziej zaskakują. Kroku próbuje im dotrzymać prześliczna Antonia Thomas w roli Alishy (a także dr Claire Browne z serialu The Good Doctor), która początkowo wahała się, czy przyjąć rolę, ze względu na silnie podkreślony erotyzm tej postaci i odważne sceny z jej udziałem. Alisha jednak to nie tylko ładne ciało, szczęśliwie zyskała więc twarz Thomas. Niezwykle oryginalną postacią jest z kolei Kelly (Lauren Socha), której postawa życiowa i oryginalny akcent zdaje się trzymać całą ekipę w garści. Być może najmniej wyraźny, choć dla równowagi sił potrzebny, jest Curtis w wykonaniu Nathana Stewarta-Jarretta.
Mleczny Magik wkracza na scenę
Twórcy fundują widzom wiele ciekawych wątków i zwrotów akcji – jednym z najciekawszych jest z pewnością tajemnicza postać Człowieka w masce, który towarzyszy głównej piątce, obserwując, wspierając, kierując…? Z pewnością gdyby zapytać wybranych fanów, który odcinek jest ich ulubionym, wielu wybrałoby ten, w którym tożsamość Człowieka w masce zostaje ujawniona. Ja także go lubię. Większe jednak wrażenie od zawsze robi na mnie przedostatni odcinek drugiego sezonu, którego głównym bohaterem jest Mleczny Magik.
Wyobraź sobie swoje życie. Dzień po dniu stajesz za ladą, nalewając mleko… niewidzialny. Nikt nie zwraca na ciebie uwagi, a Ona nawet nie patrzy w twoją stronę. I nagle – wszystko się zmienia. Zyskujesz supermoc, panujesz nad produktami pochodzenia mlecznego wszelkiego rodzaju. Zaczynasz kręcić filmiki, piszą o tobie gazety, zgłasza się do ciebie agent. I wreszcie Ona spogląda w twoją stronę z uznaniem. Niestety, są też inni. O mocach znacznie ciekawszych niż twoja, bo czyż nie chciałbyś móc uleczyć każdej choroby świata…? Czy nie chciałbyś móc być nieśmiertelny i zabawiać żądną krwi publikę seansami samobójstw na żywo…? Twoje mleko, śmietanki, sery nikogo już nie ciekawią, twój agent nie ma dla ciebie czasu. Było pięknie, ale zbyt krótko.
Śmieszna moc Mlecznego Magika, lekceważona przez wszystkich, okazuje się mordercza, a raz zasmakowawszy zbrodni, wzgardzony frustrat już się nie cofnie. Postanawia wyeliminować wszystkich, którzy stanęli na drodze jego świetlanie malującej się przed nim przyszłości. I tak oto dochodzimy do jednej z najlepszych, moim zdaniem, scen serialu – kiedy Mleczny Magik unieszkodliwia Nathana. Unieszkodliwia, bo zabić go – o czym w sezonie drugim już wiemy – przecież nie można. Wykorzystuje więc mozzarellę, którą zjadł wcześniej Nathan, do „oblepienia” jego mózgu, zmieniając go w warzywo. Sam koncept nie jest może zbyt mądry, ale Robert Sheehan w tej scenie pokazuje, czego mógłby dokonać aktorsko, gdyby przestano go obsadzać w rolach ślicznych, acz niesfornych chłopiąt. To, jak na jego twarzy pojawia się najpierw zrozumienie, potem przerażenie, a wreszcie absolutna pustka, to poezja. To jest chwila, w której widz z gulą w gardle stwierdza, że to musi być koniec wszystkiego. Przy niej gaśnie nawet wzruszająca scena rozmowy Simona z Alishą, w której dziewczyna wyjawia mu, co czeka ich w przyszłości. Piękna sama w sobie, a jednak przyćmiona przez absolutny moment Nathana.
Wszystko, co dobre…
Naturalnie, twórcy serialu nie pozwolili na takie zakończenie przygód swoich bohaterów. W postawionej na głowie rzeczywistości Wyklętych wszystko jest możliwe, więc tym razem jeszcze bohaterom udaje się wyjść z opresji obronną ręką. Nietolerancja laktozy, jak widać, też może mieć swoje zalety. A jednak, za każdym razem, kiedy wracam do pierwszych trzech serii, ten odcinek powoduje u mnie gęsią skórkę. Wyrzucony poza nawias społeczności, sfrustrowany, niewidoczny człowiek może być śmiertelnie groźny. Nie musi, ale może – a wtedy nic go nie zatrzyma. Przerażające, jak wielu zwyrodnialców można by było odnaleźć w postaci Mlecznego Magika.
W roku 2017 amerykańska stacja Freeform ogłosiła, że planuje remake serialu. Podana została nawet obsada. Do produkcji jednak, ku uldze fanów oryginalnej brytyjskiej serii, ostatecznie nie doszło.