search
REKLAMA
Felietony

THE BOYS. Facesitting na gołym mózgu widza

W The Boys znajdziemy wszystko, co widzieliśmy, co było kiedykolwiek w kinie postrzegane jako kontrowersyjne.

Odys Korczyński

24 września 2022

REKLAMA

Gdy przez wiele lat ogląda się filmy, a potem o nich pisze, i znowu ogląda, i znowu pisze, w końcu zaczyna się rozumieć, że światy w nich przedstawione składają się ciągle z tych samych elementów, a co najgorsze, tych samych relacji. Kolejne produkcje w większości nic nie wnoszą, a jeśli problem dotyczy jednego gatunku filmowego, czuć po prostu zwykłą nudę i rozczarowanie. Wtedy pojawia się głód obejrzenia czegoś, co z tych samych wyświechtanych elementów stworzy coś zupełnie nieoczekiwanego. Tak nowatorsko eklektycznego, a jednocześnie mieszczącego się w ramach mainstreamu, że trudno nie wpaść w zachwyt nad zmyślnością twórców. W The Boys znajdziemy wszystko, co widzieliśmy, co było kiedykolwiek w kinie postrzegane jako kontrowersyjne, a jednak co emocjonalnie poruszało, co wywoływało refleksję, głębszą niż sama prezentacja bezrozumnej przemocy. Na dodatek w ramach kina superbohaterskiego, obok znakomitych poczynań Taiki Waititiego, serial Erica Kripkego jest nowym otwarciem dla już mocno wyświechtanego przez Marvela gatunku i niekończących się nowych faz MCU, odradzającego się w imię celów marketingowych jak feniks z popiołów. William Butcher wiedziałby, co na to powiedzieć…

Krwawy pocałunek

Butcher (Karl Urban) skwitowałby dzisiejszą sytuację z filmami superbohaterskimi mniej więcej tak: W Marvelu pracują same pizdy, które nie mają odwagi wprowadzić gatunku na szczebel prawdziwej dorosłości, tylko za wszelką cenę dostosowują poziom filmów do jak największego zakresu wiekowego widowni. W DC może trochę mniejsze, ale także tchórze. I Butcher miałby rację, chociaż sam w swojej twardości czasem jest totalnie bezmyślny i przez to przerysowany. Zbyt wrażliwi widzowie zapewne nigdy go nie polubią, jest jednak wraz z Ojczyznosławem (Antony Starr) ogniwem spajającym historię The Boys oraz cennym przykładem skomplikowanego człowieczeństwa w erze superbohaterstwa.

Przypomina mi się czołówkowa scena z odcinka 6 sezonu 2. Ojczyznosław wraz ze Stormfront łapią gdzieś w zapyziałej, odludnej uliczce drobnego złodzieja, kiedy drżącymi rękami przelicza skradzione pieniądze. Nasi superbohaterzy (supki) obezwładniają go, a Stormfront filuternie stwierdza, że należy go oddać policji. Ojczyznosław nie jest przekonany. Wątpi w skuteczność systemu. Namawia – a właściwie nie musi – Stormfront do pozwolenia na zlikwidowanie złodzieja. Ona przecież chce tego tak samo jak on, bo jest zwolenniczką czystości rasy i urodzoną nazistką. Widać, że ich oboje podnieca to, co się zaraz stanie. Stormfront chwyta Ojczyznosława za krocze i zaczyna je masować. Coraz bardziej podniecony Ojczyznosław w końcu naciska głowę ofiary tak mocno, że czaszka rozpryskuje się na murze. Nie jest to powiedziane jasno, ale może śmierć złodzieja łączy się z orgazmem Johna, co by było emblematyczne dla The Boys, bo serial często miesza przyjemność seksualną z przemocą. Potem zjawia się logo produkcji, tempo zwalnia, a po prawej stronie ekranu widać parę supków uprawiających seks pod ścianą. Kamera wykonuje zbliżenie na podniecone twarze Ojczyznosława i Stormfront. Całują się, a właściwie liżą. Ich usta i ręce pokryte są krwią zamordowanego złodzieja.

To wszystko powinno obrzydzać, powodować gniew, bo to przecież wyjątkowo obsceniczna prezentacja przemocy. Paradoksalnie jednak nie widać ani piersi, ani narządów płciowych tylko kawałek uda i bioder. Twórcy balansują na pewnej ostatecznej granicy, jednak nie przekraczają jej. Za pomocy formy graficznej, typografii, formatu obrazu, muzyki, montażu itp. cały czas sugerują widzowi, że gdzieś tam w tle to wszystko nie jest naprawdę, jest przedstawione z przymrużeniem oka. Niemniej jednak po mistrzowsku łączą elementy z rzadka w kinie zestawiane. Genialnie stopniują napięcie i wprowadzają kulminację sceny dokładnie wtedy, gdy jest ona potrzeba, niczego nigdy nie przeciągając. Takich sekwencji, odzierających umysł z konwenansu i przyzwyczajeń nabytych na podstawie seansów setek innych, stereotypowych filmów, serial The Boys zawiera mnóstwo, ale nie opiera na nich fabuły, co dobitnie pokazuje sezon 2. Nie chodzi o zaszokowanie widza lejącą się krwią i przekleństwami. Celem jest takie realistyczne przedstawienie historii, które nawet w ramach superfantastycznego świata z supkami na każdym rogu pozwoli czuć się widzowi jak w rzeczywistości, na co postaci typu Superman czy Kapitan Ameryka nie pozwalali do końca. The Boys zaspokaja właśnie ten głód, o którym pisałem na początku, głód zobaczenia w kinie gatunkowym czegoś złożonego z elementów do siebie nieprzystających, a potem odkrycie genialności ich współistnienia i tworzenia sensu fabuły.

 

Metanarracja członków

Jednym z takich elementów jest wprowadzenie superherosów do realnego życia społecznego Stanów Zjednoczonych i na tej podstawie skonstruowanie bardzo inteligentnej i celnej krytyki świata polityczno-religijnych wartości, które służą jako narzędzia do zwiększania elektoratu wyznawców partii i ich kościelnego zaplecza. Zręcznie wpleciona jest w tę narrację dekonstrukcja ideologii rasy oraz wszelkich zabobonnych, spiskofilnych tendencji tak ulubionych przez rogatych miłośników Trumpa i mu podobnych, czyli problemy Ameryki, które są na czasie i dręczą tamtejsze społeczeństwo. Ale czy i my nie znajdziemy w poruszanych problemach społecznych czegoś, co nie prześladuje naszego racjonalnego myślenia na naszym polskim podwórku? Z pewnością. Zaletą więc The Boys jest tak zręczne wkomponowanie krytyki uważanej za prawilną zaściankowości, że nie narzucają się one widzowi w sposób nienaturalny, jak w mainstreamowych typach kina superbohaterskiego, gdzie siłowe wprowadzanie wolnościowych ideałów wygląda nieraz pretensjonalnie i jest pożywką dla lubujących się w irracjonalnej tradycji hejterów. Oczywiście istnieje ryzyko, że skoro te wtręty są tak dyskretne i wymagają sztuki abstrakcji, nikt, kto wierzy np. w światowy spisek Żydów pijących krew niemowląt albo że Jezus narodził się, żeby zostać królem kraju wybranego, czyli Polski, nie zrozumie owych subtelnych metanarracji. A co tam. On w ogóle nie sięgnie po ten serial, bo będzie musiał potem biczować się przez co najmniej 40 dni. Czyli to sztuka dla sztuki, taki samogwałt znudzonych intelektualistów, dających upust swojemu niezadowoleniu z powodu intelektualnego zgnuśnienia światowych społeczeństw. Niemniej powtarzam, że każdy w tej narracji co bardziej rozgarnięty badacz rzeczywistości, który stara się jej doświadczać nie tylko przez szybę swojego okna z lornetką w ręce, znajdzie tam nawiązania do swojego świata. Wspomnę tylko akcję billboardową na temat ochrony płodów, rozwieszaną w Polsce przy ruchliwych ulicach. W świecie The Boys również takie bannery znajdziemy, z wdzięcznym napisem – Dziecko, które wyskrobiesz, może być super. Taka gra słowna od bycia supkiem.

Z powyższych względów, realizmu, inteligencji w stosowaniu kontrowersji, montażu, użycia szlagierowej muzyki w momentach idealnie tego wymagających, gry aktorskiej etc. serial The Boys w ramach kina superbohaterskiego jest najlepszym dziełem ostatnich lat. Nie umniejszam przy tym najnowszemu Batmanowi czy Thorowi: Miłość i Grom. Te produkcje wciąż jednak nie łamią tabu tak radykalnie, żeby nic nie zostało, a Boysi owszem.

Jest jeszcze jednak sfera narracji, która do tej pory w kinie superbohaterskim była pogardzana albo co najmniej niedostatecznie wykorzystana – psychologia postaci. Dotyczy to zarówno superbohaterów, jak i gangu na nich polującego. Skupmy się jednak na supkach. Po raz pierwszy w kinie superbohaterskim spotkałem się z tak dokładną prezentacją lęków i ukrytych pragnień herosów. Większość z nich jest typowo ludzka, tak głęboko skryta, że niektórzy nawet na torturach nie przyznaliby się np. do pociągu seksualnego do zwierząt, erotycznego traktowania mleka, masturbacji na dachach drapaczy chmur albo uznawania seksu analnego jako tego, który nie wlicza się w stosunek przedmałżeński. To jednak wierzchołek tej góry lodowej charakteryzującej postaci w The Boys. Najciekawsza jest ich relacja ze zwykłymi ludźmi. Przypomina bardzo związek kata i ofiary, z tym że role są wymienne w zależności od sytuacji. Wydaje się nam, że superbohaterowie są źli, powinno ich nie być i są eksploatacyjnymi antytezami każdego absolutnie szlachetnego Iron Mana, Spider-Mana czy Supermana. Cała genialność pomysłu The Boys tkwi w odwróceniu owych ról. Supebohaterowie nareszcie stali się prawdziwi. Są wymyśleni na miarę ludzi ich potrzebujących. Eric Kripke zaprezentował jeden z najlepiej podanych w kinie przykładów idolatrii i antropomorfizacji. Superbohaterowie stworzeni przez ludzi stają się ich bogami, a potem ci sami ludzie uważają ich za swoje moralne odniesienie penalizujące ich czyny. Nie dostrzegają jednak, że superbohaterowie to tak naprawdę uwznioślone lustra zwykłych, słabych homo sapiens, cechujących się nieograniczoną siłą w wyobraźni. Błędne koło się zamyka, a żadna ze stron nie jest w stanie funkcjonować bez drugiej. Mało tego, powoływane są organizacje, które dbają, aby bogowie nadal zostali bogami, a ich złe i stricte ludzkie czyny znajdowały zawsze wytłumaczenie. Czy ten mechanizm coś wam przypomina?

The Boys jest serialem mądrym, ale tylko pod warunkiem, że mądrze będzie się go interpretować. Mądrze, czyli racjonalnie, a nie upatrując w scenach z męskimi członkami jakiejś ideologicznej wendetty. To dobrze, że nareszcie w kinie męski członek został w ten sposób zdemitologizowany, bo przez ostatnie 20 lat coraz rzadziej gości na ekranie, jakby był jakimś pełnym demonów narządem. Cóż za paradoks, że teraz obelgą jest powiedzenie, żeby ktoś „zżarł wór kutasów”, bo w wydaniu The Boys smakują one wybornie, a Eric Kripke i tak był nad wyraz delikatny, zwracając się do hejterów. Niech wam więc wszelkie członki w The Boys sprawią nietuzinkowe przyjemności.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/