HUMAN HIGHWAY. „Czarnoksiężnik z Oz” na kwasie
Nie trzeba narkotyków, żeby odlecieć – wystarczy obejrzeć to absurdalne dziwadło filmowe pełne napromieniowanych pracowników elektrowni atomowej, szemranych restauratorów i obłąkanych kucharzy.
Akcja toczy się w prowincjonalnym miasteczku Linear Valley, nad którym góruje cień elektrowni atomowej. Otto, nowy właściciel przydrożnej restauracji i przylegającej doń stacji benzynowej, wprowadza szereg cięć budżetowych, żeby ratować podupadający biznes. W rzeczywistości Otto chce podpalić cały dobytek, żeby otrzymać pieniądze z ubezpieczenia i wyjechać. Zdesperowany przedsiębiorca musi utrzymać ten niecny plan w tajemnicy przed swoimi pracownikami: głupawym mechanikiem samochodowym Lionelem marzącym o karierze muzyka, jego niezdarnym kumplem Fredem, zwariowanym kucharzem Crackerem i dobroduszną kelnerką Charlotte. W okolicy pojawia się również tajemniczy gwiazdor rocka Frankie Fontaine oraz pracownicy elektrowni atomowej, w której dochodzi do niebezpiecznego wycieku grożącego wojną nuklearną i globalną katastrofą.
Human Highway to autorski projekt Neila Younga – kanadyjskiego gitarzysty i piosenkarza, który z własnej kieszeni sfinansował 3 miliony dolarów kosztów produkcji. Zdjęcia ruszyły w 1978 roku, ale całość została ukończona dopiero cztery lata później. Scenografia obejmująca restaurację, stację benzynową i elektrownię atomową została skonstruowana według ścisłych wskazówek Younga. Muzyk nie tylko wyreżyserował film (pod pseudonimem Bernard Shakey) do spółki z Deanem Stockwellem, ale również zagrał fajtłapowatego Lionela. W obsadzie znaleźli się też: Stockwell (Otto), Russ Tamblyn (Fred), Dennis Hopper (Cracker), Charlotte Stewart (Charlotte) i członkowie nowofalowej grupy Devo (pracownicy elektrowni atomowej). Jej lider Gerald Casale wspominał, że na planie i poza nim było dużo alkoholu i narkotyków, co po latach potwierdził Dennis Hopper.
Nic zatem dziwnego, że Human Highway spowity jest odrealnioną, narkotyczną atmosferą, fabuła jest zaś szczątkowa i stanowi właściwie szereg luźno powiązanych skeczy. W drugiej połowie film przeobraża się w roztańczony i rozśpiewany musical, aby w finale objawić się jako posępne kino postapokaliptyczne. Stylistyczne i fabularne rozbicie również nie powinno zaskakiwać, biorąc pod uwagę, że pod scenariuszem podpisało się aż pięć osób – oprócz Younga i Stockwella byli to Russ Tamblyn, Jeanne Field i James Beshears. Bodaj największymi zaletami tego dziwacznego obrazu są piosenki wykonywane przez Younga i Devo, a także hiperrealistyczna scenografia z jednej strony antycypująca Edwarda Nożycorękiego Tima Burtona, z drugiej – przypominająca Czarnoksiężnika z Oz, przy czym jest to Czarnoksiężnik pod wpływem dużych dawek mocnego LSD.
„To film tak zły, że będzie o nim głośno!” – miał powiedzieć jeden ze współpracowników Younga, ale jego przewidywania zupełnie się nie sprawdziły: Human Highway miał bardzo krótki żywot w kinowym obiegu, poniósł komercyjną klęskę i otrzymał słabe recenzje u tych nielicznych krytyków, którzy go widzieli. Dopiero po wielu latach od premiery, kiedy na nowo zmontowany film wydano w formatach VHS (1995) oraz DVD i Blue-ray (2016), spojrzano na niego nieco bardziej łaskawym okiem. Dziś jest to zaledwie ciekawostka: antynuklearny artefakt z czasów zimnej wojny, wprost niedorzeczna i na wpół amatorska produkcja przeznaczona dla wielbicieli Neila Younga i Devo, ale z całą pewnością z zadatkami na kultowe dziełko. Pod tym względem przypomina The Evil Within – inny kiepski film zrealizowany przez nieprofesjonalnego filmowca, który warto obejrzeć.