Wolicie BRUTALNE czy NIEWINNE? Najlepsze KOBIECE DUETY filmowe
Simone Signoret, Véra Clouzot, Widmo (1955), reż. Henri-Georges Clouzot
Po raz kolejny dwie udręczone kobiety sprzysięgły się, żeby walczyć o swoją wolność, którą zabrał im demoniczny mężczyzna – tyran, sadysta i cynik, a więc samo męskie zło. Delikatna psychicznie, chora na serce Christina Delasalle (Véra Clouzot) sprzymierza się z przystosowaną do trudnego życia, zaharowaną emocjonalnie kochanką swojego męża, Nicole Horner (Simone Signoret). Ta ich radykalna odmienność od samego początku może zwiastować problemy przy realizacji zbrodniczego planu morderstwa. Wiele też mówi widzowi o tym, jak zostanie rozegrana sama intryga, zwłaszcza że zwłoki znienawidzonego męża (Paul Meurisse) znikają w tajemniczych okolicznościach. Może i to wada filmu, bo właściwie gdzieś od połowy zakończenie historii jest oczywiste, jednak to, że się domyśliliśmy, jest mniej ważne od chęci dowiedzenia się, jak reżyser poprowadzi nas do kulminacji horroru. Kobiecy duet Clouzot/Signoret i jego wewnętrzna odmienność, a wręcz sprzeczność etyczna, tworzą napięcie godne samej Psychozy, a nawet coś o wiele mocniejszego. Dobro i zło mocują się ze sobą, obnażając przy okazji skłonną do zbrodni naturę samego dobra i monolityczność oraz niewzruszenie samego zła. Mrok wyziera z Widma, z każdej jego sceny. Co ciekawe, można to uznać za pewne fatum spoczywające na filmie, ponieważ Véra Clouzot zagrała chorą na serce Christinę, sama zaś kilka lat później zmarła na zawał. Miała zaledwie 46 lat. Produkcja doczekała się także nowej wersji (Diabolique, 1996, reż. Jeremiah S. Chechlik) z Sharon Stone i Isabelle Adjani, nie tak złego, jak zwykło się powszechnie oceniać remaki.
Meryl Streep, Goldie Hawn, Ze śmiercią jej do twarzy (1992), reż. Robert Zemeckis
Podobne wpisy
Pamiętam ten duet jeszcze z kaset wideo. Gdzieś tam w tle przewija się oczywiście wychodząca z basenu ponętna Isabella Rossellini, ale ona akurat nie jest główną postacią filmu Zemeckisa, chociaż linia jej ciała godna jest zapamiętania na zawsze. Komedia twórcy kultowego dla mnie Powrotu do przyszłości całkiem nieźle wytrzymała próbę czasu, chociaż z dzisiejszej perspektywy patrzę na nią już nieco inaczej. Wciąż jest to dla mnie komedia i znakomita współpraca aktorska Meryl Streep z Goldie Hawn ze znakomitym dopełnieniem Bruce’em Willisem. Problemy w niej poruszone stały się jednak zadziwiająco aktualne, może stawiając część dzisiejszych pięknych kobiet w nieco gorszym świetle, zarówno te z okładek znanych modowych magazynów, jak i pomniejsze pseudogwiazdki z Instagrama wydymające swoje glonojadowe usta i sztucznie napompowane piersi w poszukiwaniu serduszek. Bo Ze śmiercią jej do twarzy to satyra na pogoń za pięknem, które i tak przekreśli śmierć. A sporo współczesnych kobiet ulega niekończącemu się wyścigowi za cielesnością, zapominając o chwilowości życia. Cena, którą musiały zapłacić bohaterki filmu za swoje kruche piękno okazała się niezwykle wysoka. Zanim jednak przemieniły się w chodzące trupy, udało im się wykończyć swojego ukochanego, i to w jakim stylu. A więc, faceci, nie ulegajcie kobietom, których piękno jest sztuczne, bo w najlepszym wypadku skończycie z dziurawym portfelem, a wasze damy i tak pożre nieubłagany czas.
Adèle Exarchopoulos, Léa Seydoux, Życie Adeli (2013), reż. Abdellatif Kechiche
Do niespiesznej rytmiki Życia Adeli dosłownie i w przenośni trzeba przywyknąć. Opowieść toczy się swoim tempem. Nie powala na kolana akcją, nie wciąga w dogłębne analizy osobowościowe czy nawet filozoficzne, chociaż o filozofii w sensie historycznym bohaterowie sporo mówią. Wszystko to jednak encyklopedyczne wnioski, nieco sztuczne i nużące. Czy będzie nie na miejscu stwierdzenie, że najciekawsze rzeczy dzieją się między głównymi postaciami w łóżku? Adèle Exarchopoulos i Léa Seydoux są w pokazywanej erotyce tak naturalne i sobie oddane. Gdzieś do połowy filmu jest to, moim zdaniem, jedyne uprawnione faktami z akcji filmu stwierdzenie i w zupełności wystarcza do umieszczenia tej pary w zestawieniu. Na uwagę jednak zasługuje to, co dzieje się potem, kiedy lesbijski duet zostaje rozdarty z powodu zdrady Adèle. Relacja między kobietami staje się wtedy znacznie bardziej napięta, niemal jak wrzód, który ma ochotę pęknąć i zalać wszystko dookoła śmierdzącą ropą. Identycznie jak w społeczności, gdzie żyją bohaterki. Niby świat taki normalny i poukładany, a tak zwana sartre’owska wolność przypomina deficytowy towar, którego brak i pogoń za nim doprowadza ludzi do nieszczęścia, depresji, pogardy do siebie i czasem wręcz śmierci. Miłość nie ma płci. Szkoda, że wpojono nam, że powinna ją mieć.