search
REKLAMA
American Film Festival 2023

CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU. Melancholijna komedia romantyczna z Daisy Ridley [RECENZJA]

Film Lambert swoich najwierniejszych, najbardziej oddanych widzów odnajdzie w osobach, które pocą się na myśl o wykonaniu telefonu do punktu obsługi klienta.

Janek Brzozowski

1 marca 2024

REKLAMA

Fran (Daisy Ridley) nie jest, eufemistycznie mówiąc, najbardziej charyzmatyczną bohaterką w historii kina. Właściwie nigdy nie odzywa się niepytana, pozostawiając wszelkie uczucia i przemyślenia dla siebie. Obowiązki biurowe wykonuje z grobową miną, większość czasu spędzając na wyglądaniu przez okno, za którym rozciąga się widok na gigantyczny dźwig portowy. Fran snuje fantazje o tym, jak maszyna unosi ją w powietrze ze sznurem owiniętym wokół szyi. Wizualizuje sobie własne, pozbawione życia ciało, rozkładające się spokojnie w środku lasu lub na plaży. Tak jak głosi tytuł filmu, bohaterce zdarza się myśleć o umieraniu – nie znaczy to jednak, że rzeczywiście chciałaby umrzeć. Po prostu życie – a przynajmniej takie życie, jakie prowadzi – nie ma jej zbyt wiele do zaoferowania. Sytuacja zmienia się, gdy w biurze zatrudniony zostaje nowy pracownik – Robert (Dave Merheje).

Czasem myślę o umieraniu otwarcie korzysta ze schematu komedii romantycznej, opowiadając o dwójce ludzi, pomiędzy którymi zaczyna nawiązywać się głębsza relacja emocjonalna. Dekonstruuje jednak owe schematy: zarówno od strony formalnej, jak i fabularnej. Najważniejszym tematem nie jest tutaj miłość, ale walka z ograniczeniami charakteru i wychodzenie poza własną strefę komfortu. Powolne otwieranie się na świat poprzez kontakt z drugim człowiekiem.

Film Rachel Lambert budzi skojarzenia nie tylko z pamiętnym filmem Dusza i ciało Ildikó Enyedi, ale również z Pamięcią Michela Franco – chyba najlepszym, bo najbardziej stonowany tytułem w dotychczasowym dorobku meksykańskiego reżysera. Autor Nowego porządku również korzystał z tropów komedii romantycznej, relację bohaterów podszywając jednak, co dla niego charakterystyczne, chorobą, przemocą oraz traumą. Lambert i jej współscenarzystka Stefanie Abel Horowitz (autorka krótkometrażowej podstawy Czasem myślę o umieraniu) są względem swoich postaci dużo bardziej czułe, choć chłodna poetyka filmu mogłaby sugerować coś zupełnie odwrotnego. Reżyserka czerpie garściami z wybitnych dokonań greckiej nowej fali – wykorzystuje statyczną kamerę i przemyślaną, do bólu precyzyjną kompozycję kadrów, aby sportretować codzienność jednostki wyobcowanej, funkcjonującej na marginesie lokalnego społeczeństwa. Bezwzględna pedanteria formalna odbija uporządkowany żywot bohaterki. Spokojny, melancholijny klimat sprawia jednak, że Czasem myślę o umieraniu sytuuje się znacznie bliżej Niepamięci Christosa Nikou niż któregokolwiek z wczesnych filmów Yórgosa Lánthimosa.

Na towarzyszącą seansowi atmosferę składa się także subtelne poczucie humoru, oparte w dużej mierze na uwypukleniu niezręczności w relacjach międzyludzkich. Wymiana wiadomości na biurowym slacku to drobna perełka komediowa, a zarazem ważna cegiełka w kontekście kontaktów Fran i Roberta. Technologiczne zapośredniczenie dodaje bohaterce odwagi – jeżeli chodzi o nawiązywanie nowych znajomości przez osoby nieśmiałe, to wartość komunikatorów internetowych jest doprawdy nie do przecenienia. Kopalnią drobnych gagów jest w scenariuszu Lambert i Horowitz już sama przestrzeń biurowa i zaludniający ją bohaterowie – zabijający małomiasteczkową nudę bezproduktywną paplaniną. Nadrzędnym punktem odniesienia staje się tutaj, rzecz jasna, amerykańskie The Office: przeciągnięta scena powitania nowego pracownika – okraszona obowiązkowym zebraniem, podczas którego każdy musi podzielić się swoją ulubioną potrawą – spokojnie mogłaby znaleźć się w jednym z odcinków kultowego serialu.

Znaleźć nie mogłaby się tam z pewnością Daisy Ridley. Kreacja amerykańskiej aktorki stanowi zaprzeczenie sitcomowej przesady. To rola szalenie stonowana – zbudowana na bazie przelotnych spojrzeń, drobnych grymasów i okazjonalnych półsłówek. Ukryta za zasłoną nieśmiałości wrażliwość, aż do ostatniej, przejmującej sceny, nie zostaje zwerbalizowana: jedyne, co mamy wcześniej do dyspozycji, to enigmatyczna twarz bohaterki oraz poetyckie wizualizacje jej depresyjnych wizji. Rola Ridley – i jest to komplement – przypomina momentami najlepsze, „milczące” występy Ryana Goslinga. W obu przypadkach chodzi w gruncie rzeczy o to samo: warsztatową samoświadomość. Zdanie sobie sprawy z ograniczeń własnej ekspresji, a następnie przekucie potencjalnej wady w indywidualny atut. Gosling zrobił to bezbłędnie, kiedy zaczął dobierać ciekawe, ale mało efektowne role – u Refna, Villeneuve’a czy Cianfrance’a. Ridley życzę tego samego: więcej projektów pokroju Czasem myślę o umieraniu, a mniej Gwiezdnych wojen w filmografii.

Film Lambert swoich najwierniejszych, najbardziej oddanych widzów odnajdzie w osobach, które pocą się na myśl o wykonaniu telefonu do punktu obsługi klienta. W szkolnych podpieraczach ścian, biurowych outsiderach i dryfujących przez życie milczkach. Fran jest ich ekranową reprezentacją. A jednocześnie filmowym dowodem na to, że w ciężkiej walce z lękami społecznymi liczy się każdy, najdrobniejszy nawet kroczek. Do rangi czynu heroicznego – i piszę to bez grama ironii – urasta tu zakupienie pączków dla znajomych z pracy. W przełamywaniu wewnętrznych barier decydujący okazuje się czasem odpowiedni impuls – np. pojawienie się na naszej drodze właściwej osoby. Wystarczy kilka sympatycznych rozmów i wspólnie obejrzanych filmów, aby do Fran dotarła prawda fundamentalna: w życiu warto myśleć również o innych rzeczach niż tylko o umieraniu.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA