ZAPOMNIANI REŻYSERZY LAT 80. i 90. Co się z nimi stało?
Petersen, Wolfgang
Podobne wpisy
Reżyserujący w swojej ojczyźnie od lat 60. Niemiec wypłynął sukcesem wojennego, nominowanego do Oscarów Okrętu i fantastycznej Niekończącej się opowieści, po której upomniało się o niego Hollywood. Tam w latach 80. nakręcił tylko jeden film, i to w dodatku wcale nie będący przebojem kasowym – widowiskowe science fiction Mój własny wróg. Po kiepskim odbiorze tegoż Petersen na kolejną okazję czekał aż osiem lat, w trakcie których spod jego ręki wyszedł niezły, ale też przechodzący bez większego echa kryminał Okruchy wspomnień (org. Shattered), z będącym wtedy na topie Tomem Berengerem.
Prawdziwy potencjał Petersena pokazały dopiero lata 90., w trakcie których systematycznie udawało mu się zawojować box office hitami z pogranicza akcji, polityki i przygody – Na linii ognia (1993), Epidemią (1995), Air Force One (1997) i katastroficznym, opartym na prawdziwych wydarzeniach Gniewie oceanu (2000). Ta dobra passa przywróciła mu zaufanie producentów, którzy w XXI wieku powierzyli mu dwa wielkie blockbustery – historyczną epopeję w gwiazdorskiej obsadzie Troja i remake innej klasycznej produkcji kina katastroficznego, Posejdon. Niestety wysokie koszta oraz liczne problemy obu nie przełożyły się tym razem na zyski z kinowych kas. A i krytyka nie była życzliwa dla żadnego z tych dzieł. Od tego momentu Petersen nie zrobił już żadnego filmu w Hollywood, choć był ponoć przypisany do przygód Harry’ego Pottera, jak i ekranizacji Gry Endera. Za kamerą stanął jednak dopiero po powrocie do Europy, ale nic nie wskazuje na to, żeby ten liczący sobie już 77 wiosen twórca miał jakkolwiek odbudować swoją dawną pozycję. Ale też nie musi.
Schumacher, Joel
Mocno kontrowersyjna persona w fabryce snów, do której dostał się dzięki… modzie, tworząc kostiumy. Już od początku swojej kariery nie krył się z własną homoseksualnością, co – wbrew pozorom – nie przeszkodziło mu w znalezieniu pracy. Drugą sprawą jest bezstylowy styl reżysera, który potrafi zaskoczyć dojrzałością podjętych tematów, jak i niezwykłym kiczem w ich ukazaniu. Debiutował zresztą wszystko mówiącym tytułem O kobiecie, co malała (1981). Potem przyszły młodzieżowe przeboje – Ognie św. Elma, Straceni chłopcy, Linia życia i Za wcześnie umierać, które ustawiły jego pozycję młodego, zdolnego twórcy. Upodobał sobie więc thrillery, które zdominowały jego filmografię lat 90. Świetny Upadek, adaptacje powieści Johna Grishama – Klient, Czas zabijania – czy mocne, poruszające się na granicy kina niezależnego Osiem milimetrów były dowodem wszechstronności i talentu Schumachera, któremu udało się połączyć ambicje z komercyjnym sukcesem.
Niesławnym owocem tego ostatniego czynnika stały się dwie krzykliwe kontynuacje przygód Mrocznego Rycerza. Batman Forever oraz robiący za synonim tandety Batman i Robin były pod każdym względem sprzeczne z wcześniejszymi wizjami Tima Burtona, a ich kolorowość i radosna realizacja nie pozostały bez wpływu na negatywny odbiór komiksowych adaptacji, lecz… swoje zarobiły. Być może dlatego Schumacher, jako jeden z nielicznych reżyserów na liście, bezboleśnie wszedł w nowe stulecie, w którym udało mu się powrócić do poważniejszego repertuaru dla starszych widzów. Wojenna Kraina Tygrysów, sensacyjnie wykorzystujący jedną tylko lokację Telefon, biograficzna Veronica Guerin oraz nietuzinkowy dreszczowiec Numer 23 udowodniły, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. A zrobiony w międzyczasie, koncertowo przyjęty przez publikę musical Upiór w operze tylko umocnił jego nazwisko. Tym większa szkoda, że potem twórca ten znacznie obniżył loty i wraz z początkiem obecnej dekady zniknął z radaru. Akurat kończy 79 lat, więc można mu życzyć choćby jeszcze jednego sukcesu w świecie filmu.