search
REKLAMA
Recenzje

ISTOTY FANTASTYCZNE. Dom dla Zmyślonych Przyjaciół Johna Krasinskiego [RECENZJA]

Maluchy zatęsknią na sali za „Psim Patrolem” albo „Spider-Manem” i jeżeli mam być szczery: ja też zdążyłem zatęsknić.

Janek Brzozowski

19 maja 2024

REKLAMA

Próbowaliście sobie kiedyś wyobrazić, jak wyglądałyby film Pixara w wersjach aktorskich? John Krasinski najwyraźniej próbował, a efektem jego rozważań okazały się Istoty Fantastyczne. Świat nadrealny, wyobrażony miesza się tu z rzeczywistością podobnie jak w Luce, To nie wypanda czy Co w duszy gra?. Scena otwierająca imituje pamiętną sekwencję montażową z Odlotu – motyw śmierci i godzenia się z odejściem bliskiej osoby odgrywa tu kluczową rolę, ustanawiając akcję i background głównej bohaterki. Michael Giacchino bawi się na soundtracku, nawiązując m.in. do swoich kompozycji z Iniemamocnych, a całość okazuje się ostatecznie wielką metaforą dorastania – normalnie w głowie się nie mieści. A jednak: choć zbudowany z podobnych elementów i na podobnych fundamentach film Krasinskiego nie potrafi zbliżyć się do jakości prezentowanej przez produkcje kultowego studia. Nawet tych z niższej półki.

Bea (Cailey Fleming), tak jak wiele filmowych dzieci, nie ma w życiu łatwo. Śmierć wisi nad jej rodziną. Matka umarła na raka, a ojciec (John Krasinski) choruje na serce i za kilka dni ma przejść poważną operację, która zadecyduje o jego losie. Z tego względu Bea przeprowadza się do Nowego Jorku i zamieszkuje z sympatyczną babcią (Fiona Shaw). Eksploracja babcinej kamienicy sprawia, że dziewczynka poznaje dzikich lokatorów z wyższego piętra: Calvina (Ryana Reynoldsa) i grupę fantastycznych stworów, tytułowych IF-ów. IF-y są czymś na kształt fizycznych reminiscencji dzieciństwa – zmyślonymi przyjaciółmi, którzy towarzyszyli dzieciakom w zabawach. Dzieciaki jednak dorosły, zamieniły piaskownicę na pracę w korpo i w międzyczasie zapomniały o swoich wyimaginowanych towarzyszach. Zadaniem Calvina jest znalezienie IF-om nowych partnerów – główna bohaterka postanawia mu w tym pomóc.

Najsilniejszą stroną Pixara zawsze były scenariusze – proste, w głębi ducha uniwersalne historie obudowane interesującym sztafażem narracyjnym, który w anglojęzycznej terminologii zwykło określać się mianem high concept. Istoty fantastyczne to natomiast zaledwie zbiór pomysłów. Zarys historii rozwleczony do rozmiarów pełnego metrażu. Mnóstwo tutaj czarnych dziur, które aż proszą się o wypełnienie. Widz przez cały seans zastanawia się chociażby, dlaczego IF-y w ogóle muszą znaleźć nowych właścicieli. Większość z nich mieszka w Domu dla Zmyślonych Przyjaciół pani Foster, to znaczy pensjonacie ukrytym we wnętrzu starej karuzeli na Coney Island – i bawi się tam chyba całkiem nieźle. Czy IF-y znikną, tak jak Bing Bong z W głowie się nie mieści, jeżeli stracą więź z człowiekiem? Nie wiemy, bo nikt nie raczy wyjaśnić nam zasad, jakimi rządzi się świat przedstawiony. Bujamy się więc z Beau i Calvinem po Nowym Jorku bez większego celu, tak jakby towarzystwo puchatych stworków miało nam zrekompensować wszechobecną nudę. Brakuje tutaj podstawowego elementu dobrego scenariusza – emocjonalnej stawki. To znaczy: stawką mogłaby być choroba ojca, ale fantastyczne elementy spychają ten wątek na całkowity margines – poza tym od początku czujemy, że bohater przeżyje. Umówmy się: chyba tylko Gaspar Noé byłby na tyle okrutny, aby w filmie dla dzieci uśmiercić oboje rodziców.

Przesłanie Istot fantastycznych jest bardzo proste, ale żeby do niego dotrzeć, musimy przebrnąć przez 100 minut filmu: chodzi o pielęgnowanie wewnętrznego dziecka. Unikanie stawiania definitywnej kreski między dzieciństwem a dorosłością. Czasami okoliczności zmuszają nas jednak do szybszego dorastania. Bea znajduje się w dokładnie takiej sytuacji: ma dwanaście lat, ale pod względem emocjonalnym przeszła więcej niż niejeden dwudziesto- czy trzydziestolatek. Naturalną koleją rzeczy stwory powinny służyć tu więc jako psychiczna odskocznia, pomagająca w radzeniu sobie z traumą – śmiercią matki i ciężkim stanem ojca. Nic z tego: Krasinski nie idzie w szlachetnym kierunku wyznaczonym przez Labirynt Fauna oraz Siedem minut po północy. Woli kolorowe sekwencje musicalowe, slapstickowatego Ryana Reynoldsa i cukierkowo-puchatą estetykę. Niby celuje w Pixara, ale nie dostrzega, jak poważne i niejednoznaczne potrafią być filmy tego studia. Każdy z nich ma coś do zaoferowania zarówno młodemu, jak i dorosłemu odbiorcy. W przeciwieństwie do Istot fantastycznych, które dla dorosłego widza okażą się zbyt sentymentalne i naiwne. Dla młodszego natomiast – za mało dynamiczne i okrutnie rozwleczone. Maluchy zatęsknią na sali za Psim Patrolem albo Spider-Manem i jeżeli mam być szczery: ja też zdążyłem zatęsknić.

Podczas oglądania Istot fantastycznych spokoju nie dawało mi jedno, ale za to fundamentalne pytanie: dlaczego? Dlaczego po nakręceniu dwóch cenionych horrorów, Cichego miejsca i Cichego miejsca 2, John Krasinski sięgnął nagle po kino familijne? Odpowiedź okazała się prostsza, niż myślałem: dla dzieci. A konkretniej dwójki swoich dzieci – Violet i Hazel. W wywiadzie dla CBS reżyser przyznał, że dziewczynki były Istotami fantastycznymi zachwycone. „To były dwa najważniejsze kciuki w górę, jakie otrzymałem”. Bardzo fajnie, super sprawa. Szkoda tylko, że wszyscy inni widzowie, niezależnie od wieku, musieli tak wiele dla tych kciuków wycierpieć.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA