Najlepsze sceny z BATMANEM

Z okazji premiery Batmana Matta Reevesa postanowiliśmy wybrać naszym zdaniem najlepsze dotychczasowe sceny z udziałem Batmana (lub Bruce’a Wayne’a) w całej historii wielkoekranowych występów tej kultowej postaci.
Natalia Hluzow
1. „Jestem Batmanem” (Batman) – z historycznego punktu widzenia jest to prawdopodobnie najważniejsza scena z filmów o Batmanie i jedna z najważniejszych w dziejach całego gatunku. U schyłku lat 80. Tim Burton jako pierwszy zabrał widzów do Gotham City spowitego mrokiem, skażonego nikczemnością i pełnego niebezpiecznych dziwadeł i wykolejeńców, którzy próbują przejąć kontrolę nad miastem. Batman Burtona nie był bajką dla dzieci, a Zakapturzony Mściciel miał niewiele wspólnego z postacią, którą w latach 60. kreował na małym i dużym ekranie Adam West. Kiedy Michael Keaton w 1989 roku wypowiadał swoje pierwsze I’m Batman, otwierał nowy rozdział kina rozrywkowego i stawiał fundamenty pod wszystkie późniejsze filmowe wcielenia Mrocznego Rycerza, które kochamy i o które spieramy się do dziś.
2. Upadek Mrocznego Rycerza (Mroczny Rycerz powstaje) – pierwsza walka między Batmanem a Bane’em to scena, której trudno przyglądać się spokojnie. Oto symbol, mit i ikona przegrywa w starciu z silniejszym, choć wykorzystuje swoje najlepsze ciosy i triki. Wszystkie okazują się jednak niewystarczające. Bane dosłownie łamie Mrocznego Rycerza. Fizycznie i psychicznie, choć zdawało się, że po śmierci Rachel nie ma już czego złamać. Batman jednak dopiero tutaj zostaje doprowadzony do ostateczności. I to nie w furii i gniewie, lecz w bezsilności i desperacji. By uczynić scenę jeszcze bardziej niekomfortową w odbiorze, Christopher Nolan zrezygnował w niej z muzyki, dzięki czemu usłyszeć można każdy cios i każde słowo, którym Bane poniża swojego przeciwnika uginającego się pod jego kolejnymi ciosami i wreszcie leżącego u jego stóp. Taki obraz Batmana na ekranie to rzadkość. A umiejętne wprowadzenie widza w stan stresu, niepokoju, przerażenia i poczucia beznadziei to wielka sztuka. Dlatego walka w kanałach to nie tylko jedna z najlepszych scen w całej trylogii Nolana, lecz jedna z najlepszych scen w historii filmów o Batmanie.
3. „Pocałunek” pod jemiołą (Powrót Batmana) – Catwoman w wykonaniu Michelle Pfeiffer to jedna z najciekawszych kobiecych postaci w dziejach kina, której wyrazistość i ekscentryczność są szczególne nawet jak na galerię Burtonowskich postaci. Kobieta Kot w Powrocie Batmana nie jest żadną sexy kotką. Jest wypuszczonym z klatki norm społecznych zwierzęciem, które daje ujście swojej złości i pierwotnym instynktom. Jest dzika, drapieżna, wyzwolona i nieokiełznana, także jeśli chodzi o jej pociąg do Batmana. W tej roli bardzo łatwo można było przeszarżować, jednak aktorsko Pfeiffer w każdej scenie spada na cztery łapy. Nawet wtedy, gdy – w myśl zasady „albo grubo, albo wcale” – niczym rasowa kocica liże Batmana po twarzy podczas jednego z ich starć. Trudno się dziwić, że po takim występie sieć McDonald’s zrezygnowała z pomysłu dodawania do zestawów Happy Meal zabawek związanych z filmem.
4. Opowieść o złodzieju z Birmy (Mroczny Rycerz)
Alfred to sumienie i zdrowy rozsądek Bruce’a Wayne’a, którego superheros nie zawsze chce słuchać, ale który na pewno zawsze wie, co powiedzieć. Na opowieść Alfreda, która ma pomóc Bruce’owi zrozumieć, z kim mierzy się, stając do walki z Jokerem, składają się dwie sceny. Podczas pierwszej przytacza on historię ukrywającego się w lasach Birmy bandyty, który kradł bezcenne kamienie, po czym wyrzucał je gdzie popadnie. W rozmowie tej pada słynny cytat o ludziach, którzy chcą tylko patrzeć, jak świat płonie. Druga scena następuje dużo później. Alfred zdradza wówczas, jakim kosztem udało im się owego bandytę schwytać. Ten świetnie napisany i doskonale podany przez Michaela Cane’a monolog idealnie charakteryzuje Jokera, podkreślając, jak niebezpiecznym i trudnym do pokonania jest złoczyńcą. Jest też intrygujący z filozoficznego punktu widzenia i skłania do pozafilmowych refleksji nad istotą zła i dopuszczalnymi sposobami jego zwalczania.
5. Przesłuchanie Jokera (Mroczny Rycerz)
Scena, bez której tego typu zestawienia po prostu nie mają sensu. Scena, która jest kwintesencją relacji Batman–Joker, popisem możliwości obydwu postaci, a także dowodem aktorskiego geniuszu Ledgera i kunsztu reżyserskiego Nolana. Gdyby ktoś totalnie niezaznajomiony z kinem superbohaterskim chciał szybko zrozumieć, dlaczego Jokera nazywa się potocznie nemezis Batmana, z tego fragmentu dowiedziałby się wszystkiego. I nie chodzi tylko o słowa, które padają z ust arcywroga Mrocznego Rycerza. Chodzi też o to, jak działają one na głównego protagonistę, jak pozbawiają go hamulców i jak doprowadzają go do skrajności. Spotkania Zakapturzonego Mściciela i Księcia Zbrodni z Gotham City zawsze budzą emocje, jednak nikomu nigdy nie udało się przedstawić na ekranie ich konfrontacji lepiej i opowiedzieć o ich współzależności precyzyjniej, niż zrobili to twórcy Mrocznego Rycerza w ciągu tej jednej pięciominutowej sceny.
Podobne:
Łukasz Budnik
1. Walka w magazynie (Batman v Superman) – zdecydowanie moja ulubiona sekwencja akcji z udziałem Batmana, kojarząca się mocno z grami z serii Arkham. Batman-Affleck jest tu prawdziwą bestią, która budzi grozę, wydaje się niepowstrzymaną siłą, używa strategii, sprytu i prze do przodu bez względu na wszystko. Nic dziwnego, że w uniwersum Snydera Batman budzi taki postrach.
2. Descent into mystery (Batman) – ta scena to po prostu wybitne audiowizualne doświadczenie. Wspaniała muzyka Elfmana, bezbłędne aktorstwo Keatona, mrok, imponujący Batmobil… Klimat wprost wylewa się z ekranu. Zawsze żałuję, że to taka krótka scena.
3. „I am Batman” (Batman) – koleżanka powyżej napisała o tej scenie wystarczająco dużo, pozostaje mi dodać, że każdorazowo generuje ona ciarki na całym ciele i utwierdza mnie w fakcie, że to Keaton (przynajmniej do tej pory) jest najlepszą ekranową inkarnacją Batmana.
4. „It’s not who I am underneath…” (Batman – Początek) – nie jest to powszechna opinia, ale to właśnie pierwszą część trylogii Nolana lubię najbardziej. Żałuję, że Nolan w kolejnych odsłonach mocno odskoczył w swój „realizm”, przez co nawet Gotham City stało się mocno zwyczajne i nudne. W Początku czuć jeszcze pewną komiksowość tego miejsca. Gdy Bruce pośrednio wyznaje Rachel, kim jest, a potem wyskakuje i mknie nad Narrows na pelerynie w akompaniamencie muzyki Zimmera i Newtona-Howarda, zawsze jestem mocno podekscytowany i czuję, że właśnie oglądam narodziny bohatera.
5. Eksplozja klauna (Powrót Batmana) – cóż powiedzieć, złośliwy uśmiech Keatona pod maską Batmana chwilę przed tym, jak rzezimieszek przebrany za klauna eksploduje od własnego ładunku, to scena, która na zawsze utkwiła w mojej świadomości.
Filip Pęziński
1. „Jestem Batmanem” (Batman) – muszę powtórzyć przed przedmówcami, ale nie ma bardziej ikonicznej sceny w całej historii filmowej marki Batmana i prawdopodobnie nigdy już nie będzie. To pierwszy raz, kiedy w historii Hollywood widzimy PRAWDZIWEGO Batmana i chociaż nie musi się nam przedstawiać, to robi to z niesamowitą klasą. W moim wymarzonym świecie lata przed 1989 rokiem powinniśmy uznawać jako „przed naszą erą”.
2. „On tam jest…” (Batman) – Vicky Vale zostaje wpuszczona przez Alfreda do Bat-jaskini, zaczyna zauważać szaleństwo sytuacji, w której się znalazła, ale mimo to z nadzieją pyta ukochanego, czy spróbują się kochać. Bruce wskazuje na Jokera i odpowiada: „Chciałbym, ale on tam jest i mam robotę do wykonania”. Trudno o scenę lepiej definiującą tę postać.
3. Taniec z Seliną (Powrót Batmana) – jedna z moich ulubionych scen w historii kina. Niesamowita realizacja, znakomita gra aktorska Michelle Pfeiffer i Michaela Keatona, w końcu obezwładniająca puenta: miłość nie jest dla Bruce’a i Seleny, są zbyt zniszczeni przez swoją samotność i szaleństwo… Ważny detal: na balu maskowym tylko oni nie są przebrani. Swoje maski noszą każdego dnia.
4. Skok do jaskini (Batman – Początek) – moja ulubiona scena w ulubionej odsłonie trylogii Nolana. Moment, w którym Batman wiezie do swojej jaskini otrutą ukochaną, kątem oka zauważa, że ta traci przytomność, więc wykrzykuje jej imię i jednocześnie przeskakuje Batmobilem nad przepaścią prowadzącą do jego jaskini, to prawdziwy zastrzyk emocji i adrenaliny. Uwielbiam.
5. Martha (Batman v Superman: Świt sprawiedliwości) – scena, która stała się memem. Niesłusznie, bo nie chodzi w niej o zbieżność imion, ale ostatni ludzki odruch Batmana, ostatnie niewinne wspomnienie. Obłędnie zagrany przez Bena Afflecka moment, pełen nieludzkiego bólu i skrywanego przez dekady cierpienia okrzyk: „Dlaczego powiedziałeś jej imię?!”. Czuć tu cały ból i tragizm Wayne’a.
Maciej Niedźwiedzki
1. Sekwencja w Prewitt Building (Mroczny Rycerz) – operatorskie, montażowe, reżyserskie i muzyczne mistrzostwo świata. Dwie jednostki SWAT, zakładnicy, najemnicy, podstęp Jokera i Człowiek-Nietoperz w swojej topowej dyspozycji. Mogę oglądać bez końca.
2. Batman wraca po 8 latach (Mroczny Rycerz powstaje) – pojawienie się Batmana po długiej nieobecności jest przez Christophera Nolana znakomicie dramaturgicznie zbudowane. Monumentalna realizacja – szerokie plany na miasto, pogoń kilkudziesięciu rozświetlonych radiowozów – wydaje się jak najbardziej zasadna. Wtedy widać, że za to kino odpowiadają profesjonaliści. Zachwyt za każdym razem.
3. Zabawa w chowanego na makiecie Gotham City (Batman: Maska Batmana) – intrygująco zaaranżowana scena, z niewątpliwym, ale nie nachalnym symboliczym bagażem. Batman i Joker to postaci większe niż życie, posągowi bohaterowie popkultury zdecydowanie wyrastający poza własne uniwersum. Twórcy Maski Batmana oczywiście o tym wiedzą i pozwolili sobie, by potraktować to literalnie.
4. Batman ratuje Vicky Vale w muzeum (Batman) – nikt tak nie wskakuje przez przeszklony sufit jak Michael Keaton. Wcześniej Tim Burton podnosi napięcie, zagęszcza atmosferę i osacza bezbronną fotografkę. Batman wie, co to timing i widowiskowa teatralność. Na chwałę jego i superbohaterskiego kina.
5. Batman niezniszczalny (Batman Forever) – schwytany w pułapkę peleryną osłania się przed ogniem. Później zasypany tonami piasku i gruzem. Nawet bez pomocnej dłoni Dicka Graysona Batman by się z tego wykaraskał. W trakcie tej sceny Dwie-Twarze krzyczy: „Why can’t you just die”. Because.