W duchu Davida Finchera. Mrożące krew w żyłach THRILLERY, których nie znacie, a powinniście
Thriller to gatunek wyjątkowo pojemy. Często miesza się z kryminałem, sensacją i dramatem. Jego wyróżnikiem jest jednak groza bijąca ze zła mającego naturalne źródło. To człowiek i jego mroczna strona ma przerażać. Jednym z twórców, którzy opanowali dreszczowiec do perfekcji, jest David Fincher. Siedem i Gra to dziś niedoścignione gatunkowe wzory. Przedstawiam kilka filmów, które stylistycznie i tematycznie korespondują z filmami Finchera.
„Pogorzelisko”
Nim Denis Villeneuve zachwycił świat swoimi widowiskami science fiction (Nowy początek, Diuna), wyjątkowo wdzięczna była dla niego stylistyka dreszczowca. Głośno o twórcy zrobiło się za sprawą Labiryntu z Hugh Jackmanem, w którym czuć wyraźną inspirację twórczością Davida Finchera – tak w tematyce, jak i w gęstym klimacie. Ale to Pogorzelisko powstało wcześniej, bez udziału amerykańskich pieniędzy (koprodukcja kanadyjsko-francuska), otwierając drogę twórcy do kariery w Hollywood. Jest to film nie mniej sugestywny, nie mniej szokujący od reszty, z których Villeneuve jest znany. Ten szok w tym wypadku jest podyktowany przede wszystkim zaskakującym zakończeniem, które jest tak życiowo brutalne i rozkładające na łopatki, że trudno się po nim pozbierać. W ten sposób Villeneuve raz jeszcze udowodnił, że dobry twist fabularny jest w stanie uwypuklić walory narracyjne w taki sposób, by pozostały z widzem na długo.
„Incydent”
Fanom Kurta Russella filmu przedstawiać nie trzeba. Całej reszcie – już tak. To jeden z tych nieco zapomnianych filmów lat 90., który do dziś ogląda się świetnie. Wiem, bo zaliczyłem niedawno seans powtórkowy i Incydent to wciąż dreszczowiec wysokich lotów, bardzo umiejętnie dawkujący napięcie. Punkt wyjścia, niczym u Hitchcocka, z miejsca budzi grozę. Szczęśliwe małżeństwo przemierza Amerykę, ale w trakcie podróży samochód się psuje. Żona postanawia sprowadzić pomoc, wsiadając do napotkanej ciężarówki. Co dzieje się dalej, znacznie bardziej obraca się na niekorzyść głównego bohatera, ponieważ żona znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Kurt Russell postanawia więc wyjaśnić sprawę na własną rękę, konfrontując się z porywaczami. Incydent to wspomnienie kina, które przy pomocy prostych środków wyrazu i chwytliwego pomysłu potrafiło wycisnąć maksymalnie dużo emocji.
„Holy Spider”
Szokujący film, z nagrodzoną na festiwalu w Cannes Zar Amir Ebrahimi. O czym opowiada? O kulisach fundamentalizmu religijnego i o tym, do jakich społecznych kuriozów może doprowadzić. Nie ma znaczenia, czy kobieta chowa się za burką, czy nie – w Iranie i tak znajdzie napastnika seksualnego. Paradoksalnie, wypracowana w islamie zasada działa na odwrót – im więcej mężczyźni nie widzą i nie dostają, tym bardziej ich napięcie seksualne wzrasta. A to prowadzi do tragedii. Niejaki Pająk swego czasu „czyścił” irańskie ulice z prostytutek w imię Allaha. Gdy stanął przed sądem, był święcie przekonany, że czynił dobrze. Tym właśnie jest Holy Spider – opowieścią o porażce patriarchatu. To film minimalistyczny, bo mało tłumaczący widzowi. Dzięki temu jest to jednocześnie obraz sugestywny, dający spore pole do własnej interpretacji i stanowiska moralnego.
„Sekret jej oczu”
Co prawda film swego czasu zdobył Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, ale wciąż mam wrażenie, że bardziej od niego znany jest marny amerykański remake z Nicole Kidman i Julią Roberts. Argentyńsko-hiszpańska koprodukcja z 2009 roku zwróciła na siebie uwagę przede wszystkim wciągającą fabułą o kryminalnym zacięciu, zwieńczoną zaskakującym zakończeniem. Pewien prokurator za wszelką cenę chce rozwikłać tajemnicę zgwałconej i brutalnie zamordowanej dziewczyny. Im więcej drąży, tym trudniejsza wydaje się sprawa. Aż w końcu następuje szok i niedowierzanie, po którym – jako widzowie – musimy zbierać szczękę z podłogi. Mroczny klimat i pierwszorzędne aktorstwo stanowią dodatkowe wyróżniki tego dreszczowca. Warto go obejrzeć, nie zawracając sobie zbytnio głowy amerykańskim remakiem.
„Ziarno prawdy”
Podobna tematyka co Sekretu jej oczu, ale w polskim wydaniu. Przykład filmu kryminalnego z rodzimego gruntu o wyjątkowo mrocznym, depresyjnym podszyciu, którego nie powstydziłby się David Fincher. Za podstawę dla scenariusza posłużyła powieść samego Zygmunta Miłoszewskiego – naszego kryminalnego mistrza – o tym samym tytule. Za kamerą – Borys Lankosz, a przed nią – Robert Więckiewicz wcielający się w prokuratora prowadzącego śledztwo morderstwa pewnej młodej kobiety. Brutalnego charakteru sprawie nadaje fakt, iż z ofiary została upuszczona krew, a biegły wskazuje, że do zbrodni użyto narzędzia do uboju rytualnego. Czyżby cała sytuacja miała podtekst antysemicki? Główny bohater rozprawia się z uprzedzeniami, a badając fakty, dochodzi do wstrząsającego rozwiązania. To sprawnie zrealizowany i wciągający thriller, któremu trudno cokolwiek zarzucić.
„Dar”
Ten mało znany amerykański dreszczowiec zwrócił moją uwagę z racji występu Jasona Batemana. Aktor kojarzony z komedii i dramatów w owym czasie zaczął eksperymentować ze swoim wizerunkiem, występując w filmach o mroczniejszym charakterze. Udana przygoda z Darem, w którym aktorowi partnerują Jessica Hall i Joel Edgerton, z pewnością była dla Batemana przepustką do angażu w Ozark. Co do samego filmu – sprzedaje on na wstępie widzowi bardzo prosty i bardzo wdzięczny pomysł wyjściowy. Do domu pewnego małżeństwa puka nieznajomy. Okazuje się, że jest to kolega głównego bohatera z czasów młodzieńczych. Niespodziewana wizyta wkrótce zamienia się w koszmar, gdy wychodzi na jaw, że mężczyzna nie ma dobrych intencji. Warto zwrócić uwagę, że jest to film, nakręcony przez aktora Joela Edgertona na podstawie jego własnego scenariusza.
„Nieznajomy”
Skoro już o nieznajomym i Edgertonie mowa, to nie mogłem powstrzymać się, by moją thrillerową wyliczankę nie zakończyć rewelacją ubiegłego roku, na którą mało kto zwrócił uwagę. Nieznajomy to film niezwykle klimatyczny – jego atmosfera jest tak gęsta od mroku, że można ją niemalże kroić. Momentami film, z racji wyraźnie onirycznego charakteru, mocno przypomina twórczość innego Davida – Lyncha. Fabuła w nietypowy sposób kręci się wokół morderstw. Poznajemy bowiem policjanta, którego zadaniem jest infiltracja potencjalnego zbrodniarza, a co za tym idzie, zbliżenie się do niego, zbudowanie z nim relacji i pokierowanie nim tak, by ostatecznie przyznał się do popełnionego występku. Można odnieść wrażenie, że niewiele się tu dzieje, ale to zdecydowanie film, który ma zdolność do trwałego nami wstrząśnięcia.