Bękarty DC. NAJGORSZE ekranizacje komiksowego giganta
20 maja 2020 roku świat obiegła informacja, że oto rzeczywiście powstaje – w niektórych kręgach kultowa już – wersja reżyserska Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera. Wersja kinowa, którą zobaczyliśmy w 2017 roku, zdecydowanie należy do jednych z najmniej udanych projektów wśród ekranizacji komiksów DC Comics, ale nie jest też filmem, o którym łatwo zapomnieć. Podobnie jak o nawet najgorszych filmach o Batmanie, które świetnie sobie w pamięci popkultury radzą. Inaczej z poniżej wymienionymi tytułami, które zasłużenie wylądowały na śmietniku świata kina i dziś żyją jedynie w pamięci najwierniejszych fanów ekranizacji komiksów.
Bardzo chętnie czytaliście o „bękartach Marvela”, więc zapraszam do zapoznania się z najmniej chlubnymi dziećmi konkurencji.
Nie takie super – Superman III, Superman IV i Supergirl
Warto wiedzieć, że drugi Superman kręcony był jednocześnie z pierwszym i w pierwotnym założeniu oba filmy miały tworzyć spójną, wyreżyserowaną przez Richarda Donnera wizję. W czasie pracy na planie doszło jednak do konfliktu studia z Donnerem, zwolnienia reżysera i zatrudnienia na jego miejsce Richarda Lestera, który ostatecznie figuruje w napisach jako reżyser Supermana II (podczas gdy dekady później światło dzienne ujrzał tzw. Superman II: The Richard Donner Cut, który pierwotny reżyser przygotował z archiwalnych materiałów). Historia dość, trzeba przyznać, podobna do zamieszania wokół Ligi Sprawiedliwości. Różnica polega na tym, że Superman II Lestera został przyjęty bardzo ciepło i Warner zdecydował się na powierzenie mu reżyserii części trzeciej.
Podobne wpisy
Tym razem nie było oczywiście już mowy o kończeniu cudzego dzieła, ale samodzielnie zrealizowanym filmie. Zdecydowano się mocno rozwinąć komediowe, slapstickowe elementy obecne już w części drugiej, a główny trzon akcji przenieść z Metropolis do miasteczka Smallville. W filmie nie powrócił Gene Hackman jako Lex Luthor, za to Superman zmierzył się z bliźniaczym do niego biznesmenem. Niestety, całość oparta była na absolutnie fatalnym scenariuszu, w którym poszczególne wątki się ze sobą nie kleiły, kierunki rozwoju bohaterów okazały się chybione, a wszechobecny humor nietrafiony. Warto odnotować, że Richard Pryor, który został zakontraktowany do jednej z głównych ról, był tak zdegustowany scenariuszem, że zdecydował się urządzić na planie strajk włoski – mimo że znany był z przezabawnych improwizacji, tu trzymał się kurczowo skryptu. Dziś Superman III kojarzony jest już chyba tylko dzięki gifom ze złym, popijającym whisky Supermanem.
Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku kolejnej części serii z nieodżałowanym Christopherem Reeve’em w tytułowej roli Supermana. Superman IV powstawał już nie na fali popularności poprzednika, ale mimo jego chłodnego przyjęcia, a zatem już na wstępie, musiał zmierzyć się z problemem zdecydowanie ograniczonego przez studio budżetu. Film zatem jest nawet czysto realizacyjnie zwyczajnym koszmarem, a jego jedyna udana scena została żywcem wycięta z pierwszego Supermana z 1978 roku. Dodać do tego znów okropny, kuriozalny wręcz scenariusz (tym razem dla odmiany niemal śmiertelnie poważny) i wyraźny montażowy chaos, a dostaniemy tytuł, którego dziś miejsce jest już tylko wśród pokazów typu VHS Hell (właśnie taki odbył się na gdańskim Octopus Film Festival). Warto jednak odnotować fakt, że do marki powrócił w jej finałowej odsłonie Gene Hackman.
Gdzieś po drodze między Supermanem III a Supermanem IV, a dokładnie w 1984 roku, premierę miał spin-off serii, który opowiadał o kuzynce bohatera Christophera Reeve’a (on sam pojawia się tylko w formie zdjęcia). Trudno o Supergirl powiedzieć wiele: to jeden z tych tytułów, o których słusznie się dziś już po prostu nie pamięta. Bardzo nieudany film i nierzetelna ekranizacja komiksu w jednym„”pochwalić się” może za to „imponującym” wynikiem na słynnym portalu Rotten Tomatoes, gdzie uzyskała 9 procent świeżości.