ANGELO BADALAMENTI. 10 najlepszych soundtracków
Jego kariera filmowa rozpoczęła się niejako przez przypadek. Urodzony w rodzinie włoskich imigrantów zdobył staranne wykształcenie muzyczne, a potem udzielał się w ducie Badder Than Evil (muzyka do filmu Gordon’s War) i pisał piosenki dla Niny Simone i Shirley Bassey. W latach 80. zatrudniono go jako korepetytora wokalnego Isabelli Rossellini w trakcie zdjęć do Blue Velvet Davida Lyncha. Ostatecznie skomponował muzykę do tego i niemal wszystkich kolejnych filmów reżysera. Razem stworzyli estetykę, która stała się żywą częścią kultury popularnej. Jego muzyka wywarła wpływ na dokonania Nicka Cave’a, Morphine, Bohren & der Club of Gore, Xiu Xiu i wielu innych twórców. Oto dziesięć najlepszych soundtracków Angelo Badalamentiego (1937–2022). Uwaga! Uwzględniono wyłącznie te albumy, na których przynajmniej połowę materiału stanowią utwory kompozytora.
„Blue Velvet” (1986)
David Lynch polecił Badalamentiemu stworzenie ścieżki dźwiękowej, która będzie brzmiała „jak Szostakowicz – bardzo rosyjska, ale i bardzo piękna, a przy tym mroczna i trochę straszna”. W rezultacie powstała orkiestrowa muzyka podkreślająca złowieszczą atmosferę filmu. Chwilami brzmi to jak soundtracki Bernarda Herrmanna do filmów Alfreda Hitchcocka (Frank Returns), innym razem – jak knajpiany jazz-band (Akron Meets the Blues). Oryginalną muzykę uzupełniły utwory Billa Doggetta, Roya Orbisona, Ketty Lester oraz napisany specjalnie na potrzeby filmu Mysteries of Love w wykonaniu Julee Cruise. Ciekawostka: Badalamenti pojawia się w filmie jako pianista w klubie, w którym śpiewa Dorothy (Isabella Rossellini).
„Twin Peaks” (1990)
Muzyka do serialu Lyncha to zapewne najbardziej znane dzieło Badalamentiego. To właśnie tutaj skrystalizował się jego styl: melodyjny, oszczędny, łączący brzmienie syntezatorów i elektrycznej gitary z wyrazistą sekcją rytmiczną i instrumentami akustycznymi (fortepian, klarnet, saksofon, flet). Temat tytułowy to jedna z najbardziej rozpoznawalnych melodii w historii ruchomych obrazów. Do tego cudownej urody piosenki zaśpiewane przez Julee Cruise: The Nightingale, Into The Night i Falling. Nie ulega wątpliwości, że Twin Peaks – na podobieństwo serialowych sów – nie byłby tym, czym się wydaje, gdyby nie muzyka Badalamentiego. I tylko niektórzy zastanawiają się, czy kompozytor słyszał młodszą o prawie dekadę piosenkę The Funeral Party The Cure…
„Twin Peaks: Fire Walk with Me” (1992)
Kinowa wersja słynnego serialu była swego czasu bardzo krytykowana – niesłusznie i ze szkodą dla muzyki Badalamentiego, który z wielką klasą i wyczuciem rozwinął tematy znane z telewizyjnej wersji opowieści o Laurze Palmer. Muzyka jest bardziej jazzująca, bardziej melancholijna i bardziej mroczna – już sam temat tytułowy wywołuje gęsią skórkę. Poza tym na płytę trafiły dwa utwory duetu Thought Gang (Lynch i Badalamenti), dwie solowe kompozycje Lyncha, jedna piosenka Julee Cruise i wprost rewelacyjna ballada Sycamore Trees (z muzyką Badalamentiego i tekstem Lyncha) w genialnej interpretacji wokalnej Jimmy’ego Scotta. Muzyka, która tylnymi drzwiami przedostała się do kolektywnej świadomości i została tam na dobre. I na złe.
„La Cité des enfants perdus” (1995)
Po sukcesach u Lyncha rozsupłał się worek z propozycjami – zarówno ze świata filmu, jak i spoza niego. W kolejnych latach Badalamenti współpracował więc z Davidem Bowie, Pet Shop Boys, Paulem McCartneyem i Orbital, skomponował też temat główny na Letnie Igrzyska Olimpijskie ’92 w Barcelonie i soundtrack do filmu Miasto zaginionych dzieci Jean-Pierre’a Jeuneta i Marca Caro, w tym wspaniałą piosenkę Who Will Take My Dreams Away? z udziałem Marianne Faithfull – to jakby duchowy następca Sycamore Trees z Twin Peaks: Ogniu krocz za mną. Pozostałe utwory są instrumentalne; są również zachwycająco piękne i znakomicie oddają atmosferę świata z posępnej baśni czy raczej koszmarnego snu, jaki stał się udziałem One i Miette.
„Arlington Road” (1999)
Thriller polityczny Marka Pellingtona z Jeffem Bridgesem i Timem Robbinsem w rolach głównych ogląda się z pewną dozą zaangażowania, aż do oderwanego od rzeczywistości finału. Zanim jednak to nastąpi, twórcy dwoją się i troją, żeby widzowi udzieliła się gęsta atmosfera na granicy paranoi, w czym na pewno pomaga muzyka Badalamentiego (dwa utwory napisał duet Tomandandy, lecz są one z gatunku niekoniecznych). Jest to mieszanka tradycyjnych orkiestracji i elektronicznego hałasu – szorstka, pełna dysonansów i ostrych brzegów, o niemal industrialnym rodowodzie, podkreślająca napięcie ekranowych wydarzeń. To muzyka zupełnie inna od tej, którą Badalamenti tworzył dla Lyncha, co jest twardym dowodem na wszechstronność kompozytora.
„The Straight Story” (1999)
Najbardziej nietypowy film Davida Lyncha, stworzony na przekór jego zwyczajowej estetyce. Zgodnie z tytułem – prosta historia zilustrowana dodatkowo równie nieskomplikowaną ścieżką dźwiękową z naleciałościami Americany, czyli typowymi dla country i bluegrass dźwiękami gitary akustycznej i skrzypiec (Laurens Walking). Pastoralna muzyka pełna ciepła, nostalgii i emocji, które nieustannie towarzyszą widzom w podróży z Alvinem Straightem przez prowincjonalną Amerykę (vide wzruszające smyczki w Final Miles). Wystarczy włączyć ten album, aby przed oczami stanęły asfaltowe drogi pośród rozległych pól kukurydzy i inne bezkresne krajobrazy. Fakt, że Badalamenti nie dostał za tę pracę (ani za żadną inną) Oscara wiele mówi o tej nagrodzie.
„Mulholland Drive” (2001)
Kolejna odsłona współpracy z Lynchem i kolejny wielki triumf. Jeśli jednak Prosta historia była najbardziej pogodnym filmem Lyncha, to Mulholland Drive jest zdecydowanie najmroczniejszym – i taka jest też muzyka Badalamentiego, utrzymana w rembrandtowskich czerniach i minorowych tonacjach. Niektóre tematy kompozytor napisał samodzielnie, inne zaś powstały we współpracy z reżyserem; są tu również owoce kooperacji Lyncha z Johnem Neffem i kilka piosenek (Sonny Boy Williamson, Linda Scott, Milt Buckner i Rebekah Del Rio w pamiętnej, przejmującej interpretacji Crying). Wszystko to składa się na eklektyczną całość, która od pierwszych do ostatnich sekund nie daje spokoju, uwodzi, uwiera, niepokoi i przeraża. Zupełnie jak sam film.
„Evilenko” (2004)
Włosko-angielski film Davida Grieco, inspirowany makabryczną działalnością seryjnego mordercy Andrieja Czikatiły, miał tylko dwa atuty: aktorską kreację Malcolma McDowella i muzykę Angelo Badalamentiego. Słychać tu dalekie echa ścieżki dźwiękowej do Twin Peaks, zwłaszcza w utworze pod znamiennym tytułem Holocaust of the Children. Z kolei Theme From Evilenko zbudowano z zaledwie kilku nałożonych na siebie warstw syntezatorów, ale to wystarczy, żeby stworzyć jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Bodaj największe wrażenie robi tutaj Evilenko’s Dark Fairy Tale z przeraźliwym wrzaskiem dziecka w finale. Do tego bardzo smutna piosenka Angels Go to Heaven zaśpiewana przez nieżyjącą już Dolores O’Riordan z grupy The Cranberries.
„Dark Water” (2005)
Amerykański remake japońskiego horroru był taki, jak ogromna większość remake’ów – zupełnie zbędny i niedorównujący oryginałowi. Jednym z nielicznych jasnych punktów tej niepotrzebnej produkcji była muzyka Badalamentiego, który jak nikt inny potrafił tworzyć przerażający nastrój za pomocą dźwięków. Ścieżka dźwiękowa towarzysząca filmowi Waltera Sallesa opiera się głównie na instrumentach dętych i smyczkowych; jest minimalistyczna, wręcz powściągliwa – Badalamenti unikał dźwiękowych odpowiedników jump scare’ów, bo wiedział, że czasami najbardziej przerażające jest to, czego nie słychać, a co jest tylko zasugerowane. Większość utworów to krótkie szkice, a jednak mnóstwo w nich podskórnego napięcia i grozy.
„Twin Peaks: Limited Event Series Original Soundtrack” (2017)
Twin Peaks po raz trzeci i ostatni, ale chyba nie mogło być inaczej. Płyta z muzyką z trzeciego sezonu serialu zawiera zarówno nowe, jak i stare kompozycje Badalamentiego, ale wszystkie one są nad wyraz spójne i gdyby nie informacje we wkładce, nie sposób byłoby wskazać czas powstania. Poza tym sporo tu dark ambientu i sound designu Deana Hurleya i Davida Lyncha, a także utwory Thought Gang, Muddy Magnolias, Johnny’ego Jewela i Chromatics. Centralne miejsce zajmuje Tren dla ofiar Hiroszimy – wstrząsająca kompozycja Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu Witolda Rowickiego i Orkiestry Filharmonii Narodowej w Warszawie, znakomicie wykorzystana w jednej z najbardziej pamiętnych sekwencji serialu. Wielkie zakończenie wspaniałej współpracy.
Suplement: Warto też sięgnąć po soundtracki z filmów Lyncha, na których utwory Badalamentiego przeplatają się z muzyką innych wykonawców: Wild at Heart (1990) i Lost Highway (1997). Inne godne uwagi ścieżki dźwiękowe to m.in. A Nightmare on Elm Street 3 (1987), Cousins (1989), The Comfort of Strangers (1990), Secretary (2002), Un long dimanche de fiançailles (2004), The Edge of Love (2008) oraz muzyka do gry Fahrenheit (2005).