Kiedy CZŁOWIEK jest POTWOREM. Niehorrory, czyli filmy o PRAWDZIWYCH ZBRODNIACH
Nawet obdarzony najbogatszą wyobraźnią scenarzysta czy reżyser nie jest w stanie wymyślić takich historii, jakie pisze życie. Dlatego filmowcy bardzo często po takie autentyczne historie sięgają, a osobną grupę wśród obrazów inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami stanowią dzieła o zbrodniach, których dokonano naprawdę. Paroma takimi przypadkami zajmę się w tym zestawieniu. Część druga artykułu i kolejne filmy o autentycznych zbrodniach – już wkrótce.
Jeśli ci życie miłe, nie rozdzielaj nas – zbyt bliska przyjaźń Pauline Parker i Juliet Hulme
Niebiańskie stworzenia (reż. P. Jackson, 1994)
Pauline Parker i Juliet Hulme poznały się w sposób banalny: w szkole. Łączącą je silną relację trudno jednak banalną nazwać. Niemal od razu poczuły, że są sobie przeznaczone, że istnieje między nimi magiczna, duchowa więź. 13-letnia Pauline nigdy wcześniej nie miała bliskiej koleżanki. Urodzona pod koniec lat 30., całe dotychczasowe życie spędziła w Nowej Zelandii, a dzieciństwo wypełniała jej walka z chorobą i pobyty w szpitalach. Zapalenie szpiku kostnego, na które cierpiała jako dziewczynka, pozostawiło ją z nawracającymi, silnymi bólami w nogach oraz niemal całkowitą niemożnością podejmowania jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Utrudniało jej to kontakty z rówieśnikami i mała Pauline wyrosła na ponurą samotniczkę, uciekającą w świat własnej wyobraźni.
Jej starsza o kilka miesięcy przyjaciółka, Juliet Hulme, urodziła się w Anglii. Jak wiele angielskich dzieci cierpiała na zespół stresu pourazowego, wywołany bombardowaniami z czasów II wojny światowej; reagowała nerwowością na gwałtowne dźwięki, dostawała niekontrolowanych ataków paniki. Miała jej pomóc zmiana środowiska i przeprowadzka do Nowej Zelandii, w którym to kraju zaoferowano jej ojcu, wybitnemu fizykowi, posadę rektora uniwersytetu i środki na interesujące go badania. Choć wywodziła się z zupełnie innego środowiska niż uboga Pauline, zaprzyjaźniła się z nią od pierwszego kontaktu. Obie dziewczynki czuły się samotne, przede wszystkim jednak – obie kochały fantazjować.
Wymyśliły sobie alternatywną rzeczywistość, nazywaną przez nie „czwartym wymiarem”, w której miało się toczyć ich życie. Stworzyły nawet skomplikowany system religijny, który zaczęły wyznawać. W sumie napisały do szuflady sześć grubych powieści o wyimaginowanych przygodach, jakie w fikcyjnym świecie miały przeżywać ich literackie sobowtóry, Gina i Deborah. Nastolatki spędzały razem każdą wolną chwilę, izolując się od otoczenia. Rodziców zaczęło to niepokoić; po konsultacji z psychologiem, który dopatrzył się w relacji dziewczynek homoerotycznego podtekstu, zabronili im dalszych spotkań. Juliet i Pauline mimo zakazu pisały do siebie listy, a nawet wymykały się z domu, by się zobaczyć. Wkrótce nawet to miało zostać im odebrane: rodzice Juliet się rozwodzili, a jej matka postanowiła wrócić do Anglii – zabierając ze sobą córkę. Kiedy błagania o to, by Pauline mogła wyjechać razem z nią, nie przyniosły żadnego skutku, dziewczyny wpadły na inny pomysł – trzeba zamordować mamę Pauline.
Do dzisiaj nie wiadomo, co właściwie nastolatki chciały uzyskać, zabijając matkę jednej z nich. W jaki sposób miałoby to powstrzymać wyjazd Juliet z kraju? Irracjonalność tej zbrodni tylko pogłębia jej ohydę i wskazuje, jak obsesyjna była obopólna fascynacja dziewczynek; to także dowód na to, jak nielogicznie potrafią postępować nastolatki. Co wiemy na pewno, to że 22 czerwca 1954 roku Juliet i Pauline udały się z mamą drugiej z nich, Honorah Rieper, na spacer do parku w Christchurch. Wcześniej wspólnie zjadły ciasto w herbaciarni, a Honorah pocieszała córkę i jej przyjaciółkę, że przecież zawsze mogą pisać do siebie listy, że ona i Pauline pojadą kiedyś do Anglii odwiedzić Juliet… Niestety, decyzja już zapadła – Pauline od tygodni planowała ze szczegółami to morderstwo, robiąc notatki w dzienniku. Kilka minut po wejściu do parku zaatakowała matkę kamieniem (lub cegłą: źródła podają różne wersje). Kilkadziesiąt ciosów później Honorah już nie żyła. Dziewczynki – spokojne, pogodne, zadowolone z siebie – wróciły do tej samej herbaciarni, w której przed chwilą jadły ciasto, by oznajmić właścicielom, że mama jednej z nich właśnie się potknęła, uderzyła głową o kamień i nie żyje. Nikt nie uwierzył w te bajki – nastolatki były zbryzgane krwią, a ciało ofiary zmasakrowane.
Plotki o rzekomym romansie dziewczynek wzięły się ze strategii przyjętej przez sądowych obrońców. W 1954 r. homoseksualizm w dalszym ciągu znajdował się na liście chorób psychicznych, a – jak wiadomo – choroba to okoliczność łagodząca. Ostatecznie morderczynie trafiły nie do poprawczaka, ale do normalnego więzienia. Miały wówczas 15 lat, co czyni je najmłodszymi więźniarkami w historii Nowej Zelandii. Skazano je tylko na 5 lat, stawiając warunek, że dziewczynki nigdy więcej się nie spotkają.
To o tej tragicznej historii opowiada jeden z wcześniejszych filmów Petera Jacksona – Niebiańskie istoty (tłumaczone również jako Niebiańskie stworzenia). Do dzisiaj pozostaje jednym z najsłynniejszych dokonań nowozelandzkiej kinematografii. Reżyser Martwicy mózgu długo szukał odpowiednich aktorek do pierwszoplanowych ról. Po przesłuchaniu kilkuset dziewczyn jego wybór padł na Melanie Lynskey (późniejsza Rose z Dwóch i pół) i przyszłą hollywoodzką gwiazdę Kate Winslet, dla której rola Juliet była debiutem w filmie pełnometrażowym. Reżyser poszedł w swoim filmie tropem wyobrażonych światów kreowanych przez swoje bohaterki. Rezultat to oniryczne, marzycielskie dzieło, budzące pewne skojarzenia z kinem Davida Lyncha – także pod względem ukazywania przemocy. Ta przedstawiana jest w sposób naturalistyczny i nieupiększony. Scena zbrodni pozostawia po sobie ogromne wrażenie – uderza bezsensowność tego morderstwa, współczucie budzi dobroć matki, a konsekwentnie budowane w ciągu filmu napięcie i narastające poczucie nadchodzącej katastrofy wiodą do finału, który wgniata w fotel.
Jackson raczej wiernie trzyma się faktów, choć jego film nie jest, rzecz jasna, dokumentem. Co ciekawe, scenę morderstwa nakręcono w tym samym parku, w którym prawdziwe Juliet i Pauline zabiły panią Parker. Początkowo scena miała powstać obok mostku, w pobliżu którego doszło do tej przerażającej zbrodni. Ekipa filmowa rozłożyła już sprzęt, a ucharakteryzowane aktorki były gotowe do rozpoczęcia zdjęć, ale… coś było nie tak. Dookoła panowała śmiertelna cisza, ekipa miała wrażenie, że ktoś ich obserwuje i nie jest zadowolony z ich obecności. Wokół niepozornego mostku, przy którym pół wieku temu zginęła mama Pauline, wciąż unosiło się coś złowieszczego i niepokojącego. Jackson zadecydował, aby przenieść się w inną część parku.
Na pewno interesuje was, co stało się z dziewczynkami po tym, jak w wieku zaledwie dwudziestu lat opuściły mury więzienia? Cóż, ich dalsze losy są bardzo interesujące. Obie mają obecnie po 80 lat. Pauline niemal od razu po wyjściu zza krat wyjechała do Anglii; bez Juliet, rzecz jasna. Chociaż nigdy nie skomentowała zabójstwa matki, to patrząc na jej późniejsze losy, można się domyślić, jak bardzo zżerały ją wyrzuty sumienia. Całe jej dorosłe życie wygląda jak próba odpokutowania za tragiczny w skutkach, kompletnie nieprzemyślany czyn z młodości. Pauline jest żarliwą katoliczką, codziennie uczęszcza na msze i wspiera różnego rodzaju akcje charytatywnie. Przed emeryturą pracowała w stadninie dla koni. Żyje na uboczu i samotnie, nigdy nie stworzyła związku z kobietą lub mężczyzną, stroni od jakiegokolwiek towarzystwa.
Natomiast Juliet Hulme wyjechała do Ameryki. By zachować anonimowość i odciąć się od przeszłości przyjęła panieńskie nazwisko matki i zmieniła imię, funkcjonując odtąd jako Anne Perry. Być może coś wam to mówi? Jeśli tak, to słusznie, bo Anne Perry to autorka bestsellerowych kryminałów, wielokrotnie trafiających na listę najlepszych książek “New York Timesa”. Jej powieści także w Polsce cieszyły się sporą popularnością – serię neowiktoriańskich kryminałów o londyńskim detektywie Williamie Monku opublikowało jedno z większych wydawnictw, Zysk i S-ka. Przez naprawdę długi czas nikt nie powiązał jej osoby z nowozelandzkim mordem na matce przyjaciółki. Kiedy jej prawdziwe personalia, Juliet Hulme, w końcu wyszły na jaw, w żaden sposób nie wpłynęły na załamanie jej kariery – wręcz przeciwnie. Perry opublikowała do tej pory ponad 100 książek i, mimo zaawansowanego wieku, pisze kolejne. Podobnie jak Parker, odmawia komentowania wydarzeń sprzed lat…