search
REKLAMA
Zestawienie

NAJSTRASZNIEJSZE sceny w filmach Z LAT 80.

Które sceny z filmów lat 80. szczególnie przerażają?

Krzysztof Dylak

31 października 2022

REKLAMA

Lubimy się bać przed ekranem. Stwierdzenie może banalne, oklepane, ale nadal prawdziwe. Każda dekada ma w swojej kolekcji filmy ze scenami mogące wywołać strach różnymi metodami. Czasami suspensem, znakami, domniemaniem, tajemnicą, rzeczami w ukryciu i niewidocznymi gołym okiem za to działającymi na wyobraźnię. Z drugiej strony może to być forma dosadności i dosłowności przy ukazywaniu krwawej przemocy i bezpośredniej brutalności. Bywa też tak, że twórcy miksują obie taktyki. Lata 80. serwują nam w menu tego rodzaju filmowe dania do straszenia, czasem sąsiadujące nawet z przerażeniem. Mniej lub bardziej oczywiste, nie tylko wywodzące się z kina grozy. Straszne sceny można rozumieć jako stymulator  spokrewnionych emocji, czyli na przykład szok lub wstrząs. Pochodzą one zarówno z kina rozrywkowego, jak i niekomercyjnego. Filmowy strach posiada bowiem różnorodny wizerunek, przybierając rozmaite twarze.

SUBIEKTYWNY WYBÓR Z PODZIAŁEM NA ROCZNIKI.

UWAGA NA SPOILERY!

1980

Odmienne stany świadomości

Brytyjski obrazoburca i ekscentryk Ken Russell przenosi się do Ameryki i zabiera się za kino gatunkowe. Odmienne stany świadomości traktują o zgubnych skutkach eksperymentu na ludzkim umyśle. Główny bohater, naukowiec Eddie Jessup, dąży do rozwikłania teorii ewolucji i przeprowadza doświadczenia na własnej osobie, zażywając psychodeliki i substancje o podobnych właściwościach. Umieszczony w zamkniętych komorach doznaje intensywnych, niepokojących i nasyconych religijną symboliką wizji zarówno w swoim instytucie, jak i później po zażyciu halucynogennego wywaru z grzybów podczas eskapady do Meksyku i udziału w obrzędzie plemienia Hinchi. Z czasem badania wymykają się spod kontroli i mężczyzna zaczyna przechodzić metamorfozę. Jak wspomniałem, wizje Jessupa są psychodeliczne i bardzo niespokojne, pasujące do surrealistycznego horroru. Obraz Russella właściwie można nazwać takim horrorem naukowym z dość pretensjonalną historią miłosną w tle jako morałem historii, a reżyser przemyca ze swoich kontrowersyjnych Diabłów kilka trików wizualnych w postaci bluźnierczych, pogańskich motywów. Pamiętam jak za pierwszym seansem, kiedy byłem nastolatkiem, ten atak zmasowanych, progresywnych efektów wizualnych działał na moje zmysły i z obawą, a zarazem ciekawością, obserwowałem, jak William Hurt wchodzi przedtem do kapsuły, żeby kontynuować coraz bardziej ryzykowne eksperymenty, chociaż groziło to w najlepszym wypadku utratą zmysłów. Fragmentem, który najbardziej może zadziałać jako wywoływacz strachu, jest dla mnie moment, gdy Jessupa chce pochłonąć nicość, bohater staje się materią, a siła energetyczna podczas tego procesu jest tak duża, że w laboratorium pękają szyby, a hydrauliczne rury samoistnie się wykręcają. Nawet po dziś dzień robi niemałe wrażenie w przeciwieństwie do sceny przemiany w małpę, która po latach wydaje się niezamierzenie komiczna. Co ciekawe, dzieło Russella jest jednym z bardzo nielicznych obrazów podchodzących pod gatunek horroru, w którym żadna osoba nie ginie.

Cannibal Holocaust

Cannibal Holocaust (pozostanę przy oryginalnym tytule) zasłużył sobie na miano klasyka tzw. shockerów, łącząc horror typu gore ze stylem paradokumentalnym. Ekspedycja żądnych wrażeń i sensacji mieszczuchów na tereny zamieszkałe przez plemiona kanibali kończy się naprawdę źle. Brak poszanowania dla tutejszych zwyczajów i barbarzyńskie wybryki grupy dziennikarzy to sceny, które są w stanie zaszokować i zszarpać nerwy niejednemu widzowi. Oglądamy realne zabijanie zwierząt (patroszenie piżmaka i żółwia), gwałty i zbrodnie na tubylcach, z drugiej zaś strony krwawe rytuały członków plemienia np. egzekucja na kobiecie jako kara za niewierność. Jednak to człowiek z miasta okazuje się największym dzikusem. Materiał na taśmie odtworzony w drugiej połowy filmu pokazuje krok po kroku, w jaki sposób reporterzy zasłużyli sobie na okrutną śmierć włącznie z rozczłonkowaniem ich ciał. Warto wspomnieć o ilustracji muzycznej towarzyszącej tym wszystkim sekwencjom, użytej na zasadzie kontrastu – w jednej chwili słyszymy łagodną, sielską melodię rodem z filmu wakacyjnego, po czym przechodzi ona w wywołujące ciarki  brzmienie pasujące do tego, co widać na ekranie.

Piątek trzynastego

Jeden z pierwszych i nadal najbardziej znanych slasherów, pierwsza odsłona serii dotycząca morderstw na turystach spędzających beztroskie chwile nad jeziorem Crystal Lake. Sceną będącą klasykiem gatunku, najbardziej rozpoznawalnym momentem cyklu i w ogóle topowym jump scare’em w tamtym okresie, jest oczywiście sekwencja z bohaterką w kajaku na środku jeziora. Nie wdając się w szczegóły, odsyłam do zestawienia na temat najlepszych filmowych jump scare’ów.

Lśnienie

I tutaj nie trzeba się wielce rozpisywać. Sceny z Lśnienia chyba zawsze będą trafiać na wszelkiego rodzaju rozpiski w kwestii filmowego horroru. Mnóstwo tutaj momentów, które śmiało można ukoronować jako esencję artystycznej grozy. To jedno z tych dzieł, o których napisano już praktycznie wszystko, co nie przeszkadza kolejny raz o nim przy okazji napomknąć. Here’s Johnny, ikona omawiana, opisywana w niezliczonych ilościach. Potok krwi z windy i bliźniaczki w wizjach Danny’ego to też klasyka. Jedno zdanie na kartkach pisanej powieści przez Jacka jako ponowny dowód jego obłędu plus scena na schodach z kijem bejsbolowym w rękach Wendy były w kilkunastu zestawieniach. Jack w pokoju 237 podobnie. Perfekcja w potęgowaniu atmosfery, operowaniu światłem, dźwiękiem i kolorem wraz z dopracowanym montażem i pracą aktorów sprawia, że sekwencje z Lśnienia będą lśnić jeszcze długie lata.

1981

Skanerzy

David Cronenberg buduje swoje filmowe portfolio jako przyszły władca cielesnego horroru. Skanerzy to kolejny punkt rozwoju w karierze Kanadyjczyka, jest to fantastycznonaukowy odłam kina grozy, dziś może wydawać się nieco zardzewiały, wówczas był jednak na tyle inspirujący, iż zdołał zapoczątkować kilka kontynuacji i reebotów. Co do sceny, to myślę, że każdy miłośnik gatunku i twórczości Cronenberga nie zdziwi się jej wyborem. To moment, gdy jeden z telepatów, chcący wykorzystać swoje zdolności w niecnych celach, demonstruje umiejętność wpływania na drugiego człowieka bez dotyku, za pomocą samych myśli. Na specjalnym pokazie prowadzonym przez innego skanera, chcącego przeprowadzić próby skanowania na gościach konferencji, grany przez Michaela Ironside’a antagonista, Revok nieoczekiwanie metodą psychokinezy doprowadza do eksplozji głowy telepaty na oczach publiczności, siedząc obok niego.

Opętanie

Opętanie to dramat o rozpadzie małżeństwa w ujęciu metaforycznego i eksperymentalnego horroru. Andrzej Żuławski stworzył go na podstawie własnych problemów w małżeństwie z Małgorzatą Braunek. Powstał film dziwaczny i frenetyczny z histerycznym aktorstwem – bohaterowie Sama Neilla i Isabelle Adjani zachowują się, jakby byli pod wpływem silnych środków odurzających. Film podchodzi pod berliński rodzaj giallo z awangardowym temperamentem. Dwa momenty zapisały się w gatunku europejskiego kina grozy. Pierwszy to obłąkane poronienie Adjani w metrze, aktorka dosłownie i w przenośni wycisnęła z siebie wszystkie soki. Drugi fragment to kopulacja kobiety z oślizgłą istotą z mackami formującą się na kształt człowieka na oczach męża bohaterki.

The Prowler (Zabójca Rosemary)

Jeden z lepszych slasherów dekady kontynuujący tradycje z Halloween i Piątku trzynastego. Zabójstw tym razem dokonuje nieznany sprawca w bojowym mundurze żołnierza i choć są one całkiem znośnie nakręcone jak na tamte czasy, to jednak na mnie zadziałała ostatnia scena jump scare’owa zbliżona klimatem do finału Carrie czy właśnie przytoczonego w tym zestawieniu końcowego fragmentu z Piątku trzynastego. Bohaterka po zabicia zabójcy – marudera – wraca do akademika, gdzie zastaje zwłoki zamordowanych przez niego studentów. Martwy chłopak w kabinie prysznicowej w pewnym momencie zdaje się ożywać i próbuje chwycić dziewczynę, co okazuje się złudzeniem. Bez pomocy terapeuty z pewnością się nie obędzie, a ja dzięki tej scenie w nastoletnich latach miałem kłopoty z zaśnięciem.

1982

Coś

Nie będzie raczej przesadą stwierdzenie, że Coś Carpentera wraz ze Lśnieniem Kubricka królują w zestawie horrorów lat 80. Wynik plebiscytu czytelników film.org na najlepszy horror tej dekady mówi sam za siebie. Oba filmy w sumie mają sporo wspólnego: izolacja bohaterów, motyw szaleństwa w odosobnieniu, zimowa otoczka, uczucie klaustrofobii i zagrożenia. U Kubricka były widma i szalony Jack Nicholson, u twórcy Halloween jest kosmiczny kameleon, monstrum kopiujące swoje ofiary. Pamiętam, że kiedy byłem nastolatkiem, Coś dość często emitowano w telewizji, scena z psami w zagrodzie – kiedy w jednym z nich zagnieździła się kreatura z kosmosu atakująca pozostałe Husky – wryła mi się w pamięć i nawet teraz jest w stanie przestraszyć. Efekty transformacji poczwary zasługiwały przynajmniej na nominację do Oscara, robota z gatunku: czapki z głów, bez komputerowych sztuczek, sama praktyka. Dla Akademii były wtedy chyba zbyt mocne. Dotyczy to zarówno sceny przemiany Benningsa i Palmera podczas testu krwi, która sama w sobie trzyma w napięciu, reanimacji Norrisa, jak i końcowego wcielenia Blaira poprzedzonego oryginalnym pozbawieniem życia Garry’ego z potraktowaniem jego skóry na twarzy jak gumy. Sceny grozy z The Shining i The Thing to perełki gatunku, duma lat 80. w kwestii straszenia odbiorcy.

Duch

Film Tobe’a Hoppera można nazwać horrorem familijnym, bliższym klimatom dzieł Stevena Spielbierga (zresztą producenta obrazu), aniżeli reżysera Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Jednak, jeśli chodzi o tematykę walki ze złośliwymi duchami, może stanowić wzór, ponieważ da się wyłapać kilka pomysłów, z których czerpali przyszli twórcy, np. James Wan w swojej Obecności. Fragmenty Poltergeista dzisiaj, co niektórych mogą bawić, lecz w chwili powstania z pewnością co drugi widz mógł chować głowę pod kołdrę na widok takich momentów jak: ożywione drzewo za oknem domu rodziny, które przebija w nocy szybę gałęziami, porywa nimi chłopca i próbuje go pożreć. Inna sekwencja tym razem pokazuje żywą zabawkę klauna chcącą wciągnąć go pod łóżko. No i oczywiście moment, gdy JoBeth Williams podczas ulewy wpada do wykopanego dołu będącego cmentarzyskiem, kobiecie ukazują się szkielety pochowanych tam ludzi wyłaniające się z błota.

REKLAMA