Zaczyna się dość niewinnie, bo od rzutu Kevina kostką brukową w szybę wystawy sklepu, który właśnie okradają Harry i Marv. Złodzieje zaczynają go gonić. Najpierw wypada na ulicę Harry. Staje na końcu deski przełożonej przez niewielką beczkę. Zaraz za nim ze sklepu na przeciwległy koniec deski wypada Marv, wysadzając Harry’ego w górę z taką siłą, jakby ten był na trampolinie. Oczywiście trudno uwierzyć, że deska pod wpływem ciężaru Marva się nie złamała. No ale wszystkie te wypadki są bardzo naciągane. A więc po tym, jak Harry osiąga już wystarczającą wysokość, w końcu spada na zaparkowany obok samochód. Zapewne przeżyłby ten wypadek, o ile szkło nie przebiłoby mu klatki piersiowej albo tętnicy szyjnej, z tym że uszkodzenia dachu są zbyt wielkie. Samochód wraz z szybami został dosłownie zmiażdżony. Harry musiał więc spaść na niego z taką siłą, że trudno się spodziewać, by mógł przeżyć. Jak to jednak bywa w kreskówkach, zupełnie nic mu się nie stało.
Kevin udowodnił, że potrafi wyjątkowo celnie strzelać i rzucać. Czasami aż trudno uwierzyć w tę precyzję. Rzut cegłą w Marva z wysokości mniej więcej trzeciego piętra jest na to dowodem. Cegła trafia złodzieja prosto w twarz, co zostaje nawet pokazane. Twarz Marva jednak zrobiona jest z jakiejś stali, bo prócz lekkiego zaczerwienienia nie widać na niej żadnego innego uszkodzenia. Wyobraźcie sobie, co może z twarzą zrobić cegła rzucona z kilkunastu metrów, nie poziomo, a w dół. Czaszka Marva powinna zostać dosłownie zmasakrowana. Mało tego, Marv dostaje cegłą dwa razy. Drugi cios otrzymuje, gdy leży zamroczony po pierwszym, ale jedyne, co mu dolega, to chwilowe podwójne widzenie.
Trochę Marvowi zajęło sforsowanie drzwi wejściowych do opuszczonego domu, w którym ukrywał się Kevin. Chłopak maksymalnie mu to utrudnił, m.in. zastosowaniem tackera. Marv zatem miał (powinien mieć) liczne rany kłute w dolnej połowie ciała. I tak zdołał w końcu otworzyć drzwi, chociaż bardzo się zdziwił, gdy po postawieniu kilku kroków skończyła się podłoga. Spadł na twarz do piwnicy. Podkreślam, na twarz, a podłoga wyglądała na betonową. Łatwo sobie uzmysłowić, co się stałoby się z ludzką głową, gdy z tej samej wysokości zrzuciłoby się arbuza. A tu żadnej, nawet najmniejszej kropelki krwi, tylko mnóstwo kurzu.
Sytuacja dzieje się w tej samej piwnicy. Marv zdążył już zaliczyć kolejną pułapkę w postaci spadającego na niego regału z farbami. Delikatnie mówiąc, powinien już być nieco osłabiony. Tymczasem za rogiem czeka na niego Kevin z bardzo wstrząsającą pułapką. Kiedy Marv chciał jakoś zmyć z twarzy farbę w piwnicznym zlewie, okazało się, że kurki od wody są podłączone do prostownika. Wystarczyło, że Kevin włączył urządzenie, a Marv zaczął pląsać pod wpływem rażącego go prądu. Z tego, co było pokazane na skali pokrętła aparatu, natężenie było nawet powyżej śmiercionośnej wartości 70 mA. Zresztą wizualizacja Marva jako trupiej czaszki z postawionymi na sztorc włosami doskonale obrazuje natężenie przepływającego przez niego prądu. Jego serce powinno przestać bić.