Współczesne filmy, dzięki którym POKOCHASZ kino SCIENCE FICTION
Ex Machina
Trzeci debiut na tej liście to jedno z największych filmowych zaskoczeń 2015 roku – niskobudżetowa produkcja, która pojawiła się znikąd, zachwyciła krytyków i zgarnęła Oscara za efekty specjalne (a także nominację za scenariusz oryginalny). Ex Machina to fascynujące studium sztucznej inteligencji i ludzkich słabości, napędzane przez konflikt między czwórką postaci zamkniętych (nie dosłownie) w odizolowanej od reszty świata rezydencji. Oscar Isaac i Domhnall Gleeson ścierają się na ekranie w intrygujący sposób, ale to robotyczne wcielenie Alicii Vikander zasługuje na największe oklaski. Współpracujący przez lata z Dannym Boyle’em Alex Garland stworzył niezwykle inteligentny thriller inspirujący do refleksji i będący przy tym doskonałą rozrywką.
Trylogia Planety małp
Podobne wpisy
Pierwsza część trochę odstaje od następnych dwóch, ale i ona jest warta uwagi, szczególnie z uwagi na raczkującą w niej postać Cezara. Uczynienie samoświadomej małpy głównym bohaterem trylogii okazało się strzałem w dziesiątkę, podobnie jak obsadzenie w tej roli Andy’ego Serkisa. Jego występ i zastosowanie technologii motion capture robi wrażenie w pierwszym filmie, zachwyca w sequelu i rzuca na kolana w trzeciej odsłonie. Ta ostatnia pozostawia widza oniemiałym nie tylko z uwagi na wybitne CGI, ale przede wszystkim z powodu fenomenalnej opowieści i emocjonalnej podróży, w którą zabiera. Trylogia Planety małp to istny ewenement – reboot godny swoich przodków, gdzie każda część jest lepsza niż poprzednia, wszystkie trzy filmy układają się w spójną całość pomimo dużych różnic w stylu i tonacji, a blockbusterowy rozmach nie idzie w parze z efekciarstwem. Małpy razem silne!
Nowy początek
Drugi Villeneuve na tej liście i film, który koncentruje się na próbach nawiązania dialogu z obcą rasą. Pojawienie się kosmitów nie staje się tu początkiem wielkiej inwazji czy epidemii, a największe wyzwanie dotyczy odnalezienia wspólnego języka między ludźmi a tajemniczymi przybyszami. Ograbiona z nominacji do Oscara Amy Adams kreuje tu niezwykle pamiętną rolę, wcielając się w niebanalną i świetnie napisaną postać. Poruszane w filmie wątki fascynują, a mistrzowsko budowane napięcie trzymało mnie na krawędzi fotela pomimo dość spokojnego przebiegu akcji. Klimatyczna warstwa wizualna i niesamowita muzyka wielkiego Jóhanna Jóhannsona składają się zaś na bardzo atrakcyjną formę, nie odwracając jednak uwagi od treści.
W stronę słońca/Interstellar/Ad Astra
Kosmos to samotne, niebezpieczne, tajemnicze, ale i fascynujące miejsce. Filmowe gwiezdne wyprawy w nieznane zazwyczaj wiążą się z dramatyczną walką o przetrwanie, stawaniem w obliczu niewyjaśnionych zjawisk oraz stopniowo narastającym obłędem ludzi nieprzystosowanych do pozaziemskiego środowiska. Oprócz tego jest jednak miejsce również na ekscytację związaną z odkrywaniem niezbadanego, zachwyt nad pięknem niemożliwym do ogarnięcia umysłem i poczucie wyjścia poza ramy standardowej ludzkiej egzystencji. Jeśli te słowa poruszają czułe struny waszych dusz, każdy z wymienionych powyżej trzech filmów może zrobić na was niemałe wrażenie. Nie są to dzieła wolne od wad (szczególnie w kwestii nielogiczności fabularnych), ale prezentowana w nich wizja kosmosu jest tak spektakularna, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Jedno i drugie dotyczy w szczególności W stronę słońca – to dość niedoceniony film, którego nie należy przesadnie analizować i znacznie lepiej po prostu chłonąć jego audiowizualne piękno.
Bonus: Avatar
Banalna historia i niebanalne widowisko. Pod względem treści Avatar odstaje od wymienionych wcześniej filmów jak mrożona pizza wśród niebiańskich włoskich wypieków, ale jego forma do dziś robi ogromne wrażenie. Jeśli cenicie wizualne piękno, a festiwal jaskrawych kolorów i zjawiskowych widoków to coś, co lubicie oglądać na ekranie, seans Avatara będzie dla was wyjątkową przygodą. Jasne, fantastyka naukowa w tym filmie to poziom niedzielnej szkółki, ale na sam początek przygody z gatunkiem może to okazać się jak najbardziej na miejscu.