NAJLEPSZE w historii ANIMACJE DISNEYA. Wybór czytelników
Walt Disney, monopolista dziecięcej wyobraźni. Walt Disney, światowy potentat kina rozrywkowego. Walt Disney, filmowe studio, które od wielu dekad z zaskakującą regularnością dostarcza produkcji wysokiej jakości, przeplatając je systematycznie arcydziełami. Pionierskie filmy dla kina animowanego, doskonałe adaptacje literatury dla najmłodszych i dla dorosłych, kino historyczne, adaptacje gier wideo, filmy science fiction, film superbohaterskie oraz wiele całkowicie oryginalnych produkcji. Portfolio Walta Disneya zdaje się nie mieć granic. Wyniki plebiscytu na wasze ulubione animacje Disneya przede wszystkim potwierdzają, jak różnorodny dorobek ma to zasłużone studio.
Zapraszamy do przejrzenia rezultatów. Dajcie znać w komentarzach, których tytułów wam najbardziej brakuje.
27. Księżniczka i żaba (2009)
Bardzo cieszę się, że Księżniczka i żaba rzutem na taśmę załapała się do zestawienia. To naprawdę piękny film, który jest bezpośrednim nawiązaniem do największych sukcesów Disneya z lat dziewięćdziesiątych – zdecydowano się nawet na odejście od animacji komputerowej na rzecz rysowników. Ta produkcja to nie tylko pierwsza czarnoskóra księżniczka w historii wytwórni, ale przede wszystkim pierwsza główna bohaterka, która… pracuje. Tiana spełnia swój amerykański sen, a nie czeka na księcia mającego dać jej szczęście. Taka historia była potrzebna. Nowy Orlean początku XX wieku okazał się świetnym miejscem akcji i oddano go naprawdę wiernie. Jest jazz, Mardi Gras, parowce na Missisipi, doghnuty i bagna okalające miasto… A oprócz dwójki głównych bohaterów zamienionych w żaby mamy całą plejadę ciekawych postaci drugoplanowych – jak choćby Charlotte, księciomankę o aparycji Marilyn Monroe czy Doktora Facilier, czarny charakter pierwszego sortu, który dla osiągnięcia swoich celów wykorzystuje voodoo. Jeden z najbardziej klimatycznych filmów Disneya, bez dwóch zdań! [Karol Barzowski]
26. Robin Hood (1973)
Jedna z moich ulubionych animacji Disneya, choć są pewnie osoby, które w ogóle jej nie kojarzą. To po raz kolejny przykład bardzo zręcznej i zgrabnej adaptacji klasycznej już opowieści, która jest idealna zarówno dla młodszych, jak i dorosłych. Smaczku dodaje fakt, iż głos pod główny czarny charakter podkłada nie kto inny jak sir Peter Ustinov, dwukrotny zdobywca Oscara, który szerszej publiczności najbardziej chyba znany jest z wcielenia się w Herculesa Poirota. Co prawda sam Walt Disney nie miał już możliwości nadzorowania tegoż dzieła, niemniej jednak to przykład disneyowskiej magii, gdzie humor miesza się z emocjami, historia nie jest zbytnio udziwniona, jak na lata siedemdziesiąte, zaś tytułowy bohater to lis. A kto nie kocha lisów? [Gracja Grzegorczyk]
25. Kopciuszek (1950)
Kopciuszek to obok Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków jedna z bardziej znanych klasycznych animacji spod znaku studia Disneya. Produkcja doczekała się nawet wersji aktorskiej, w której za kamerą stanął sam sir Kenneth Branagh. Co prawda po filmie widać czas, jaki upłynął od premiery, jednak rekompensują to uniwersalna historia, którą śledzimy z wypiekami na twarzy, oraz muzyka, która momentami okazuje się na tyle groteskowa, iż staje się to niezwykle urzekające. To bez wątpienia jeden z ponadczasowych tworów, który potrafi zauroczyć jeszcze niejednego widza. Ale kim bym była, gdybym nie wspomniała o jakże cudownym zbiorowym złoczyńcy w liczbie dwóch złych sióstr i macochy. Momentami miałam wrażenie, że twórcy byli tylko o krok od popadnięcia ze skrajności w śmieszność, ale do tego nie doszło i wszystko jest wyważone w każdym calu. [Gracja Grzegorczyk]
24. Dumbo (1941)
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że sława Dumbo nie wypływa ani ze wzruszającej historii o rozstaniu bezbronnego słoniątka z matką, ani tym bardziej z ujmującego wizerunku tytułowego bohatera. Wszystko to elementy spodziewane i rozpoznane, popularne i powtarzane w repertuarze kina familijnego. Tym, czym wybija się Dumbo, jest hipnotyczna, przerażająca sekwencja senna umorzonego przez alkohol słonika. Zaczyna się ona dość niewinnie i żartobliwie, by z czasem przemienić się w prawdziwy koszmar tańczących zwierząt, krzykliwych neonowych barw, karnawałowej, zapętlonej muzycznej aranżacji i frapujących, płynnych kształtów wodnych baniek. Uważam, że Dumbo jako fabuła może wyparować z pamięci, również jej główny bohater. Jednak ten jeden fragment jest bez wątpienia ponadczasowym osiągnięciem i jednym z najbardziej wyrazistych momentów w dorobku Walta Disneya. [Maciej Niedźwiedzki]
23. Bambi (1942)
Bambi to bez wątpienia disneyowski klasyk, który niejednego młodego widza przyprawił o potok łez w momencie, gdy mama tytułowego bohatera została zastrzelona przez myśliwego. Nawet wiele lat później plasuje się w moim prywatnym rankingu na równi ze słynną sceną śmierci Mufasy z Króla Lwa. Ale film oferuje widzowi znacznie więcej. To bez wątpienia połączenie dwóch podejść do animacji: impresjonistycznego i ekspresjonistycznego. Oba wzajemnie się przenikają, oferując całą paletę barw i kolorów. Niestety współcześnie wydaje się to dzieło niesłusznie zepchnięte na drugi plan. Co prawda w przeciwieństwie do innych filmów Disneya nie ma tu przerażającego złoczyńcy, zaś sama historia wydaje się niezwykle prosta i naiwna, jednak nawet po 77 latach od jego premiery to dalej zaproszenie do niezwykłego świata, gdzie radość miesza się ze smutkiem. [Gracja Grzegorczyk]
22. Tarzan (1999)
Mówi się, że Tarzan z 1999 roku kończy wielki renesans Disneya, który rozpoczął się dziesięć lat wcześniej Małą syrenką. Rzeczywiście w nowym tysiącleciu wytwórnia przeszła kryzys, ale, jak wiemy, zdążyła się już odbudować. Tarzan to zaś idealne zwieńczenie tego świetnego okresu w ich historii. Jak na chronologicznie ostatnią produkcję przystało, film ten jest najdoskonalszy pod względem animacji. Wizualnie po prostu zachwyca. Ale samą historię też przedstawiono bez zarzutu. Ja do opowieści o władcy małp mam sentyment od małego i choć dzieciakiem już dawno nie jestem, z wszystkich ekranowych wcieleń Tarzana wciąż najbardziej cenię tę animację sprzed 20 lat. Duża w tym zasługa wybitnych piosenek Phila Collinsa, i wcale nie mówię tu tylko o nagrodzonej Oscarem You’ll Be In My Heart. Złotego rycerzyka przyznałbym tak naprawdę całemu soundtrackowi. [Karol Barzowski]