search
REKLAMA
Zestawienie

ZAPOMNIANI REŻYSERZY LAT 80. i 90. Co się z nimi stało?

Jacek Lubiński

25 sierpnia 2018

REKLAMA

Za swoich najlepszych lat raczyli nas przynajmniej rasową rozrywką na najwyższym poziomie. I byli rozchwytywani przez studia filmowe, choć nigdy nie udało im się dorównać sławą i rozpoznawalnością tym największym wyjadaczom X muzy – jak Spielberg czy Cameron – którzy niekiedy byli dla nich także mentorami. Oto kilka takich znanych/nieznanych nazwisk z magicznej ery VHS – alfabetycznie i bez powtarzania za wcześniejszym artykułem, którego niniejszym jest to sequel.

Badham, John

Charles John Smith – bo tak brzmią prawdziwe dane personalne tego pochodzącego z Anglii, lecz wychowanego w Alabamie twórcy – dał się poznać publice jeszcze w latach 70. za sprawą kultowej, muzycznej Gorączki sobotniej nocy oraz mniej rozpoznawalnej wersji Drakuli z Frankiem Langellą. Jednak dopiero w kolejnej dekadzie stał się pewną marką – zwłaszcza w gatunku z pogranicza akcji i przygody. To jemu zawdzięczamy takie hity ówczesnego okresu, jak Błękitny Grom, Gry wojenne, Krótkie spięcie czy komediowa Zasadzka i jej późniejszy sequel. Wszystkie te tytuły były relatywnie dużymi sukcesami kasowymi i z czasem zyskały sobie także wierne grono fanów. Większość do dziś trzyma zresztą fason.

Nieco gorzej Badhamowi udały się lata 90., ale i wtedy wyszło spod jego ręki kilka niezaprzeczalnie dobrych i/lub głośnych produkcji, jak Ptaszek na uwięzi z duetem Mel Gibson-Goldie Hawn, bujająca w obłokach Strefa zrzutu i amerykański remake Nikity, czyli Kryptonim Nina. Pod sam koniec kinowej kariery nieźle wszedł także w ciut ambitniejsze sensacje pokroju Na żywo (1995) oraz niedocenianego Incognito (1997), które to wylądowało niemal wprost na półkach wypożyczalni wideo. Niestety w nowym wieku reżyser już się nie odnalazł, na dobre przechodząc do telewizji, gdzie wciąż tworzy, lecz już tylko pojedyncze odcinki różnych seriali. Jak na starego wygę przystało – ma wszak już 78 lat – Badham także naucza oraz pisze książki na temat robienia filmów (na razie dwie). Jego siostrą jest Mary Badham, czyli pamiętna Scout z Zabić drozda.

Brest, Martin

Prawdziwy człowiek zagadka, o którego niewielkiej, acz intensywnej filmografii można by napisać prawdziwy esej, gdyby… cokolwiek więcej było wiadomo o samym reżyserze. Wszelkie informacje o jego życiu są bowiem wszędzie bardzo zdawkowe, a on sam stroni od popularności i kontaktu z mediami. Wspomniany dorobek ma zresztą bardzo osobliwy, gdyż w latach 70. podpisał się pod dwiema komediami – Hot Tomorrows i W starym, dobrym stylu, którego to remake niedawno mogliśmy oglądać na dużym ekranie; w latach 80. zrobił dwie wzorcowe komedie sensacyjne – Gliniarza z Beverly Hills i Zdążyć przed północą (oraz nakręcił kilka scen wspomnianych już Gier wojennych, zanim doszło do różnic artystycznych pomiędzy nim a studiem); a w 90. również dwa, lecz dramaty – Zapach kobiety i Joe Blacka.

Patrząc na każde z tych dzieł, można napisać, że wszystkie są na swój sposób wyjątkowe i stoją na wysokim poziomie. Część przeszła zresztą do szeroko pojętej klasyki X muzy i widownia wciąż chętnie po nie sięga. Co się zatem stało, że obecnie o 66-letnim Breście nic nie słychać? Przede wszystkim ostatni z tych filmów odniósł dotkliwą porażkę finansową, która mocno nadszarpnęła reputację Bresta – i tak już słynącego z bycia trudnym we współpracy. On sam nie pomógł sobie, kręcąc następnie koszmarne Gigli, które również poległo w kinach. To właśnie po nim reżyser na dobre usunął się w cień, z którego już nie wyszedł. Być może ma to związek z jego dużym perfekcjonizmem. Ale chyba nigdy się nie dowiemy całej prawdy.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA