Pamiętam o Psychozie, Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną, Szczękach, Milczeniu owiec i kilku innych produkcjach, których fabuły mogłyby się zdarzyć w rzeczywistości, a są przerażające dużo bardziej niż historie o duchach, wilkołakach i krwiożerczych bestiach z kosmosu. Są wystarczająco znane każdemu miłośnikowi kina, chociaż zrobiłem jeden wyjątek w zestawieniu. Pozostałe filmy wybrałem niezależnie od ich formalnej jakości, kierując się wyłącznie tym, jak bardzo mnie potrafiły przestraszyć, a niektóre wręcz zszokować. Dodatkowym filtrem było to, czy chciałbym wrócić do nich i zrobić sobie np. wieczorny seans grozy. Poniżej wszystkie te, których z własnej woli kolejny raz nie obejrzę.
Cieszę się, że po latach ktoś zdecydował się na realizację niegdysiejszego kultowego filmu Wesa Cravena. Teraz wyszło przynajmniej poprawnie technicznie, a kamera trafiała z ostrością. Krew również nie wyglądała na sztuczną, a to ważne, żeby poczuć realizm w tego typu fabule. Rozumiem, że czasy realizacji mają swoje prawa, więc należało zrealizować temat ponownie, co reżyserowi wyszło poprawnie. Chociaż nie jestem fanem tego typu kina, scena mielenia dłoni przestępcy w zlewowym rozdrabniaczu do odpadów jest mocna, zwłaszcza że nie wiadomo, kiedy się skończy. Trwa i trwa, a ofiara krzyczy i krzyczy. Wreszcie następuje kończące uderzenie młotkiem w głowę i przynosząca ulgę cisza. O to chodzi w kinie grozy, żeby widz tęsknił za tymi momentami seansu, kiedy następuje uspokojenie, a drżał ze strachu podczas morderczej akcji.
Pamiętam, że gdzieś w II klasie liceum książka kosztowała mnie kilka bezsennych wieczorów i jedną zawaloną kartkówkę z historii. Długo jeszcze po jej przeczytaniu i sugestywnym opisie Kinga zastanawiałem się, czy Katy Bates ma podobnie cuchnący oddech, co książkowa psychofanka Paula Sheldona. Wtedy raczej nie chciałem, żeby mi robiła usta-usta, dzisiaj może aż tak głupi bym nie był. Młodość ma jednak swoje uparte jak muły prawa. Co do psychofanów zaś, historia jak najbardziej realna w swoim ogólnym schemacie. Czasem nawet zastanawiam się nad swoimi fanami na tym portalu, bo trudno mi sobie wyobrazić, że komuś, kto jest przy zdrowych zmysłach, ma swoje życiowe obowiązki i pasje, chce się pisać ciągle to samo pod moimi tekstami. To zakrawa na głęboko nieuświadomione psychofanostwo, bo trwa już latami, a nic nowego nie wnosi.
W realistycznych horrorach przerażają nie tylko krew, wylewające się wnętrzności, morderstwa, gwałty, suspens, brutalność i krzyki niewinnych ofiar. Często twórcy, żeby zwiększyć napięcie, stawiają na coś, co można nazwać „intelektualnym buntem” u widza. Przemoc lepiej zrozumieć, jeśli znamy jej motyw, przyczynę. W przypadku Eden Lake przeraża to, że do końca nie wiemy, o co chodzi. Nie znajdujemy racjonalnego wytłumaczenia dla takiej fali przemocy, zwłaszcza u tak młodych ludzi. Nie umiemy racjonalnie sobie z nią poradzić, więc zaczynamy się jej bać. Nie można odmówić historii pokazanej w Eden Lake realizmu. Dość mamy w rzeczywistości przykładów, jak bezrozumne mogą być czyny ludzi młodych, nawet dzieci, które jeszcze nie rozumieją, gdzie się zatrzymać w tym, czego nie wolno.
Gdzie ten diabeł wcielony tkwi? Odpowiedź znajdziemy już w tytule – jest wcielony, czyli uzyskał formę fizyczną. Znakomite dzieło Antonia Camposa prezentuje nam dwie warstwy grozy. Jedna to akty przemocy i morderstw, zrobione nietuzinkowo, zawsze poprzedzone odpowiednim przygotowaniem, żeby widz czuł, jak koszmar się zbliża i że jest bardzo realny, bazujący wyłącznie na ludzkim wynaturzeniu. Druga warstwa to sama rzeczywistość, jej zakłamana konstrukcja oparta na fanatyzmie religijnym. Diabeł wcielony doskonale pokazuje, jak człowiek tworzy religijne symbole dobra, a potem dokonuje usprawiedliwienia swoich złych czynów owymi symbolami. Jedyna w swoim rodzaju taka podwójna moralność powstaje jedynie na podłożu religijnym. A tak na marginesie miło zobaczyć Toma Hollanda w tak poważnej roli.
Podobnie jak Eden Lake, polecam ten film wszystkim, którzy lubią się bać i przy tym nie rozumieć. Motyw samotnej obrony przed napastnikiem w domu położonym na odludziu jest często wykorzystywany w horrorach, jednak w przypadku Hush został dodany jeden istotny element. Główna bohaterka, zmuszona do obrony przed tajemniczym napastnikiem w masce, jest głucha. Jak można łatwo sobie wyobrazić, mocno utrudnia jej to obronę. Zwiększa jednak suspens, automatycznie tworzy chwile ciszy, które widz przeżywa bardziej niż sceny przemocy. Wyobraźnia działa w horrorach nieraz lepiej niż otwarta prezentacja morderstw.