Najlepsze FILMY 2019 roku według czytelników Film.org.pl
10.
Boże Ciało
Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy miało miejsce niemałe zamieszanie w zakresie rodzimych produkcji poruszających tematykę instytucji Kościoła w Polsce. Ledwo przebrzmiały kontrowersje wokół Kleru, a nowe poruszenie wywołał Tylko nie mów nikomu braci Sekielskich. Natomiast ostatni film Jana Komasy wychylił się prawie nieśmiało na tle tych sensacyjnych tytułów, poświadczając przy tym o dojrzałości reżysera. Boże Ciało to surowy, pokorny, rozbrajająco szczery i mądry film o Bogu odnajdywanym tam, gdzie powinniśmy go szukać, czyli w drugim człowieku. Ze wszystkimi jego niedoskonałościami. Po licznych historiach księży dopuszczających się skandalicznych czynów kryminalnych dostajemy opowieść o kryminaliście, który popełnia kazania bez święceń. Ujęcie tematu jest zupełnie odmienne i fabuła nie dostarcza tak drastycznych treści jak dwa wcześniejsze tytuły, a jednak to Boże Ciało wydaje mi się skuteczniejszą i trafniejszą krytyką, ponieważ kwestionuje samą istotę funkcji księdza i Kościoła. Po cichutku i na spokojnie – tak, żeby można było nawiązać dialog. Daniel, młodziutki recydywista, wychodzi z poprawczaka duchowo odmieniony z pragnieniem, żeby zostać księdzem. Przez kartotekę święcenia są poza jego zasięgiem, jednak przypadek podsuwa mu szansę wejścia w wymarzoną rolę. Okazuje się, że pragnienie czynienia dobrze wystarczy, żeby odmienić i uleczyć całą lokalną społeczność. Nie szkodzi, że ze szlugiem w zębach. Wystarczy dla wiernych – niestety nie dla Kościoła. Zatem czy dobro nielegitymizowane jest mniejsze w oczach Boga? Szansa na Oscara jak najbardziej zasłużona, a znakomity Bartosz Bielenia to moja nowa aktorska obsesja. Natomiast za najlepszy komentarz niech posłuży zasłyszane, szczere stwierdzenie jednego z księży, z którymi wychodziłam z kina: „mam mieszane uczucia”. [Weronika Lipińska]
9.
Avengers: Koniec gry
Koniec gry nie jest pod kątem dramaturgicznym czy fabularnym tak dobrym filmem jak Wojna bez granic, ale ci, którzy śledzą perypetie bohaterów MCU od samego początku, z pewnością nie raz będą zachwyceni, patrząc na to, co zaserwowali im bracia Russo. Jasne, dużo tu fanserwisu, ale podanego tak, że trudno mi było ukryć ekscytację, gdy siedziałem w kinowym fotelu. Ukoronowaniem całości jest oczywiście wspaniała scena z portalami, w której pojawiają się niemalże wszyscy lubiani przez widzów bohaterowie. Znakomity seans! [Łukasz Budnik]
8.
Historia małżeńska
Ogromną zaletą Historii małżeńskiej jest to, że Baumbach pisząc scenariusz nie opowiedział się za żadną ze stron. Zarówno Charlie, jak i Nicole mają swoje racje i obojgu można coś zarzucić – to, czy widz będzie kibicować jednemu z nich, jest wyłącznie efektem subiektywnych odczuć. Ukoronowaniem tego schematu jest jedna z najlepszych scen roku, czyli kłótnia w mieszkaniu Charliego, prawdziwy popis aktorski wspaniałych Scarlett Johansson i Adama Drivera. To, ile żalu i czystych emocji wylewa się w tym fragmencie z obu stron, może przytłoczyć i zagwarantować godziny refleksji jeszcze na długo po seansie. [Łukasz Budnik]
7.
Lighthouse
Niezależnie od tego, że mnie akurat Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii – debiut reżysera z 2015 roku – nieco rozczarowała, trudno było na drugi film Roberta Eggersa nie czekać. Już w Czarownicy reżyser dał się bowiem poznać jako twórca o sprecyzowanej wizji, estetycznym wyczuciu i dobrze pracujący z aktorem. W Lighthouse wszystko to zagrało perfekcyjnie, a w moim mniemaniu to film dużo bardziej od produkcji z 2015 roku udany. Tegoroczny film Eggersa urzeka obłędną, opartą na doskonałych czarno-białych zdjęciach stroną wizualną i bezgranicznie wciąga trudną do jednoznacznej interpretacji treścią. Aktorski pojedynek pokoleń w wykonaniu Willema Dafoe i Roberta Pattinsona sprawia, że trudno oderwać wzrok od ekranu. Bezkompromisowo brutalny, podszyty erotycznym napięciem, a przy tym wszystkim niezwykle zabawny. [Filip Pęziński]
6.
Faworyta
Jorgos Lantimos bierze na warsztat skostniały gatunek kina kostiumowego i drwi z typowych dla niego tropów i konwencji. Tworzy obraz autorski, ekscentryczny, niezwykle odważny. Rozkosznie kpi z monarchii, ze zrozumieniem i empatią pochyla się przy tym nad samą monarchinią. Na gruncie realizacyjnym tworzy dzieło, od którego trudno oderwać wzrok, a odważny trójkąt Olivii Colman, Emmy Stone i Rachel Wiesz dostarcza widzom jednych z najciekawszych aktorskich pojedynków ostatnich lat. Ta pierwsza wyszła z nich z zasłużonym Oscarem. Jorgos Lantimos utrwala swój wizerunek reżysera niepokornego, ale jednocześnie udowadnia, że nie jest zamknięty na nowe kierunki. [Filip Pęziński]
5.
Irlandczyk
Gdy wydawało się, że Martin Scorsese na dobre zmienił swojego ulubionego aktora z Roberta De Niro na młodego wilka Leonardo DiCaprio, twórca Taksówkarza nieoczekiwanie powrócił do klimatów mafijnych i starej aktorskiej ekipy. W Irlandczyku mogliśmy dzięki temu zobaczyć ponownie na wspólnym ekranie Roberta De Niro i Joego Pesciego (którzy w duecie wymiatali w takich filmach mistrza jak Wściekły byk, Chłopcy z ferajny i Kasyno), a na drugim planie mignął też Harvey Keitel, z którym Scorsese pracował na początku kariery (Ulice nędzy, Taksówkarz). Szkoda jedynie, że w filmie, który w pewien sposób podsumowuje nie tylko karierę aktorską wyżej wymienionych, ale i całą twórczość mafijną Scorsesego, zabrakło miejsca dla Raya Liotty. Mogliśmy za to cieszyć oczy ponownym spotkaniem De Niro i Ala Pacino (po raz pierwszy u Scorsese), który daje w Irlandczyku najlepszy występ od lat. Sam film to opowiedziana w spokojnym tempie historia płatnego zabójcy działającego przez dekady dla mafii i mającego związek z zaginięciem Jimmy’ego Hoffy. Mimo niewielu scen akcji, braku dynamiki oraz szybkiego montażu i ogólnie powoli sączącego się tempa opowieści opartej na dialogu i aktorskich niuansach trwający trzy i pół godziny film oglądałem z niesłabnącym zachwytem, nie mogąc oderwać się od telewizora (okej, jeden raz musiałem do toalety). Delektowałem się zdjęciami, montażem, dialogami, kapitalną grą aktorską i chemią między aktorami (Pesci, Pacino i Stephen Graham – na najwyższym poziomie!). Robert De Niro też po latach wrócił do formy, pod skrzydłami Scorsese nie mogło być zresztą inaczej.
W ubiegłym roku twórca Kasyna rozpętał w Internecie niemałą burzę (do której aktualnie dołączył Terry Gilliam, podzielając zdanie Scorsesego), kiedy to naskoczył na filmy Marvela. Nie zrobił tego jednak z pozycji emerytowanego, sfrustrowanego reżysera, którego filmy już nikogo nie interesują… Nie, równocześnie z atakiem na Marvela (słusznym czy nie, to już każdy musi ocenić sam), którego filmy nazwał „parkiem rozrywki”, dał widzom kolejne wielkie dzieło ze starej szkoły kina – dostojne, wystawne, nakręcone z pietyzmem, dbałością o szczegóły i kontemplację chwili (na co w komiksowych filmach czasu faktycznie nie ma). Irlandczyk to kino przez wielkie „K”, znakomicie opowiedziane i fantastycznie zagrane, udowadniające, że mimo 77 lat na karku Scorsese ma jeszcze wiele do powiedzenia we współczesnym show-biznesie. Aktualnie w filmografii twórcy Króla komedii, w zapowiedziach na 2021 rok, możemy znaleźć tytuł Killers of the Flower Moon, a w rolach głównych widnieją Robert De Niro i Leonardo DiCaprio. Dwaj ulubieni aktorzy Scorsesego, stary i młody wilk na jednym planie? Będzie się działo! [Rafał Donica]
4.
Green Book
Gdybyśmy dziś wydawali słownik gatunków i konwencji filmowych, Green Book bez wątpienia znalazłby się wśród przykładowych tytułów pod pojęciem feel good movie. Co ciekawe, spisuję te słowa tuż po którymś z kolei seansie (było ich chyba już pięć) i wciąż odczuwam tę samą przyjemność z oglądania filmu Petera Farrelly’ego – a to domena filmów może nie wybitnych, ale bez wątpienia szczególnych. Opowiadający o relacji uznanego czarnoskórego pianisty i amerykańsko-włoskiego „mięśniaka” w latach 60., Green Book w nieinwazyjny sposób podejmuje temat segregacji rasowej i nadaje mu rzeczywisty wymiar. Zestawienie Afroamerykanina z potomkiem włoskich imigrantów skutkuje całą serią zabawnych i trafnych spostrzeżeń, a relacja postaci kreowanych przez Mahershalę Alego (Oscar) i Viggo Mortensena (powinien być Oscar!) to czyste filmowe złoto i miód na serce niejednego widza. Nie przesadzę chyba, gdy stwierdzę, że pod względem sympatii widzów Green Book może stać się Forrestem Gumpem minionej dekady. [Dawid Myśliwiec]