NAJLEPSZE w historii ANIMACJE DISNEYA. Wybór czytelników
21. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków (1937)
Rok 1938 okazał się niezwykle łaskawy dla studia Disneya. Wypuściło ono na rynek swój pierwszy długometrażowy film. Produkcja nie tylko zapewniła Waltowi Disneyowi upragnionego Oscara, który otrzymał statuetkę normalnej wielkości oraz siedem mniejszych statuetek, ale po dzień dzisiejszy pozostaje najlepiej zarabiającą animacją. Jej wpływy, w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza, wyniosłyby prawie 2 miliardy dolarów. Choć stworzenie tego dzieła nie było łatwe. Trzeba pamiętać, iż król animacji musiał zastawić swój dom, by produkcja mogła ruszyć. Mimo upływu wielu lat od premiery historia Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków, choć trochę się zestarzała, nadal potrafi oczarować widza na różne sposoby. Sama fabuła, oparta na niemieckiej baśni spisanej przez braci Grimm, okazuje się niezwykle prosta – zazdrosna macocha zleca zabicie swojej pasierbicy, by znów być najpiękniejszą kobietą w królestwie. Plan ten jednak się nie powodzi, a tytułowa Królewna Śnieżka trafia na tajemniczy domek w lesie… Jednak pozornie prosta fabuła schodzi na dalszy plan, bo całość jest fenomenalnie wręcz nakręcona. Współcześni twórcy powinni się na tym filmie uczyć, jak powinno się robić animacje. [Gracja Grzegorczyk].
20. Wielka Szóstka (2014)
Wielka Szóstka nie jest oczywiście filmem, który od razu kojarzy się z tą wytwórnią. Przyzwyczailiśmy się, że Disney to przede wszystkim oparte na literaturze opowieści o księżniczkach lub takie rozgrywające się wśród zwierząt. Oscar dla tej produkcji w 2015 roku był zaskoczeniem, niektórzy określili go nawet jako sporą kontrowersję, ale ja z tego werdyktu byłem bardzo zadowolony. Urzekła mnie dojrzałość tej historii – nie ucieka się tu od trudnych tematów, jak śmierć i radzenie sobie z życiem po stracie bliskiej osoby. Zachwycająca jest też strona wizualna, z wykreowanym w głowach twórców azjatyckim San Francisco. No i Baymax… Czy można go nie pokochać? [Karol Barzowski]
19. Atlantyda. Zaginiony ląd (2001)
Atlantyda to jeden z najbardziej pobudzających wyobraźnię mitów, frapujących mnie w okresie dzieciństwa. Uwielbiałem niewyjaśnione zagadki, naukowe luki, tajemnice świata, który mnie otaczał. Rozpropagowana przez Platona opowieść została brawurowo zaadaptowana przez wytwórnię Disneya. Były to czasy, w których animacja komputerowa zaczynała już powoli pukać do drzwi studia, choć to pokusiło się jeszcze o kilka klasycznych, rysunkowych animacji. W tym wypadku przygoda się udała. Czasem jest mrocznie, czasem bardzo zabawnie, ale przede wszystkim – fantastycznie. Ten film jest trochę jak jego księżniczka, Kida – uroczy, zaskakująco sprawny, inteligentny i niestety trochę przez historię już zapomniany. [Jakub Piwoński]
19. Śpiąca królewna (1959)
Klasyk w wykonaniu Disneya. Śpiąca królewna – w tej wersji obdarzona wdzięcznym imieniem Różyczki/Aurory – wychowuje się w lesie pod opieką trzech niezbyt rozgarniętych ciotek, nieświadoma ani swojego królewskiego pochodzenia, ani grożącego jej nieszczęścia. Jak każda księżniczka Disneya pięknie śpiewa (Znam ze snu), porusza się po lesie tanecznym krokiem w towarzystwie uroczych zwierzątek i czeka na swojego księcia. Przeciwwagi dla słodkiej historyjki dostarczają zabawne wróżki opiekunki i demoniczna Czarownica, której po latach zwrócono honor i obdarzono twarzą pięknej Angeliny Jolie. W Śpiącej królewnie z 1959 roku zarówno Czarownica, jak i Aurora kreślone są ostrą, dynamiczną kreską, jakże różną od pulchnych krągłości Śnieżki czy Kopciuszka – znak, że w animacje Disneya nieśmiało wstępuje nowy duch. [Agnieszka Stasiowska]
18. Nowe szaty króla (2000)
Po wspaniałych dla Disneya latach 90. przyszedł czas na Nowe szaty króla, produkcję o zdecydowanie mniejszej skali i historię wyraźnie bardziej kameralną. Animacja była pewną nowością nie tylko na polu wizualnego rozmachu. Nowe szaty króla zaproponowały również nowy typ głównego bohatera. Kuzco jest bowiem postacią nie mniej podłą i nieprzyjemną niż filmowa antagonistka, obdarzona trupią urodą Yzma. Nowe szaty króla chętnie korzystają z postmodernistycznych zagrań (burzenie czwartej ściany), jawności i automatyczności narracji oraz kabaretowego humoru. W efekcie nie dostajemy kolejnej Wielkiej Opowieści w duchu Pocahontas czy Króla Lwa, ale bardzo przystępną i lekką przypowieść o przechodzącym przemianę władcy. Z biegiem lat ranga i sympatia do Nowych szat króla na pewno rośnie. Słusznie. [Maciej Niedźwiedzki]
17. Ralph Demolka (2012)
Kiedy ktoś pyta mnie, jaki film uważam za najlepszą adaptację gry wideo, nie mogę nie wspomnieć o Ralphie Demolce. Co prawda nie jest to ekranizacja żadnej konkretnej produkcji z branży elektronicznej rozrywki, ale kapitalnie przenosi do kina poetykę arcade’owych (i nie tylko) gier, doskonale żeniąc rządzące nimi prawa z prawami filmu. Inspiracje growymi mechanizmami są tu organicznym elementem fabuły, a wszystko doprawione jest całą masą sympatycznych, nienachalnych nawiązań, które wywołają uśmiech na twarzy niejednego gracza. Jednakże poza tym wszystkim Ralph Demolka to oczywiście świetna, przezabawna, a jednocześnie doskonale przemyślana opowieść z nieoczywistą puentą, osadzona w przepięknym, niezwykle różnorodnym świecie. I jeszcze ci specyficzni, charakterystyczni bohaterowie, tak doskonale zdubbingowani zarówno w wersji oryginalnej, jak i polskiej. Może w istocie sama historia nie jest wybitnie nowatorska, ale sposób jej zaprezentowania sprawia, że wybija się ponad pozostałe produkcje Disneya bardzo wysoko. [Dawid Konieczka]
16. Planeta Skarbów (2002)
Po Atlantydzie. Zaginionym lądzie bajka Planeta skarbów to kolejna animacja rysunkowa, zbudowana na analogicznym podłożu gatunkowym. Oba filmy reprezentują bowiem steampunk, czyli ten rodzaj fantastyki naukowej, gdzie technologia nawiązuje do okresu rewolucji przemysłowej. Nie ma wielu godnych uwagi filmów skąpanych w tym sosie gatunkowym, ale tak się składa, że Disney bardzo dobrze poczuł ten klimat. Planeta skarbów to także twórcza trawestacja Wyspy skarbów, czerpiąca z oryginału wspaniałego ducha przygody. W filmie ujmuje też warstwa wizualna, w której klasyczna kreska została jedynie wsparta, a nie wyparta komputerem. [Jakub Piwoński]
15. Lilo i Stich (2002)
Stich to mój disneyowski bohater numer jeden. Jest niedoskonały, szalony, niezdarny, a przez to – choć jest kosmitą – niesłychanie ludzki. Jest też „słodki i mechaty” i naprawdę trudno o równie uroczego potworka niż on. Jego przyjaźń z rezolutną Lilo cały czas pozwala mu uczyć się czegoś nowego, a przygody tej dwójki zawierają kilka niezwykle wartościowych morałów, m.in. o wartości rodziny czy o akceptacji. Dla mnie absolutny top disneyowskich animacji. [Dawid Myśliwiec]
14. (ex aequo) 101 dalmatyńczyków (1961)
101 dalmatyńczyków bardzo ciepło wspominam jeszcze z czasów dzieciństwa. Kaseta VHS z filmem wielokrotnie lądowała w odtwarzaczu, wobec czego przygody Pongo i spółki znałem niemal na pamięć. To świetna historia, bardzo klimatyczna – specyficzna kreska, ujęcia Londynu i stonowana paleta barw robią znakomite wrażenie, a ponury kadr z posiadłością Cruelli De Mon do dzisiaj siedzi mi w głowie. No właśnie, Cruella – kapitalna antagonistka, która stanowi dla bohaterów autentyczne zagrożenie i bez problemu może wzbudzić całą gamę emocji: strach, śmiech, a nawet niesmak. Na pewno jednak nie współczucie. [Łukasz Budnik]
14. (ex aequo) Zakochany kundel (1955)
Klasyczna, wręcz nieśmiertelna pozycja Disneya ze świetną ścieżką dźwiękową z piosenką w wykonaniu Peggy Lee na czele. Był to ostatni film z legendarnym kompozytorem Olivierem Wallace’em na pokładzie, twórcą między innymi oscarowej muzyki do Dumbo. Zakochany kundel to opowieść o miłości ponad podziałami, ale nie ludzkiej, a psiej. Animacja, choć opowiada o uczuciu rodzącym się między wytworną suczką Lady a bezpańskim psem Trampem, stawiana jest wśród najwspanialszych filmów o miłości. Znalazła nawet swoje miejsce na liście 100 najlepszych amerykańskich melodramatów wszech czasów sporządzonej przez Amerykański Instytut Filmowy. Co więcej, twórcy prezentują wyjątkowo różnorodny świat zwierząt, w tym głównie psów, czworonogów o unikatowych usposobieniach i charakterach. Zakochany kundel to film wyjątkowo magiczny i urokliwy, niosący ze sobą istotne przesłanie. To wszystko sprawia, że choć animacja ta została stworzona pół wieku temu, jest nadal uznawana za dzieło ponadczasowe. [Maja Budka]
13. Mój brat niedźwiedź (2003)
Jedna z najpiękniejszych, a już na pewno najbardziej wzruszających animacji Disneya, jakie znam. Mój brat niedźwiedź przesiąknięty jest mistycyzmem i duchowością. Bohaterowie filmu zaś: Kenai, Denhai i Sitka żyją w świecie, w którym duchy i dusze zmarłych mają bezpośredni wpływ na losy żywych. Kiedy miałam sześć lat i obejrzałam ten film w kinie, wydało mi się to dosyć niepokojące, tym bardziej że animacja pozwala sobie w wielu momentach na brutalność, a jednym z głównych tematów, jakie porusza, jest śmierć. Dziś jednak dostrzegam, że filmowa inspiracja wierzeniami Inuitów opartymi głównie na animizmie jest czynnikiem, który sprawia, że Mój brat niedźwiedź to pozycja absolutnie unikatowa na tle pozostałych dzieł Disneya. Taka, która może spodobać się nie tylko dziecku, lecz także (tym bardziej) dorosłemu widzowi. [Maja Budka]
12. Mała syrenka (1989)
Historia marzącej o życiu na lądzie Arielce – w wersji Disneya zakończona obowiązkowym happy endem – towarzyszyła i nadal towarzyszy niejednej dziewczynce. Rudowłosa syrenka do tego stopnia wpisała się w kulturę masową, że od czasu premiery filmu nawet postacie w produktach zupełnie z nim niezwiązanych – kolorowankach, książeczkach do czytania, wiaderkach do zabawy na plaży – trzymały się tej dobrze się kojarzącej kolorystyki. Mała syrenka to typowy disneyowski samograj – bohaterka buntuje się przeciwko zasadom ustalonym przez ojca, konflikt narasta i prowadzi do tragedii, po drodze przyplątuje się w charakterze punktu zapalnego przystojny książę i miłość od pierwszego wejrzenia. A jednak jest coś takiego w tym samograju (Sebastian…?), że pomimo upływu lat się nie nudzi, a w obliczu zmian w planowanej wersji aktorskiej budzi równie wiele emocji, co w dniu premiery. [Agnieszka Stasiowska]
11. Przygody Kubusia Puchatka (1977)
Urocza, perfekcyjnie chwytająca nastrój, język i oryginalną kreskę adaptacja. I już tylko i wyłącznie na poziomie przenoszenia książki na ekran Przygody Kubusia Puchatka są pozycją wyjątkową. Filmem liczącym się z ogromnymi różnicami, jakie dzielą oba media: na poziomie fizycznym i wynikającym z tego sposobem odbioru danego dzieła kultury. Bohaterowie przeskakują więc między kartkami książki, a duża odległość między dwoma miejscami wyrażona jest przez narratora przez ilość kartek, które należy przewrócić. Na tym polu twórcy proponują niejeden interesujący metatekstualny żart. Do tego kilka bezpretensjonalnie podanych mądrości, nienachalnych przesłań i poruszającej nostalgii w finale. Zasłużone miano klasyka. [Maciej Niedźwiedzki]