Rzeczy w MATRIXIE, w które BŁĘDNIE wierzyłeś
Matrix jest filmem, który podobnie jak Łowca androidów, zyskał z czasem. Nie był co prawda klapą finansową jak legendarna produkcja Ridleya Scotta – myślę tu raczej o opiniach krytyków, którzy w wielu przypadkach zachowali powściągliwość, gdy chodzi o uznanie Matrixa za arcydzieło. Uważali go po prostu za dobry film, chociaż niezbyt odkrywczy. I tu mieli rację, chociaż dla całych rzesz widzów produkcja sióstr Wachowskich zaprezentowała wizję, jakiej jeszcze nie było w kinie science fiction. Można by się zgodzić z tym, że prezentacja życia w zmysłowej ułudzie aż na taką skalę nigdy nie została w kinie sci-fi ukazana. Myli się jednak ten, kto uważa, że to siostry Wachowskie wpadły na ten pomysł.
To błędne założenie w dużej mierze sprawiło, że Matrix stał się tak legendarny. Mało tego, co by powiedzieli fani, gdyby dowiedzieli się, że produkcja tak naprawdę jest transpłciowym manifestem wolności, a tylko wtórnie kinem z gatunku niezobowiązującego action science fiction? Tym bardziej warto przyjrzeć się najważniejszym nietrafnie przypisywanym filmowi koncepcjom i ideom. Może gdy nadamy im prawidłową interpretację, Matrix stanie się jeszcze bardziej kultowy, lecz w tym sprawiedliwym, pozbawionym miejskich legend sensie.
Zacznijmy od tego, że Matrix nie jest filmem złym, wręcz przeciwnie, to film znakomity, lecz przeceniony i obrosły legendami, które nie mają nic wspólnego z jego treścią. Krytycy niedługo po premierze zachowali jednak obiektywną powściągliwość, więc jeśli ktoś będzie twierdził, że Matrix od razu wywołał rewolucję i bezrefleksyjnie zachwycił widownię, pomyli się. Obznajomieni z kulturą humanistyczną krytycy zdawali sobie sprawę, że siostry Wachowskie bardzo zręcznie manipulują wiedzą, którą powinien mieć gruntownie wykształcony człowiek. Powinien, lecz w praktyce nie ma, lub szybko tę wiedzę zapomina, na przykład z powodu diametralnie innych niż wyuczone zajęć w pracy. Tak więc Roger Ebert napisał o Matrixie w marcu 1999 roku:
„Matrix to olśniewająca wizualnie cyberprzygoda przepełniona ekscytującą akcją, jednak szybko popada w schematy, kiedy tylko zaczyna robić się ciekawie. To trochę rozczarowujące, gdy film, który na początku redefiniuje naturę rzeczywistości, kończy się typową strzelaniną. Widz oczekuje mocnego impulsu dla wyobraźni, nie standardowej kulminacji z obowiązkowym udziałem broni palnej. […] Nie nudziłem się podczas seansu Matrixa. Wręcz przeciwnie, zainteresował mnie na tyle, że liczyłem na prawdziwe wyzwanie”.
W podobnym tonie zdradzającym niedosyt wypowiedziało się wielu innych krytyków. Doceniło Matrixa za formalne nowatorstwo, lecz nie zachwyciło się – całkiem prawidłowo – koncepcyjną twórczością (w rzeczywistości odtwórczością), wskazując na wtórność pomysłu sióstr Wachowskich wobec na przykład Ghost in the Shell Mamoru Oshiiego, Dark City Alexa Proyasa czy też 14. sezonu Doktora Who, a konkretnie trzeciego odcinka historii pt. The Deadly Assassin. Jeszcze gorsze opinie zebrały kolejne części trylogii, gdzie widz mógł lepiej poznać świat maszyn oraz ich „zbrodnicze” motywacje, oczywiście oceniane w ten sposób wyłącznie z perspektywy ludzkiej moralności. Tak naprawdę wszystkie wspomniane wyżej produkcje okazały się jedynie „przypisami do Platona”. I tak dzięki rozwikłaniu prawdziwych reakcji na premierę dzieła Wachowskich, docieramy do najpoważniejszego błędnego założenia Matrixa – koncepcji filozoficznej świata przedstawionego.
Powiedzenie, że cała filozofia jest jedynie przypisami do Platona, zostało ukute przez A.N. Whiteheada, jednego z najgenialniejszych XX-wiecznych epistemologów, filozofów procesu i krytyków kultury. Tak w istocie jest, że bez koncepcji Platona nie byłoby na przykład doktryny chrześcijańskiej, teorii rzeczywistości, ram współczesnego myślenia naukowego, jak również sposobu dzielenia świata na ten fizykalny i ten odbierany jako niematerialny. A co najważniejsze, nie byłoby również Matrixa. Platon wymyślił fundamentalną dla filmu koncepcję życia w zmysłowej ułudzie, której nie można rozpoznać, gdyż daje wszystko, czego potrzeba człowiekowi. Nieliczni tylko mogą się wyrwać z patrzenia na cienie rzeczy w jaskini i dostrzec światło idei. Jest to ich obowiązkiem w ramach tzw. higieny duszy – opuścić kłamliwą rzeczywistość mniemań i dzięki kontemplacji wznieść się ponad nie albo spotkać na swojej drodze Morfeusza, który zaproponuje czerwoną pigułkę. Wiedząc, jakie jest ryzyko, niewielu będzie do tego zdolnych, bo świat cieni z platońskiej jaskini jest najlepszy z możliwych, tych bezpiecznych.