search
REKLAMA
Zestawienie

Martwi w chwili przybycia. EKRANOWI NIEBOSZCZYCY

Jacek Lubiński

2 listopada 2020

REKLAMA
Święto Zmarłych to idealny czas nie tylko na wspominanie tych, którzy odeszli, ale też na swoistą celebrację śmierci i wszystkiego, co z nią związane, pielęgnowanie refleksji nad światem duchów. Filmy zgrabnie potrafią łączyć jedno z drugim, wprowadzając w nasze życia odrobinę metafizyki i dystansu do spraw codziennych. Pochylmy się więc nad tymi tytułami, w których narracja obraca się wokół zaświatów, a główny bohater często nie jest żywy… Lekkie spoilery.

Awantura w zaświatach (1941)

Klasyczna fabuła o pomyłce w zaświatach – czterokrotnie zresztą remakowana (w 1968, 1978, 1983 i 2001 roku). Bokser Joe Pendelton przedwcześnie umiera w wypadku, zabrany przez nadgorliwego anioła. Reguły gry zabraniają zwrócić jego duszę do prawowitego ciała, ale może sobie w zamian wybrać inne. A ponieważ jest to coś więcej niż wybór nowego auta, to Joe skrupulatnie podchodzi do całej procedury. To przyjemne, poprawiające humor i tak po prostu szczere dzieło zapoczątkowało wysyp sobie podobnych i popularniejszych produkcji oraz pociągnęło za sobą sequel z Ritą HayworthDown to Earth, podobnie jak oryginał, po latach również przerobiono, acz już z gorszym efektem (Xanadu, 1980).

Szósty zmysł (1999)

Film-spoiler i zarazem najpopularniejszy tytuł w dorobku M. Nighta Shyamalana. Cały twist polega tutaj na tym, że duch nie wie, iż jest duchem, więc żyje sobie jak normalny człowiek i przy okazji zajmuje się psychiatryczną opieką małego chłopca, który twierdzi, iż widzi… duchy. Gdy przedstawić to w ten sposób, fabuła trąci tandetą i mało zaskakującym przebiegiem wydarzeń. I coś w tym jest, bo wzbudzający u widowni zaskoczenie finał jest logicznym następstwem pozbawiającego złudzeń prologu. Ale twórca w piękny sposób myli po drodze tropy, skupiając się przede wszystkim na dramacie poszczególnych jednostek i zaskakując nas jeszcze nie raz w przebiegu akcji. Emocjonalna bomba.

Bez końca (1985)

U Krzysztofa Kieślowskiego fabuła prawi co prawda o kobiecie, która straciła męża i nie potrafi sobie z tym poradzić, ale to właśnie zmarły wprowadza nas w całą historię, wciąż trwając gdzieś tam obok, obserwując biernie i w milczeniu, czekając… Charakterystyczny dla tego twórcy klimat metafizyki i tak zwany realizm magiczny sprawiają, że łatwiej jest przełknąć tę niesamowicie smutną opowieść o życiu i śmierci oraz ich wzajemnym wpływie na siebie. W przeciwieństwie do powyższych dwóch pozycji tutaj nie ma mowy o szczęśliwym zakończeniu, nawet jeśli towarzyszące mu katharsis nie jest pozbawione nutki optymizmu oraz, przede wszystkim, ulgi. Kino niełatwe, ale satysfakcjonujące.

Sok z żuka (1988)

Sympatyczne małżeństwo przeżywa głupi wypadek samochodowy tylko po to, aby po powrocie do domu znaleźć na stole tajemniczy podręcznik dla świeżo zmarłych (obecnie do kupienia na Amazonie!) oraz brak swego odbicia w lustrze. Jakiś czas później ze zgrozą odkrywają, że są martwi, a ich dom sprzedano innym lokatorom… Fantastyczna wizja Tima Burtona, który oferuje nam pokręcony świat poza światem, pełny makabrycznych widoków i potworów, a jednocześnie nie wolny od czysto ludzkich przyzwyczajeń, reguł i wszędobylskiej biurokracji. Mamy więc taki horror w horrorze, choć przeważa jednakże zabawa, przygoda i humor – czarny oczywiście, ale czego oczekiwać od tego typu opowieści, nawet stricte rodzinnych.

Duch i pani Muir (1947)

Czarno-biała klasyka o relacji zjawy starego kapitana i żywej, młodej kobiety dała w zasadzie podwaliny pod wszystkie późniejsze historie tego typu. Wciąż pozostaje przy tym jedną z lepszych, czemu nietrudno się dziwić, patrząc zarówno na obsadę (Gene Tierney, Rex Harrison, George Sanders), jak i osobę reżysera (Joseph L. Mankiewicz – późniejszy twórca Wszystkiego o Ewie i Kleopatry). Starcie dwóch odrębnych charakterów i poglądów na… cóż, życie, to wspaniale oglądający się pojedynek oraz romans w jednym, udowadniający, że nawet śmierć nie jest w stanie przynieść spokoju ducha i unieważnić pewnych rzeczy. To bezbłędne, pełne uroku stare kino w najlepszym wydaniu, co zaowocowało nominacją do Oscara za zdjęcia oraz powstałym na jego bazie serialem telewizyjnym, który pod koniec lat 60. także cieszył się uznaniem.

Tata duch (1990)

Tytuł tej komedii mówi właściwie wszystko – to opowieść o duchu taty, który „wychodzi” ze swojego ciała po wypadku w celu dokończenia interesów i zadbania o bezpieczeństwo swoich dzieci, niemających wszak także i matki. W roli głównej obecnie niesławny Bill Cosby, co sprawia, że całość ogląda się trochę jak pełnometrażowy odcinek jego popularnej wówczas serii Bill Cosby Show. Za kamerą Sidney Poitier, więc film uderza też czasem w poważniejsze tony, aczkolwiek generalnie pozostaje lekką, niezobowiązującą rozrywką, która z uśmiechem podchodzi zarówno do życia, jak i do śmierci. Niezbyt to ambitne, ale może się podobać.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA