Najlepsze filmy SCIENCE FICTION lat 80.
Lata osiemdziesiąte obfitują w klasyczne już dzieła gatunku SF, które zapoczątkowały franczyzy znane i kochane do dziś. Choć niektóre produkcje z tego okresu były tandetne i pełne prowizorycznych efektów specjalnych, to mimo wszystko oglądało się je z zapartym tchem. Większość to jednak absolutne klasyki kina science fiction, bez których nigdy nie zaczęłoby się wiele karier filmowych i reżyserskich.
Łowca androidów (1982)
Porażka w box offisie, a dziś dzieło kultowe, bez którego wiele osób nie wyobraża sobie kina science fiction. Powstało ono na bazie powieści Philipa K. Dicka, pisarza, który wciąż otoczony jest kultem. Produkcja wygląda bajecznie, wykorzystuje w sposób niezwykle przemyślany efekty specjalne, aby stworzyć własny niesamowity świat, co wsparte jest świetnymi rolami aktorskimi, w tym jakże kapitalnego Rutgera Hauera, oraz muzyką Vangelisa, którą zna chyba każdy fan gatunku. Istotna w tym wszystkim okazuje się także ludzka historia. Dzieło Ridleya Scotta próbuje zgłębić kwestię tego, kto jest, a kto nie jest człowiekiem i co to w ogóle oznacza. Zdaniem niektórych najlepszy film science fiction w historii kina. I trudno się z tym osądem nie zgodzić. Aktorstwo, reżyseria, kultowy już finałowy monolog Rutgera Hauera – to wszystko składa się na dzieło kompletne.
Terminator (1984)
Podobne wpisy
Po debiucie Jamesa Camerona, filmie Piraniq 2: Latający mordercy, nikt nie spodziewał się, że w przyszłości reżyser porzuci ścieżkę wytyczoną przez Rogera Cormana i zacznie robić filmy o statusie kultowym. Tak też jest w przypadku Terminatora. To, co najbardziej uderza w tym klasyku, to fakt, iż jest to tak naprawdę spektakl trójki aktorów umieszczonych w dystopijnym świecie, co stanowi efekt uboczny niskiego budżetu opiewającego jedynie na 6 mln dolarów. Jak to często bywa w takich sytuacjach, niedobór środków finansowych okazał się źródłem siły w opowiadaniu historii. Co ciekawe, w filmie nie ma miejsca na sentymenty, a humor serwowany przez reżysera można określić mianem wisielczego. Światowa kultura zmieniła się w momencie, gdy nagi cyborg, grany przez Schwarzeneggera, pojawia się na ziemi. I nic już więcej nie mogło być takie samo, a w szczególności kino science fiction.
Tron (1982)
Kolejne kultowe już dzieło lat 80. Reżyser Steven Lisberger, zafascynowany grą Pong, postanowił stworzyć film i tak powstał Tron. Jak na tamte czasy produkcja zachwycała niesamowitymi efektami specjalnymi – podświetlana animacja rodem z gry komputerowej została połączona z animacją komputerową oraz grą aktorską. Film skierowany był głównie do fanów gier wideo, którzy musieli mierzyć się z przeświadczeniem rodziców, że niszczą one ludzkie umysły. Jeśli nigdy nie grałeś w Pac-Mana czy Space Invaders, prawdopodobnie nie jesteś gotowy na obejrzenie tego filmu. W epoce niesamowitych efektów specjalnych Tron dalej pozostaje ciekawym wizualnie dziełem, generującym nie jeden, ale wiele wyimaginowanych wszechświatów komputerowych. Używając komputerów jako narzędzi, twórcy filmu dosłownie potrafili wyobrazić sobie dowolny fikcyjny krajobraz, a następnie udostępnić go za pomocą animowanego programu komputerowego. Jeśli to was nie przekonuje, być może zrobi to wspaniała gra aktorów.
Obcy – decydujące starcie (1986)
Na liście ponownie znalazł się James Cameron, jednak w tej franczyzie to Ridley Scott, który pod koniec lat 70. dał światu kultowe dzieło zatytułowane Obcy – ósmy pasażer „Nostromo”, był pierwszy. Sequel, podobnie jak i pierwszy film, obejrzałam bardzo późno, mając lat naście, i nie mogłam pozbyć się skojarzeń z filmami Coś Carpentera oraz Szczęki Spielberga. Pierwsza część Obcego była nie tylko finansowym, ale i artystycznym sukcesem, dlatego przekazanie sequela w ręce innej osoby stanowiło spore ryzyko. W końcu w tamtym okresie wydawało się wysoce nieprawdopodobne, aby jakakolwiek kontynuacja mogła być równa oryginałowi, nie mówiąc już o poziomie doskonałości, jaki Scott uzyskał za pierwszym razem. Problemem było sprawienie, żeby widz, który miał już za sobą seans pierwszego Obcego, podczas oglądania następnego ponownie krzyczał ze strachu. Na szczęście sequel okazał się zdecydowanie równy swojemu poprzednikowi, a wiele razy nawet sugerowano, że jest to lepsza produkcja. Zamiast oferować tylko powtórkę z pierwszego filmu i próbować nakręcić kolejną historię o nawiedzonym domu w kosmosie, reżyser wziął podstawowe elementy pierwowzoru i zawarł je w dynamicznym filmie akcji, dodając wątek emocjonalny pomiędzy główną bohaterką a małą dziewczynką.
Coś (1982)
Czy może być coś lepszego niż połączenie horroru i science fiction? Okazuje się, że na początku lat 80. prawie nikomu nie spodobało się dzieło Johna Carpentera. Film rodził się z trudem. Jego powstaniu towarzyszyły problemy ze znalezieniem reżysera i skryptem. Z pieniędzmi też było niełatwo, ponieważ przy budżecie 15 mln dolarów półtora miliona przeznaczono na stworzenie potwora. Niestety w dniu premiery film nie spotkał się z przychylnymi opiniami recenzentów. Został nawet okrzyknięty mianem najbardziej znienawidzonego filmu wszech czasów. Fani VHS-ów stanęli jednak na wysokości zadania i produkcja bardzo szybko zyskała status kultowej. Obrazowi można zarzucać wiele: tanie efekty, które wcale takie tanie nie były, brak rozbudowanej charakterystyki bohaterów i to, że wcześniejsza wersja (czyli Istota z innego świata z 1951 roku, współreżyserowana przez Howarda Hawksa) była lepsza… Ale czy nie lepiej po prostu odpalić film i rozkoszować się tym jakże mocno angażującym seansem?