search
REKLAMA
Ranking

BO DO TANGA TRZEBA DWOJGA. Najciekawsze filmowe duety

Mikołaj Lewalski

3 lipca 2017

REKLAMA

Każdy z nas od czasu do czasu potrzebuje wsparcia. Kogoś, kto rozumie, kim jesteśmy, i pomoże nam odnaleźć siebie w najtrudniejszych chwilach. Czasem dobrocią i empatią, innym razem prowokacją i krytyką. Nie inaczej jest z filmowymi bohaterami. Nawet westernowe samotne wilki mają swoich sojuszników i kompanów w boju, choćby tylko chwilowo. Największe sukcesy odnosi się wspólnie, a interakcje między partnerami to świetny sposób na ukazanie ich charakterów poprzez rozmaite sytuacje. Z tego też powodu filmowe duety najczęściej składają się z mocno odmiennych osobników. Dzięki temu konflikty między nimi są przekonujące i wartościowe dla przedstawienia obu postaci, które stopniowo zaczynają się uczyć od siebie nawzajem. Taka dynamika najlepiej sprawdza się w historiach kryminalnych, gdzie dwójka partnerów musi przezwyciężyć swoje różnice i powstrzymać zło – postaram się jednak znaleźć kilka innych przykładów w moim zestawieniu.

(tekst zawiera spoilery z: Pulp FictionSiedem, Easy RiderGwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy)

Vincent Vega i Jules Winnfield – Pulp Fiction

To prawdopodobnie najbardziej znany duet gangsterów w historii kina. Czy można nazwać ich przyjaciółmi? Być może. Już od pierwszych minut widać, że panowie znają się bardzo dobrze. Pomimo różnic charakterów panuje między nimi zrozumienie, a czas między pracą upływa im na dyskusjach dosłownie o wszystkim. Masaż stóp, boska interwencja, le Big Mac, zalewanie frytek majonezem – każdy temat jest dobry, a ich rozmowy obfitują w prawdziwe dialogowe perełki. Czego dotyczą wspomniane wcześniej różnice? Vincent to  z pewnością większy narwaniec niż skupiony Jules, ale sednem jest kwestia duchowości. Kiedy gangsterzy zostają zaatakowani przez jedną ze swoich niedoszłych ofiar, żadna kula nie dosięga celu. Vincent widzi w tym przypadek, a Jules boską interwencję. I to właśnie ta refleksja sprawiła, że ten drugi zdecydował się porzucić swój szemrany fach. Pierwszy, niewzruszony całym wydarzeniem, kontynuował swoją pracę, co doprowadziło go do śmierci z ręki zdesperowanego boksera.

Holland March i Jackson Healy – The Nice Guys. Równi goście

Dwójka prywatnych detektywów. Jeden profesjonalny i bezceremonialnie brutalny, drugi zapijaczony i nieodpowiedzialny. Niezły Russell Crowe i fenomenalny Ryan Gosling w komediowym wydaniu. Choć współpraca dwóch dżentelmenów zaczyna się od przesłuchania i złamanej ręki, to dość szybko okazuje się, że panowie zgrabnie się uzupełniają i w ogniu nieustannej walki i wzajemnej krytyki sprawnie rozpracowują intrygę na najwyższym szczeblu w Los Angeles lat 70. Początkowo żaden z nich nie jest w stanie zrozumieć odmienności tego drugiego, ale z czasem obaj poznają swoje wewnętrzne demony i motywacje. Katalizatorem tych zmian jest córka bohatera granego przez Goslinga. Dziewczyna sprytnie prowokuje obu bohaterów i pomaga im znaleźć wspólny język. Efekt końcowy: dużo prawdziwych emocji i komediowe złoto.

Mills i Somerset – Siedem

W jednej ze scen starszy śledczy pyta młodszego, dlaczego ten zadał sobie tyle trudu, żeby się przenieść do miasta, w którym ma miejsce akcja filmu. Nie jest w stanie zrozumieć, że ktoś dobrowolnie może chcieć w nim zamieszkać i walczyć z przestępczością. W rzeczywistości bohaterowie różnią się od siebie nie dlatego, że są innymi ludźmi z natury. Mills jest po prostu młodszą wersją Somerseta. Człowiekiem pełnym ideałów i nadziei. Somerset dawno stracił jedno i drugie. Lata ścigania zbrodniarzy i obserwowania najbardziej odrażających czynów, na jakie może się zdobyć człowiek, zmieniły go. Złamały. Dyskusje między bohaterami to w rzeczywistości próby zrozumienia siebie nawzajem. Mills próbuje pojąć, jak można żyć, mając tak pesymistyczną wizję świata, a Somerset stara się przypomnieć sobie, jak to jest wierzyć w chociażby cień sprawiedliwości. Wstrząsający finał filmu odmienia obie postaci. Pierwszy traci wszystko – żonę z nienarodzonym dzieckiem, nadzieję, motywację, prawdopodobnie rozum. Drugi odnajduje sens w dalszej walce, nawet jeśli doskonale sobie zdaje sprawę, że świat nie jest dobrym miejscem.

Wyatt i Billy – Easy Rider

O tej dwójce nie wiemy zbyt wiele. To hipisi przemierzający Amerykę na swoich motocyklach. Jak wyglądała ich przeszłość? To bez znaczenia. Jaki jest ich cel? Wolność i wyzwolenie. Początkowo zdaje się, że bohaterowie są bardzo podobni do siebie, jednak różni ich podejście do różnych spraw. Wyatt jest otwarty na nowych ludzi i nowe doświadczenia, wydaje się też czuć pociąg do bycia częścią społeczności i zapuszczenia korzeni. Billy zaś czuje potrzebę parcia do przodu, do celu, który sobie ustanowił. Nie chce poświęcać czasu na zbaczanie z drogi, jest nieufny wobec innych. Obaj mężczyźni są jednak uosobieniem marzeń o życiu wykraczającym poza ogólnie przyjęte ramy i konwenanse. O byciu kowalem swojego losu i nieprzejmowaniem się tym, co powiedzą inni. Nie każdy musi to wyznawać czy nawet rozumieć, ważne, żeby uszanować, jakimi pobudkami ktoś kieruje się w życiu. Niestety Billy’emu i Wyattowi odmówiono tego ostatniego. Efektem niezrozumienia ze strony innych była bezsensowna śmierć bohaterów, którzy walczyli o swoją wolność i zachowali braterstwo do samego końca.

REKLAMA