PHILIP GLASS. 10 najlepszych soundtracków
Niedoszły matematyk, który został jednym z najważniejszych współczesnych kompozytorów. Twórca oper, symfonii, pieśni, baletów, utworów na instrumenty klawiszowe oraz muzyki chóralnej, kameralnej, filmowej i teatralnej. Najczęściej utożsamiamy z minimalizmem (on sam nie lubi tego terminu) – nurtem w muzyce, który charakteryzuje się m.in. repetycjami, arpeggiami, prostymi strukturami kompozycyjnymi i tonalnym językiem harmonicznym. Jako jeden z pierwszych zastosował minimalizm w muzyce filmowej, torując drogę innym kompozytorom, a jego wpływ można usłyszeć u Danny’ego Elfmana, Hansa Zimmera i Nico Muhly’ego. Oto dziesięć najlepszych soundtracków Philipa Glassa.
„North Star” (1977)
Pierwszy opublikowany na płycie soundtrack Glassa pochodzi z filmu dokumentalnego Françoisa de Menila o awangardowym rzeźbiarzu Marku di Suvero. Muzyka bazuje na połączeniu brzmień ludzkich głosów, instrumentów dętych (saksofony tenorowy i altowy, flet) i klawiszowych (piano Rhodesa, syntezator ARP oraz organy Farfisa, Yamaha i Hammond). Zapętlone frazy wokali i partii instrumentalnych składają się na transową całość z pogranicza muzyki elektronicznej i akustycznej.
„Koyaanisqatsi” (1983)
Płyta, od której na dobre zaczęła się kariera Glassa jako kompozytora muzyki filmowej. W filmie Godfreya Reggio zamiast tradycyjnej narracji zastosowano amalgamat obrazów i muzyki. Powstał niezwykły poemat audiowizualny, którego estetyka stała się punktem odniesienia dla niezliczonych twórców. Ścieżka dźwiękowa Glassa ma elegijny, nieomal religijny charakter, a złowróżbny utwór tytułowy z głębokim wokalem Alberta de Ruitera należy do ścisłej czołówki dokonań Amerykanina.
„Mishima” (1985)
Biograficzny film Paula Schradera o Yukio Mishimie – kontrowersyjnym japońskim pisarzu, który w 1970 roku popełnił samobójstwo po nieudanym zamachu stanu. Mishima to jedna z najbardziej różnorodnych płyt w dorobku Glassa, który poszerzył paletę brzmienia o nowe instrumenty (gitara elektryczna, dzwonki, cymbały itd.), a do wykonania muzyki zaangażował słynny zespół Kronos Quartet. Niektóre kompozycje pojawiły się później m.in. w filmie Truman Show i serialu Mr. Robot.
„Powaqqatsi” (1988)
Druga część trylogii Godfreya Reggio spotkała się z chłodniejszym przyjęciem niż pierwsza, przez co nie doceniono również wspaniałej roboty Glassa. Niesłusznie, bo to soundtrack być może nawet ciekawszy niż Koyanisqaatsi. Ścieżka dźwiękowa zdradza silne wpływy muzyki świata: chińskiej, indyjskiej, brazylijskiej, afrykańskiej oraz arabskiej – co w połączeniu z orkiestrą i syntezatorami przyniosło intrygujące rezultaty. Triumfalna muzyka w duchu najlepszych soundtracków Vangelisa.
„Kundun” (1997)
Glass deklaruje się jako buddysta i wspiera ruch wyzwolenia Tybetu, toteż jego wybór na autora ścieżki dźwiękowej do filmowej biografii Dalajlamy wydawał się niejako naturalny. Zachwycająca epopeja Martina Scorsese z pewnością zyskała dzięki dźwiękowej oprawie Glassa, który wyszedł poza swoje zwyczajowe emploi i zaprosił do współpracy tybetańskich muzyków – w tym grupę buddyjskich mnichów. Mieszanina zachodnich i orientalnych wpływów robi piorunujące wrażenie.
„Dracula” (1999)
Muzyka do horroru Toda Browninga z 1931 roku z ikoniczną rolą Béli Lugosiego. „Film uważany jest za klasykę. Czułem, że muzyka musi przywołać atmosferę świata w XIX wieku. […] Chciałem trzymać się z daleka od oczywistych efektów kojarzonych z horrorami” – mówił Glass. Zgodnie z tą deklaracją napisana przez niego i wykonana przez Kronos Quartet muzyka operuje sugestywnym nastrojem, a nie natarczywą dosłownością. Gęsty, surowy soundtrack pełen niepokojącego piękna.
„The Music of Candyman” (2001)
Zbiorcze wydanie dwóch soundtracków do filmów Candyman (1992) Bernarda Rose’a i Candyman 2: Pożegnanie z ciałem (1995) Billa Condona (obie ścieżki ukazały się na osobnych płytach dopiero w 2014 i 2016 roku). Muzyka stanowiła istotny element horrorów o morderczej zjawie z hakiem w miejscu dłoni – nadawała im ton, podkreślała atmosferę. Te utwory sprawdzają się też w oderwaniu od kinowego ekranu: słuchane w całkowitej ciemności i na słuchawkach naprawdę mogą przerazić.
„Naqoyqatsi” (2002)
Muzyka do trzeciej i ostatniej, najsłabszej zresztą części trylogii Godfreya Reggio. Formuła poczęła się już wyczerpywać, ale Glassowi raz jeszcze udało się stworzyć frapującą muzykę towarzyszącą ruchomym obrazom. Pierwsze skrzypce, a właściwie wiolonczelę, gra tutaj Yo-Yo Ma, amerykański instrumentalista chińskiego pochodzenia – i to jego partie są tutaj najwyraźniejsze. Poza tym Glass wykorzystał nietypowe instrumenty w rodzaju australijskiego didgeridoo i elektronicznej drumli.
„The Hours” (2002)
Muzyka do filmu Godziny Stephena Daldry’ego to obok soundtracków do trylogii Godfreya Reggio zapewne najbardziej znana ścieżka dźwiękowa w dyskografii Glassa, który otrzymał za nią nagrodę BAFTA oraz nominacje do Oscara, Złotego Globu i Grammy. Zasłużenie – to zdecydowanie jedna z jego najlepszych płyt, znacznie bliższa muzyce filmowej i przez to daleka od typowego dla Glassa minimalizmu. Najwięcej tu fortepianu, a najbardziej w pamięć zapada wzruszający utwór tytułowy.
„The Visitors” (2013)
Jeszcze jedna i jak dotąd ostatnia odsłona współpracy Philipa Glassa i Godfreya Reggio. Wykonany przez Bruckner Orchester Linz pod dyrekcją Dennisa Russella Daviesa soundtrack składa się tylko z sześciu kompozycji, ale w sumie trwa ponad 70 minut. Długie, wielowątkowe utwory – od 8 do 18 minut – mają więc czas, żeby się rozwinąć. Muzyka wypełniająca ten album została stworzona według tradycji nurtu minimalistycznego, lecz jest „maksymalistyczna” w warstwie emocjonalnej.
Suplement: Warto również sięgnąć po płyty studyjne Glassworks (1982), Songs from Liquid Days (1986), Solo Piano (1989), Einstein on the Beach (1993), Music in Twelve Parts (1993) i Analog (2006), choć to tylko drobny wycinek z dyskografii liczącej setki albumów.