Deszcz atrakcji dla miłośników kina gatunkowego. Podsumowanie OCTOPUS FILM FESTIVAL 2021
8 sierpnia 2021 roku w godzinach późnowieczornych nad Gdańskiem przeszła potężna ulewa. Duże krople deszczu ze znacznym impetem spadły na ulicę Elektryków i na plac przed wrzeszczańskim Multikinem, zwracając uwagę uczestników Octopus Film Festival, co pozwoliło na dyskretną ucieczkę festiwalowej ośmiornicy do wód Motławy. Właśnie w takich okolicznościach przyrody zakończyła się czwarta edycja najbardziej nieokrzesanego festiwalu filmowego w Polsce.
Po ubiegłorocznych wyzwaniach organizacyjnych związanych z pandemicznymi obostrzeniami, którym Grzegorz Fortuna, Krystian Kujda i spółka przy zachowaniu reżimu sanitarnego dzielnie stawili czoło, zapewniając miłośnikom kina gatunkowego dawkę normalności w tych trudnych czasach, tegoroczny Octopus Film Festival mógł pozwolić sobie na zdecydowanie więcej. Było to zresztą widoczne już przy okazji ogłoszeń programowych, które uwzględniały niezwykle zaskakujące i rozbudzające wyobraźnię odbiorców atrakcje. Wśród gwoździ programu znalazły się takie wydarzenia jak seans Nagiego instynktu, którego dialogi w charakterystyczny dla siebie zmysłowy, ale i pełen humoru sposób przeczytała Katarzyna Figura, wspaniałe pokazy Muchy Davida Cronenberga w stoczniowej kuźni przywodzącej na myśl pracownię Brundle’a, Łowcy androidów Ridleya Scotta w industrialnych przestrzeniach gdańskiej elektrociepłowni oraz Pi Darrena Aronofsky’ego w specjalnie przygotowanym na tę okazję Plenum.
Poza seansami specjalnymi program czwartej edycji Octopus Film Festival obfitował w mnóstwo interesujących cyklów pokazowych. Uczestnicy wydarzenia mieli bowiem zapewne jedyną w swoim rodzaju okazję zobaczyć na dużym ekranie filmy australijskiego nurtu Ozploitation. Sam skorzystałem z tej możliwości dwa razy, a obejrzane przeze mnie obrazy – Uczciwa gra Mario Andreacchio oraz Pokrewieństwo Tony’ego Williamsa – rozbudziły mój apetyt na kino z kraju kangurów lat 70. i 80. XX wieku. Kolejnym nie mniej ciekawym cyklem okazał się ten o nazwie Modus Operandi. W jego ramach organizatorzy Octopusa zaprezentowali widzom ohydne, brudne, nihilistyczne i pozbawione nadziei filmy o psychopatach. W związku z faktem, że cenię sobie tego rodzaju kino, skorzystałem z okazji i obejrzałem po raz pierwszy w życiu austriacki Strach Geralda Karga, który do głębi wstrząsnął mną swoim realizmem i atmosferą grozy. Biorąc udział w Octopusie, z łatwością doceni się kunszt jego programerów. Po silnym rozedrganiu związanym z obcowaniem z kinem mocnym i przygnębiającym można bowiem wybrać się tu od razu na Malinobranie, aby przywrócić równowagę ciała i ducha. Malinobranie to już stały punkt omawianego wydarzenia, prowadzony rokrocznie przez Michała Oleszczyka. Moim ulubionym filmem zaprezentowanym w tym cyklu był zdecydowanie – pokazywany jednocześnie na trzech ekranach – musical Can’t Stop the Music Nancy Walker. W ramach tegorocznej edycji Octopus Film Festival widzowie mieli również okazję spotkać się na żywo z Michałem Fajbusiewiczem, autorem i prezenterem 997, programu-fenomenu polskiej telewizji, a także z legendarnym rodzimym reżyserem – Markiem Piestrakiem. Retrospektywa filmów Piestraka uświetniła zresztą czwartą edycję gdańskiej ośmiornicy.
Najważniejszym cyklem pokazów czwartej edycji Octopus Film Festival był jednak Konkurs Główny. O miano najpopularniejszej wśród publiczności produkcji walczyło aż 12 tytułów. Wiele z nich zaprezentowano w Polsce po raz pierwszy. Na podstawie seansów Konkursu Głównego można wnioskować, że ambitne światowe kino gatunkowe ma się naprawdę świetnie, ponieważ organizatorzy festiwalu zaserwowali jego widzom prawdziwą ucztę. Moimi ulubionymi filmami tego cyklu były: interesujący, inspirowany słynnym Cube film Meander, klimatyczny horror feministyczny Zasilanie, totalnie absurdalny Mandibles, kampowy Psycho Goreman, epickie fantasy Kręgosłup nocy oraz zwycięzca głosowania publiczności – bezpretensjonalny i twórczy Ale miazga! Alistera Griersona.
Nawiązując do wspomnianej we wstępie ulewy z ostatniego dnia festiwalu, a także parafrazując przepiękne słowa nieodżałowanego Rutgera Hauera w roli Roya Batty’ego z Łowcy androidów, dzięki Octopusowi widziałem rzeczy, którym nie dalibyście wiary. Kultowe sceny najlepszych filmów gatunkowych sunęły po ekranach ustawionych nieopodal stoczniowych żurawi. W doborowym towarzystwie oglądałem elektryzujące występy utalentowanych aktorów. Wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy na deszczu. Szczęśliwie jednak Octopus powróci już za rok, by znów generować piękne emocje i wzruszenia.