OD KILARA DO KAWAI. 10 najlepszych soundtracków lat 90.
Na poniższą listę trafiły wyłącznie albumy z oryginalną muzyką skomponowaną na potrzeby danego filmu, a nie kompilacje z wcześniej nagranymi piosenkami. Zobacz też: Od Morricone do Morodera. 10 najlepszych soundtracków lat 70. oraz Od Glassa do Gabriela. 10 najlepszych soundtracków lat 80.
Angelo Badalamenti – „Twin Peaks” (1990)
Tytułowym tematem do serialu Davida Lyncha o dziwnym miasteczku Angelo Badalamenti zapewnił sobie kulturową nieśmiertelność. Ale wspaniałych kompozycji jest tu znacznie więcej: od utworów instrumentalnych do piosenek w wykonaniu nieodżałowanej Julee Cruise (The Nightingale, Into The Night i Falling). Ascetyczny i jednocześnie melodyjny, nieco jazzujący styl amerykańskiego kompozytora nadał Twin Peaks dodatkowej głębi.
Wojciech Kilar – „Bram Stoker's Dracula” (1992)
Dla wielu widzów Dracula Francisa Forda Coppoli jest najpełniejszą ekranizacją powieści Brama Stokera, dla innych – patetyczną produkcją balansującą na graniczy kiczu. Nie ulega jednak wątpliwości, że symfoniczna muzyka Wojciecha Kilara była jednym z najbardziej zapadających w pamięć elementów tej adaptacji. Monumentalna, mroczna, złowieszcza i zarazem zachwycająco piękna ścieżka dźwiękowa należy do największych osiągnięć Polaka.
Vangelis – „1492” (1992)
Grecki kompozytor ma na koncie tak wiele znakomitych soundtracków, że ma zapewnione miejsce w każdym tego rodzaju zestawieniu. O ile filmowi Ridleya Scotta o wyprawie Kolumba do Ameryki można zarzucić nadęcie i historyczne nieścisłości, o tyle muzyka Vangelisa jest bliska perfekcji i świetnie ilustruje pełną przygód podróż w nieznane. Dotyczy to zwłaszcza motywu przewodniego, który stał się międzynarodowym hitem.
David Bowie – „The Buddha of Suburbia” (1993)
Miniserial w reżyserii Rogera Michella na podstawie powieści Hanifa Kureishiego nie doczekał się większego zainteresowania – mimo udziału Bowiego, który napisał muzykę. Określenie „soundtrack” jest nieco mylące, bo płyta zawiera kompozycje zainspirowane serialem, ale niekoniecznie w nim wykorzystane. I na odwrót: w serialu są utwory, które nie trafiły na płytę. Bowie uznał The Buddha of Suburbia za jeden ze swoich najlepszych albumów.
Zbigniew Preisner – „Trois Couleurs: Blanc” (1993)
W przypadku Zbigniewa Preisnera wybór jednego tytułu nastręcza trudności, ponieważ kompozytor przeżywał w latach 90. pasmo największych sukcesów w swojej karierze. Szczególnie warte uwagi jest jego artystyczne partnerstwo z Krzysztofem Kieślowskim przy Podwójnym życiu Weroniki i trylogii kolorów: Niebieski, Biały i Czerwony. Każdy z tych albumów mógłby trafić na tę listę, ale z powodów osobistych wybór padł właśnie na Białego.
Kenji Kawai – „Ghost in the Shell” (1995)
Trudno uwierzyć, że Ghost in the Shell Mamoru Oshiiego będzie wkrótce obchodzić 30. urodziny, bo film w ogóle się nie zestarzał. Przeciwnie: z każdym rokiem jego ostrzeżenie przed zbytnią wiarą w technologię (z naciskiem na sztuczną inteligencję) jest coraz bardziej aktualne. Równie świeżo brzmi soundtrack Kawaiego – mieszanka bułgarskich (!) harmonii i tradycyjnej muzyki japońskiej, rozpisana na chór, gongi, dzwonki, bębny i instrumenty klawiszowe.
Neil Young – „Dead Man” (1995)
„Ten facet musiał dotknąć najmroczniejszych zakamarków swojej duszy, żeby skomponować taką muzykę” [1] – powiedział Jim Jarmusch o Neilu Youngu, autorze ścieżki dźwiękowej do Truposza. Rzeczywiście: te instrumentalne, improwizowane kompozycje na gitary i organy potęgują atmosferę niepokoju, jaką roztacza genialny antywestern Jarmuscha. Do tego dialogi z filmu i poezja Williama Blake’a czytana przez Johnny’ego Deppa.
Philip Glass – „Kundun” (1997)
Glass to weteran muzyki filmowej, a jego dyskografia obfituje w wiele znakomitych soundtracków. Ścieżka dźwiękowa do wysmakowanego filmu Martina Scorsese o Dalajlamie to wyjątkowa pozycja w dorobku amerykańskiego kompozytora – Philip Glass poszerzył tu paletę brzmień o wpływy orientalne, w tym tybetańskich muzyków i buddyjskich mnichów, tworząc unikatową mieszankę muzyki zachodniej i niezachodniej.
Ryuichi Sakamoto – „Love Is the Devil: Study for a Portrait of Francis Bacon” (1998)
W zależności od gustu każdy umieściłby w tym zestawieniu inny soundtrack japońskiego twórcy. Niżej podpisany wybrał mniej znaną muzykę do filmu Love is the Devil. Szkic do portretu Francisa Bacona Johna Maybury’ego – klaustrofobiczne, niepokojące utwory elektroakustyczne kojarzące się z dokonaniami eksperymentalnej grupy Coil. Powalająca muzyka Ryuichiego Sakamoto rozbrzmiewa w głowie jeszcze długo po seansie filmu.
Air – „The Virgin Suicides” (1999)
Międzynarodowy sukces Moon Safari (1998), debiutanckiej płyty duetu Air, zapewnił Nicolasowi Godinowi i Jean-Benoît Dunckelowi angaż do pierwszego filmu Sofii Coppoli o samobójczym pakcie pięciu sióstr dorastających w latach 70. na amerykańskich przedmieściach. Muzyka stworzona przez Air jest marzycielska, melancholijna i nostalgiczna. Można tylko żałować, że to jedyna jak dotąd przygoda Francuzów z kinem.
[1] E. Ciapara, Poeta na prerii. Mówi Jim Jarmusch, w: „Film” nr 4 (kwiecień 1996), s. 53.