Męski lęk przed waginą. Najlepsze FILMY FEMINISTYCZNE
Persepolis (2007), reż. Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi
Podobne wpisy
Jak już wcześniej wspomniałem, ograniczanie praw kobiet ma miejsce na całym świecie, niezależnie od religii i kultury, znajdując w nich jednak bardzo mocne uzasadnienie. Dzieje się tak w przypadku wielu krajów, gdzie oficjalną religią państwową jest islam. Ofiarami męskiej zabawy w politykę stają się zwykle kobiety i dzieci. Trudno uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Iran był zupełnie inny, co nie oznacza, że rządy szacha Pahlawiego należy przeceniać pod względem oferowanej ludziom wolności. Rządził autorytarnie, czasem nazbyt próbując ręcznie sterować państwową rzeczywistością. Na dodatek wyjątkowo nie sprzyjała mu sytuacja na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza relacje z podburzającym irańskich szyitów Irakiem. Upadek szacha kosztował bardzo wiele, zwłaszcza kobiety. Nowa islamska władza Chomeiniego cofnęła kraj o kilkadziesiąt lat pod względem rozwoju społecznego, a świadkiem tego była bohaterka i autorka filmu Persepolis Marjane Satrapi. Co ważne – i o czym należy pamiętać, oglądając animację – ograniczanie praw kobiet to kluczowy, lecz nie jedyny problem poruszany w produkcji. Drugim znaczącym motywem jest temat wojny, zarówno tej ideologicznej, jak i zbrojnej.
Życie Adeli (2013), reż. Abdellatif Kechiche
Niekiedy można się bardzo pomylić, gdy się nie wie, co jest ukryte za kunsztownie wymalowaną fasadą. W tej chwili przypomniało mi się ekspresowe remontowanie frontów kamienic w Krakowie z okazji wizyty papieża Jana Pawła II. Z zewnątrz wszystko pięknie, a pod maską wywołujący torsje odór. Literacki pierwowzór Życia Adeli, owszem, realizuje feministyczny, a właściwie równościowy ideał walki o akceptację osób o homoseksualnej orientacji seksualnej, ale film jedynie udaje, że ma na celu zmianę czegokolwiek w rzeczywistości. Twórcy realizujący dzieła artystyczne z misją powinni zdawać sobie sprawę, że na wartość owych idei wpływa życie osobiste twórcy. Nie można brać do końca poważne ideowo kreacji Clinta Eastwooda, kiedy pozna się jego stosunek do kobiet i dzieci. Nie da się wierzyć Romanowi Polańskiemu tak jak kiedyś, gdy patrzy się na jego wieloletnią ucieczkę przed wymiarem sprawiedliwości. Nie da się wreszcie powiedzieć, że Abdellatif Kechiche miał czyste, feministyczne intencje, skoro na planie dręczył psychicznie swoje dwie główne aktorki. Robił to w sposób typowo patriarchalny, może nawet o tym nie wiedząc. Ogromna grupa mężczyzn nie zdaje sobie sprawy, że bierze udział w patriarchalnej grze, bo nikt w czasie procesu ich socjalizacji nie powiązał takiego, a nie innego wyuczonego zachowania z określeniem „patriarchat”. Wmawiało się im natomiast, że męskość jako taka to właśnie ta, której wzorców się ich naucza. Przez to w późniejszym życiu nie rozumieją, że kryzys patriarchatu nie oznacza kryzysu męskości. To dwa różne pojęcia. Przypatrzmy się mężczyznom w Życiu Adeli właśnie. Film ten znalazł się w tym zestawieniu jako przykład kina doskonale udającego obraz feministyczny. To jednak, co skrywa się za zasłoną tej produkcji, niszczy jakikolwiek wartościowy humanistyczny przekaz.
The Crown (2016–2021), reż. m.in. Benjamin Caron
Jakkolwiek będzie się oceniać monarchiczny ustrój Wielkiej Brytanii, tak co do jednego należałoby się zgodzić. Kiedy Elżbieta II wstępowała na angielski tron, świat był zupełnie inny niż jest teraz, a ona wciąż jest królową. Przetrwała, w jakiejś mierze z pewnością się dostosowała, ale i sama w sobie jako kobieta zmieniła. Ciągle się zastanawiam, czy jej postawę należy ocenić jako feministyczną, czy tylko udającą postępowość na tyle, na ile pozwalała funkcja monarchy. Trwałość korony brytyjskiej stoi ponad równościowymi ideałami i społecznymi potrzebami. Korona tworzy socjologiczne złudzenie – mniej więcej tego uczyli młodą Elżbietę podstarzali męscy doradcy, którzy nigdy nie mieliby odwagi czegokolwiek zmienić. Przeszłość była dla nich święta, a dla Elżbiety nie było już to tak oczywiste. Jako niedoświadczona królowa musiała jednak postępować tak, jak jej kazano. Na dodatek była kobietą, a jak pokazuje serial, kobiecie na tronie wolno było nieco mniej ze względu na płeć, wiek oraz tradycję. Płeć, wiek, tradycja – z tą irracjonalnie traktowaną triadą Elżbieta zmagała się dziesiątki lat. Żeby przeżyć w męskim świecie, musiała stać się równie bezlitosna jak otaczający ją faceci. Serial The Crown jest feministyczny w tym sensie, że pokazuje bardzo dokładnie zmagania jednej kobiety z całym systemem, z którym nie można do końca wygrać. Można co najwyżej wykorzystać luki w nim, żeby dysponować nieco większym zakresem na zawsze ograniczonej wolności. Nikt nawet nie zadbał o odpowiednie wykształcenie Elżbiety. Tylko dzięki samodzielnemu wysiłkowi uzupełniła luki w wiedzy i nadążyła za zmieniającym się otoczeniem. Dla wielu jej doradców, członków dworu, rządu i premiera lepiej byłoby, gdyby została głupiutkim, sterowalnym królewiątkiem.
Siostry magdalenki (2002), reż. Peter Mullan
Kościół katolicki po mistrzowsku wykorzystał i rozwinął powstałą daleko przed formalnym zaistnieniem chrześcijaństwa ideę dzielenia ludzi na lepszych i gorszych m.in. ze względu na płeć. Kościelny patriarchat jest zapisany w najgłębszej strukturze organizacyjnej Kościoła. Zdefiniowany w Biblii, był potem uściślany kolejnymi soborowymi dokumentami. Najbardziej jaskrawym przykładem kościelnego patriarchatu jest służalcza forma posługi w Kościele kobiet. Produkcja Siostry magdalenki pokazuje jedną z form psychicznego radzenia sobie zakonnic nie tylko z zamknięciem oraz ograniczeniem aktywności biologicznej, ale i z konfliktem, który rodzi się w ich sferze emocjonalnej, gdy stykają się ze świeckimi kobietami. Agresja jest zewnętrznym objawem cierpienia. Siostry św. Marii Magdaleny skierowały ją na swoje podopieczne, kobiety biedne, pozostawione na marginesie życia, samotne matki lub ofiary gwałtów, ale mimo wszystko paradoksalnie bardziej wolne niż ich zakonne opiekunki. Zakonnice więc odgrywały tu rolę typowo męską. Nieświadomie stały się przedłużeniem patriarchalnego świata, który już wcześniej zniszczył ich podopieczne. To się nazywa spirala przemocy. Celnie Peter Mullan ukazał, że na zachowanie zakonnic nałożyło się ich przedzakonne wychowanie, jak również system stworzony przez Kościół, który wręcz powoduje agresję i ułatwia skrywanie jej deprawujących, przestępczych efektów.