search
REKLAMA
Zestawienie

REMAKI filmów SCIENCE FICTION, które są lepsze od ORYGINAŁÓW

6 tytułów. 6 klasyków SF. 6 remake’ów, które są lepsze od oryginału.

Jakub Piwoński

2 maja 2021

REKLAMA

Gdy słyszymy, że zapowiedziano nowy remake, myślimy, że ktoś znowu poszedł na łatwiznę. Tworzenie nowych wersji starych hitów kojarzy się nam bowiem z uwiądem twórczym współczesnego Hollywood, które za kilka dolarów więcej zdoła wyciągnąć z szuflady (lub z zagranicy) zakurzony tytuł i zaprezentować go w odświeżonych szatach. Nie zawsze jednak musi się to wiązać z brakiem jakości. Ba, czasem zdarza się wręcz, że remake jakościowo oryginał przerasta. W historii kina science fiction doszło do takiej sytuacji kilkukrotnie i zawsze tyczyło się to filmów znaczących dla gatunku.

Mucha (1986), reż. David Cronenberg

Na podstawie: Mucha (1958), reż. Kurt Neumann

Porównywanie wersji Muchy z 1958 do tej z 1986 to jak porównywanie ziołowej herbaty do mocnej kawy. Rzecz nie tyle w tym, że coś jest lepsze lub gorsze, ale przede wszystkim inne. Mucha z 1958 rozpoczyna się w sposób zaskakujący, bo od detektywistycznej zagadki, którą w toku obcowania z filmem mamy okazję rozwiązać razem z bohaterami. Napięcie rośnie tu bardzo powoli, dając w finale popis charakteryzacji i efektów specjalnych. Z kolei wersja Cronenberga, jak na dobrą, mocną kawę przystało, daje niesamowitego kopa, ponieważ bierze te wszystkie naukowe lęki zasłyszane w oryginale i przekształca je na znacznie bardziej przerażającą modłę, kładąc silny akcent na cielesnej metamorfozie głównego bohatera. Ta wizualna brawura, której uczestnikiem jest Jeff Goldblum, przeszła do historii gatunku. Podoba mi się w nowej wersji jednak najbardziej to, że unowocześniła, co trzeba, zachowując trzon tej historii i do końca pozostając wyjątkowo oryginalną wersją filmowego melodramatu.

Godzilla vs. Kong (2021), reż. Adam Wingard

Na podstawie: King Kong kontra Godzilla (1962), reż. Ishirô Honda

Najnowsze dzieło studia Warner Bros. przywróciło nam nadzieję na to, że czasy wysokobudżetowego kina przeznaczonego do wielkich ekranów jeszcze do nas wrócą. Idealny film na czas pandemicznego marazmu. Adam Wingard stworzył film z wyjątkowym smakiem i energią, składając jednoczesny hołd dwóm połączonym seriom. Przede wszystkim jednak poprawił to, co nie było możliwe w roku 1962, gdy Honda miał do dyspozycji efekty specjalne oparte na przebieraniu aktorów w gumowe kostiumy. Dziś pierwszy King Kong kontra Godzilla bardzo wyraźnie się zestarzał, a zamiast szokować i przyspieszać bicie serca odbywającymi się na ekranie akcjami, zdolny jest raczej wywoływać w widzu pusty śmiech. Godzilla vs. Kong to z kolei widowisko kompletne, z zaskakująco dobrym, wciągającym scenariuszem i świetnymi scenami akcji. Potwornie wielki skok jakościowy.

Coś (1982), reż. John Carpenter

the thing coś

Na podstawie: Istota z innego świata (1951), reż. Christian Nyby

Niby ponownie stacja badawcza na Antarktydzie, niby znowu mroźnie i tajemniczo, ale jednak różnica między tymi dwoma filmami jest ogromna jak statek kosmiczny, który odkrywają członkowie ekipy badawczej. Istota z innego świata wywarła istotny wpływ tak na twórczość Carpentera, jak i na innych reżyserów jego pokolenia. W latach 80. postanowił sięgnąć po swoje dziecięce emocje i zaprezentował je w nowej, niezwykle dosadnej, niepodrabianej formule. Dość powiedzieć, że Coś w wersji z 1982 zgodnie z duchem opowiadania, na podstawie którego powstały filmy, tym razem sięga po efekty specjalne w celu zaprezentowania potwora w zmiennokształtnym wydaniu. Ta charakterystyczna atmosfera paranoi wespół z mroźnym, klaustrofobicznym klimatem stoją w wyraźnym kontraście do dość, jak by nie patrzeć, spokojnego w sianiu grozy filmu z 1951, w którym główny kosmita przybiera karykaturalną formę marchewkowego potwora Frankensteina. Dziś, jeśli się za coś docenia Istotę…, to za wydźwięk i przetarcie szklaku w kinowym straszeniu kosmitami. Coś Carpentera to z kolei zupełnie nowa jakość, znak rozpoznawczy i łącznik gatunkowy SF i horroru.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA