PARTNERZY W ZBRODNI. Wszystkie wspólne projekty Christophera Nolana i Cilliana Murphy’ego
Od 2005 roku, gdy Cillian Murphy zrobił pierwszy krok w Batmanie – początku, nikt nie spodziewał się, że pozostanie w uniwersum Christophera Nolana przez tyle lat. Z perspektywy czasu widać, że każdy z tych filmów, w których wziął udział Murphy, prowadził go do jedynej pierwszoplanowej roli u tego reżysera. Wcześniejsze kreacje były wprawkami. Pewnie Nolan tego nie zaplanował, ale jakiż to byłby zmyślny pomysł, gdyby reżyser w ten sposób wykonał coś w rodzaju castingu do roli Roberta Oppenheimera. Niestety nie możemy go o to posądzać, ale i tak historia udziału Cilliana Murphy’ego w produkcjach Christophera Nolana jest ciekawa i kluczowa dla jego kariery. Zastanówmy się więc, czy to partnerstwo, czy może ktoś odniósł większą korzyść z tej współpracy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jednak Cillian, grając postaci, które zawsze przyczyniały się do cierpienia innych.
Murphy zresztą nigdy nie ukrywał, że w relacji z Nolanem ma konkretny cel. Wyraził to kiedyś bardzo jasno: Zawsze mówiłem Chrisowi publicznie i prywatnie, że jeśli jestem dostępny i chce, żebym zagrał w filmie, jestem. Tak naprawdę nie przejmuję się rozmiarem roli. Ale w głębi duszy zawsze desperacko chciałem odegrać dla niego rolę przewodnią. W końcu się udało. Podczas castingów do Batmana – początku, Nolan zobaczył zdjęcie Cilliana i od razu się nim zainteresował. Tak ten moment opisał: Po raz pierwszy spotkałem Cilliana przy okazji Batmana – początku. Szukałem wtedy kogoś, kto mógłby zagrać Batmana, i zobaczyłem jego zdjęcie z 28 dni później Danny’ego Boyle’a. Byłem pod wielkim wrażeniem jego wyglądu, jego niesamowitych oczu i tego spojrzenia.
Dr Jonathan Crane, „Batman – Początek”, 2005
Zawsze będę uważał, że Christopher Nolan zapoczątkował w historii kina nowego Batmana w sposób genialny i w równie genialny i zadziwiający zmarnował to uniwersum. Analogicznie jest z rolą Cilliana Murphy’ego. Zaczynał jako wyjątkowo atrakcyjny czarny charakter, lecz niestety tę działkę musiał podzielić z Ra’s Al Ghulem (Liam Neeson). A potem się już zaczęło jego powolne odchodzenie, bo chyba nie było pomysłu na kontynuację tego typu antagonisty. A szkoda. Cillian Murphy został do tej roli wybrany po warunkach, przede wszystkim fizycznych, ale i charakterologicznych z racji poprzednio wykreowanych postaci. Doktor Jonathan Crane był osobliwym dzieckiem. Fascynował go strach. Testował jego granice na zwierzętach, równocześnie izolując się od rówieśników, którzy wyśmiewali jego wątłą posturę. Był więc klasycznym według sztuki filmowej kandydatem na psychopatę, i takim się stał za dorosłości. Swoją chorobę wsparł studiowaniem psychiatrii, a chemię wykorzystał do wcielenia swoich szalonych planów w życie. Jego życiowym osiągnięciem było stworzenie alter ego: Stracha na Wróble, lecz ten został szybko spacyfikowany przez Batmana, który jeszcze wtedy nie był do końca świadomy, kto stoi za epidemią strachu w Gotham. I tak historia Jonathana Crane’a się skończyła, a potem już zaczęło się tylko marnowanie tej legendy, niemniej dla Cilliana Murphy’ego wartościowej w uniwersum Nolana, gdyż pokazał reżyserowi, na co go stać. Zapisał się w jego pamięci tak mocno, że wykorzystał go w kolejnych częściach Batmana, marginalnie, lecz mimo wszystko nie zapomniał o Cillianie. Nolan i Murphy zaczęli więc od silnego „partnerstwa w zbrodni”.
Strach na Wróble, „Mroczny Rycerz”, 2008
Strach na Wróble, bo tak będę teraz nazywał Jonathana Crane’a, żeby zaakcentować jego fabularną marginalność, zaczynał jako świetny antagonista, lecz mało kto zwraca uwagę, jak jest nieraz w opisach nazywany – jest antagonistą wspierającym, dodatkowym, bo przecież pracował dla Ra’s Al Ghula. W Mrocznym Rycerzu jednak nie jest nawet owym wspierającym czarnych charakterem. Pojawia się na krótko na początku filmu. Minął rok od wydarzeń z pierwszego filmu, a on jest na wolności. Niedługo jednak. Zanim dopada go Batman, Strach na Wróble sprzedaje swoją wypróbowaną toksynę strachu handlarzom narkotyków z Gotham. Wchodzi w interesy z mafią niejakiego Chechena. W scenie cameo spotyka się z nim, ale spotkanie przerywa grupa uzbrojonych w broń zwolenników Batmana, podszywająca się pod prawdziwego Człowieka-Nietoperza. Pojawia się również prawdziwy Batman i łapie całą zgraję, w tym Stracha. I to by było na tyle. Resztę czasu przeznaczonego dla antagonistów zajmuje Joker.
Strach na Wróble, „Mroczny Rycerz powstaje”, 2012
I doszliśmy do momentu w Batmanowskiej trylogii Nolanowskiej, w której Cillian Murphy wraz ze swoją kunsztownie zbudowaną postacią Stracha na Wróble został już zupełnie zdekonstruowany i stał się poślednim, służalczym antagonistą. Przypomnę więc tylko, jak to z perspektywy widza wyglądało w fabule, która została osadzona osiem lat po poprzednim filmie. Crane pojawia się już po przejęciu Gotham City przez Bane’a. Po uwolnieniu z więzienia Blackgate pełni funkcję sędziego w pozorowanych procesach przeciwko bogatym obywatelom Gotham. Jak to on, jest w swojej roli psychotyczny i bardzo czarno-biały. Daje swoim ofiarom wybór między śmiercią a wygnaniem, przy czym ta druga możliwość i tak prowadzi do śmierci – lód wokół Gotham jest cienki. To właśnie Crane prowadzi jeden z takich procesów, w którym oskarżony jest Gordon, niegdyś komisarz policji w Gotham. Po pokonaniu Bane’a Crane prawdopodobnie został ponownie uwięziony w Blackgate. Cóż jednak w tym cameo pozostało ze Stracha na Wróble? I tak dopełniło się zmarnowanie tej roli w trylogii Nolana, ale z pewnością był to duży krok w karierze Cilliana Murphy’ego, który dwa lata wcześnie zaczął współpracować z reżyserem przy innym bardzo znanym projekcie i w o wiele większej roli.
Robert Fischer, „Incepcja”, 2010
Zastanawiam się teraz, jaką zbrodnię popełnił Robert Fischer? Nie jest przedstawiony przez Nolana jako bezpośredni antagonista Cobba, ale reżyser zastosował tutaj inny zabieg. Wrogiem Cobba jest psychika Fischera, szkolona niemal jak oddział specjalny w obronie przed atakami mentalnych hakerów. Nawet jednak taka umysłowa warownia posiada słabsze punkty. Ojciec Roberta: Maurice Fischer pozostawił mu jako spadkobiercy wielomiliardowe imperium. Pomimo swojego ogromnego bogactwa Robert był pełen niepewności, lęku, czy podoła, czy spełni oczekiwania ojca, w którego cieniu zawsze żył. Kluczowa dla ekipy Cobba okazała się więc obawa przed porażką. Cillian Murphy po mistrzowsku odegrał tę dwulicową osobowość Fischera – z jednej strony wyrachowanego bogacza, który już z tego powodu, że ma astronomicznie dużo pieniędzy, staje się wrogiem wszystkich biedniejszych oraz przelęknionego syna wielkiego ojca, który w napadach lęku może stać się mentalnym potworem dla wszystkich dookoła. De facto więc w fabule, dzięki temu zmyślnemu zabiegowi Nolana, Robert Fischer stał się hersztem złowrogiej organizacji, strzegącej tak wielkich pieniędzy i tajemnic świata, że za ich pomocą można podtrzymywać w rzeczywistości wszelką niesprawiedliwość. Tak więc i tym razem Cillian Murphy okazał się świetnym partnerem dla reżysera w obrazowym przedstawianiu czysto psychicznych, wolicjonalnych zbrodni.
Dygoczący żołnierz, „Dunkierka”, 2017
Ciekawa rola ukazująca strach, poczucie małości wobec otoczenia, którym nie można sterować, chociaż pewnie kiedyś miało się takie aspiracje, gdy się miało władzę, statek, broń, marzenia jeszcze niezweryfikowane przez konsekwencje wcielania ich w życie. Ostatnia wprawka przed wielkim projektem Oppenheimer. O Dygoczącym Żołnierzu nie wiemy wiele, bo nie o to chodzi w Dunkierce, żeby znać biografię postaci, lecz żeby obserwować je, jak doświadczają wojny i co wojna z nimi jest w stanie zrobić. Wystarczą więc nam informacje, że Dygoczący Żołnierz jest podporucznikiem Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych. W Weymouth marynarz Dawson wraz ze swoim synem Peterem wypływają na swojej łodzi Moonstone. Pod wpływem impulsu dołącza do nich nastoletni przyjaciel Petera – George. Na morzu ratują trzęsącego się z szoku żołnierza z wraku statku. Kiedy żołnierz zdaje sobie sprawę, że Dawson płynie do Dunkierki, żąda, aby zawrócili, a w końcu próbuje przejąć kontrolę nad łodzią. Dochodzi do krótkiej walki, podczas której przypadkowo wypchnięty ze schodów George upada i doznaje śmiertelnego urazu głowy, czego nie chce przyjąć do wiadomości Dygoczący Żołnierz. Taka jest właśnie wojna, ambiwalentna, amoralna. Cillian Murphy odegrał swoją rolę sugestywnie. Z jednej strony popełnił podwójną zbrodnię, bo jego strach przed wojną, chęć ucieczki spowodowały śmierć młodego chłopaka, który miał przed sobą całe życie. Dygoczący Żołnierz jednak desperacko chciał ochronić swoje życie i swoją przyszłość. Cynicznie Nolan uczynił z niego jednak kolejnego winnego śmierci jako narzędzie w rękach nienawistnej wojny.
Robert Oppenheimer, „Oppenheimer”, 2023
Christopher Nolan był bardzo pewny swojego wyboru, wręcz metafizycznie przekonany, że Cillian Murphy będzie patrzył na świat w fabule Oppenheimera oczami naukowca, ale i odwrotnie, Oppenheimer spojrzy na otoczenie wzrokiem i osobowością Murphy’ego. To było pełne partnerstwo w zbrodni? Tak, bo dokonanie tego dzieła stworzenia bomby atomowej z perspektywy czasu okazało się jedną z największych zbrodni w dziejach ludzkości, aczkolwiek dokonanej w tzw. dobrej wierze. Bardzo trafnie tę relację między postacią Oppenheimera a Murphy’ego opisał Matt Damon, grający w filmie generała Lesliego Grovesa: To ogromny film i wielka historia. Scenariusz został napisany w pierwszej osobie, czego nigdy wcześniej nie widziałem. I dało to wrażenie, jakie daje film, że wszystko to widziane jest oczami Oppenheimera. [Nolan] wyraził się jasno: Słuchaj, to wszystko będzie widziane oczami Cilliana i kładziemy na jego plecach całego tego potwora. Partnerstwo w zbrodni i zarazem w uniesieniu tej potwornej odpowiedzialności okazało się zwieńczeniem starań Cilliana Murphy’ego o główną rolę w filmie Christophera Nolana. Cel został osiągnięty, więc co dalej? Czy ta para doszła już do ściany we współpracy ze sobą?