search
REKLAMA
Recenzje

BIELMO. Zmarnowany po(e)tencjał? [RECENZJA]

Czy Edgar Allan Poe wyniósł Scotta Coopera do reżyserskiej ekstraklasy?

Przemysław Mudlaff

11 stycznia 2023

Bielmo
REKLAMA

Scotta Coopera nazywam Mr. Consistency. Jest bowiem reżyserem, którego filmy są na podobnym poziomie. I mam tu na myśli poziom… średni. Cóż więc z tego, że choć jego twory wypełniają topowe aktorki i topowi aktorzy, a zdjęcia w każdej jego produkcji są co najmniej zjawiskowe, skoro Cooper nie potrafi tego w pełni wykorzystać? Bielmo to szósta szansa 52-letniego autora. Szansa na wybicie się ponad reżyserską przeciętność. Czy ponowne połączenie sił z Christianem Balem, zaadaptowanie bestselleru Louisa Bayarda pod tym samym tytułem i wprowadzenie na ekran ojca powieści detektywistycznej, Edgara Allana Poego, pomogły Scottowi Cooperowi w odniesieniu artystycznego sukcesu?

„Bielmo” zachwycające

Bielmo

Stały współpracownik Coopera operator Masanobu Takayanagi otworzył przede mną świat, do którego nie chciałem wchodzić bez grubego płaszcza, czapki, rękawiczek i czegoś do samoobrony. Film otwiera przecież ujęcie, w którym kamera przedziera się przez mroczną, gęstą i zimną mgłę, aby ukazać widzom wisielca. W miarę upływu czasu trwania najnowszej produkcji Netflixa próżno szukać jakiejkolwiek zieleni. Bielmo spowija szarość, czerń i siny błękit. Kadry inspirowane twórczością wybitnego przedstawiciela malarstwa romantycznego, Caspara Davida Friedricha symbolizują ulotność życia i śmierć. Czyż nie jest to idealny entourage do wprowadzenia na ekran Edgara Allana Poego? Oczywiście, że jest, ale zanim dotrzemy do filmowego przedstawienia jednego z największych amerykańskich pisarzy, pozwólcie, że przedstawię wam Augustusa Landora (Christian Bale), detektywa-weterana, który zostaje poproszony, aby rozwiązał zagadkę śmierci jednego z kadetów Akademii Wojskowej w West Point. Tak, chodzi o tego wisielca z pierwszej sceny Bielma, któremu, jak się wkrótce okaże, ktoś usunął z piersi serce. I oto przychodzi moment, gdy na scenę, cały na… niebiesko (kolor mundurów kadetów z West Point) wchodzi Edgar Allan Poe (Harry Melling). Nie, spokojnie. To nie on wyrywa serce temu wiszącemu biedakowi (chociaż może?). W każdym razie teraz pojawia się po to, by pomóc Landorowi w rozwikłaniu kryminalnej zagadki.

Pewnie zadajecie sobie pytanie, czy Bielmo stanowi rodzaj biografii, a może raczej rodzaj przedstawienia wycinka życia Poego. Otóż nie. Chociaż amerykański pisarz rzeczywiście immatrykulował się jako kadet w Akademii West Point i nierzadko, jak zresztą ukazuje twór Coopera, symulował choroby, aby nie uczęszczać na zajęciach, to obecność tej postaci służy tu nadaniu historii jeszcze większej aury tajemniczości, jeszcze bardziej romantyczno-mrocznej atmosfery. Poza nawiązaniem do rzeczywistych wydarzeń z życia Poego autorzy produkcji Netflixa co rusz puszczają bowiem oko do fanów twórczości poety. I tak, nazwisko głównego bohatera, Augustusa Landora odwołuje się do nowelki Poego Landor’s Cottage, filmowa ukochana Poego wciąż pokasłuje, niczym jego prawdziwa miłość – Virginia, która zmarła na gruźlicę w 1847 roku, pisarz ma ponadto słabość do alkoholu, ale dość mocną głowę.

Wprowadzenie gotyckiego klimatu rodem z nowel Poego, a także podbijające atmosferę przedstawienie twórcy pierwszego literackiego detektywa skazane byłoby na niepowodzenie, gdyby nie wspomniane, zimne jak śmierć zdjęcia Takayanagiego oraz doskonała kreacja Harry’ego Mellinga. Obiło mi się o uszy, że Cooper chciał, aby kadeta-poetę zagrał Timothée Chalamet. Z całym szacunkiem dla tego młodego, utalentowanego aktora, ale w moim przekonaniu zupełnie nie pasowałby do tej roli. Idealnie pasuje tu natomiast Melling ze swoimi ostrymi rysami twarzy i nieco trupim wyglądem, który wbrew pozorom nie odgrywa Poego jako mrocznego i ponurego jegomościa, ale oddaje tej postaci serce i wrażliwość, jakie z pewnością charakteryzowały tego artystę.

„Bielmo” rozczarowujące

Bielmo

Poza Christianem Balem oraz Harrym Mellingiem, którzy nie tylko wspaniale wcielili się w swoje role (zwłaszcza ten drugi), ale wprowadzają dodatkowy zastrzyk energii do filmu, gdy ich postaci się na ekranie spotykają, w Bielmie występuje szereg wybitnych aktorów. Cóż jednak z tego, skoro Scott Cooper korzysta z nich wyłącznie po to, aby pchać fabułę do przodu. Charlotte Gainsbourg jako dziewka z baru pojawia się zatem co jakiś czas w łóżku Landora, aby rzucić pytaniem, które olśni detektywa; przegięta tutaj Gillian Anderson szarżuje w zupełnie nieukształtowanej roli pani Marquis; Toby Jones jako pan Marquis uśmiecha się wciąż, jakby coś ukrywał; Timothy Spall i Robert Duvall pojawiają się na ekranie na tak krótko (ten drugi szczególnie), iż można przypuszczać, że są w tym filmie tylko po to, żeby charakteryzatorzy dokleili im imponujące wąsy i brodę.

Scott Cooper nie jest również szczególnie wybitnym bajarzem. Jasne, autor Bielma potrafi zainteresować początkiem opowieści, wprowadzić odbiorcę w klimat, ale później niewyobrażalnie wręcz go zanudza, aby na koniec zaskakująco, ale też bez ładu i składu przyspieszyć oraz zamknąć swoją historyjkę melodramatycznym twistem.

WERDYKT

Szósta próba Scotta Coopera, czyli Bielmo, dowodzi temu, że jest to reżyser ambitny, odważny (każdy jego film utrzymany jest w innym gatunku), poszukujący, ale wciąż brakuje mu umiejętności, aby osiągnąć artystyczne spełnienie. Piękne zdjęcia, doskonałe główne role i same głośne nazwiska na drugim planie nie wystarczą, aby z nierównego, nudnego, miejscami chaotycznego skryptu ulepić coś więcej, aniżeli kolejny średni film. Przynajmniej jednak wiemy, dzięki Cooperowi, że Melling to wielki aktor, a rola Edgara Allana Poego powinna zostać dla niego zarezerwowana u jakiegokolwiek innego twórcy. Dzięki, Mr. Consistency.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA