search
REKLAMA
Cannes 2022

HOLY SPIDER. Milczenie kobiet

Kurz opadł, ale na horyzoncie nadciąga tornado.

Maciej Niedźwiedzki

23 maja 2022

REKLAMA

„Kocham cię, synku. Wrócę zanim się obudzisz”. Kocha całym sercem, ale nie wróci. Matka, dorabiająca nocą jako prostytutka, stanie się dziewiątą ofiarą grasującego po Mashhadzie seryjnego mordercy, Killer Spidera. Noc, światła wielkiego miasta, ciasne uliczki jak ścieżki do piekła, policyjne syreny, wewnętrzna rozpacz i zewnętrzna bieda. Nie ma gdzie od nich uciec. Lot nad miastem przy wgniatającej w ziemię aranżacji, której nie wstydziłby się Bernard Herrmann. Otwierająca sekwencja Holy Spider jawi się jako mokry sen każdego fana gatunkowego dreszczowca. Reżyser, Ali Abbasi, nasącza swój film dusznością, tajemnicą, opresją i katastrofizmem. Wszystko w idealnych dawkach. Pomału, ale nie ma jak chwycić tchu. Przejrzyście, ale i tak zaraz poczujecie sznur na szyi. Tak, w niejednym momencie Holy Spider to thriller najwyższej próby.

Ali Abbasi (może natknęliście się na jego znakomitą Granicę?) wie, że tego rodzaju kino to coś więcej niż stylistyczne ćwiczenie. Precyzyjnie zaplanowane morderstwo – super. Musi ono jednak być ulokowane i wynikać z szerszego kontekstu. Wtedy wyraźnie widać, gdzie popełniono błędy, gdzie rodzi się zło. Zagadkowa, skryta w cieniu, postać – wspaniale. Nic nie przeraża bardziej niż choćby skrawki jej biografii i jej codzienności. Coś poza wrzucaniem zwłok do rzeki. Wtedy bardzo łatwo się zorientować, że ten potwór mógłby być naszym sąsiadem. Spełniony thriller to kino racjonalne i prawdopodobne. Sprawiające, że częściej spoglądasz za siebie idąc wieczorem na zakupy. O wywołanie tego wrażenia Abbasi walczy przez pełne dwie godziny.

Sznur na szyi

Do Mashhadu przyjeżdża Rahimi (Zar Amir-Ebrahimi), dziennikarka z żyłką do prowadzenia śledztwa. Wcześniej uciekła z innej redakcji Teheranu przed przemocowym szefem. Rahimi jest odważna, wyzwolona (burkę nosi z obowiązku, ale w bardzo swobodny sposób), lubi postawić na swoim i pytać póki nie otrzyma odpowiedzi, pali papierosy i chętnie pyskuje. Nagina zasady, tam gdzie jest to możliwe. Sporadycznie skutkuje to posłuchem, najczęściej  problemami w zyskiwaniu sojuszników. Meczetów nie odwiedzała na pewno od lat. Do Mashhadu sprowadza ją nie tyle seria morderstw prostytutek jako materiał na przełomowy artykuł, ale konieczność reakcji i wzięcia sprawy we własne ręce. Policja działa nad wyraz opieszale, wśród mieszkańców nierzadko można natknąć się na przekonanie, że Killer Spider czyści ulice i działa w słusznym interesie. To dziwki, roznoszące choroby, zaćpane i ledwo trzymające się na nogach, podludzie, miejskie robactwo. Niech giną, na chwałę Allaha. Nie zasługują na prawo głosu. A nawet jeśli, to nikt nie będzie chciał ich wysłuchać. Rahimi przyjmie role ich obrońcy i rzecznika. Kropla w morzu.

Jednocześnie idziemy krok za krokiem za poszukiwanym. Killer Spider (Mehi Bajestani) to jednostka powszednia, anonimowa i przeźroczysta. Od podstępu częściej ratuje go przypadek. Zasadzki mają sporą domieszkę improwizacji. W życiu codziennym to oferma i tchórz, ale też głowa rodziny (trójka dzieci). Przekonany o misyjności swojego dzieła, spełniający wolę bożą, za sprawą morderstw leczący własne kompleksy. Popychadło na ulicy, nocą może udawać drapieżnika. Killer Spider to nie mastermind, raczej osobowość impulsywna i przestraszona (dlatego właśnie tak psychologicznie ciekawa). Gdy on robi dwa kroki w tył, Rahimi dwa kroki w przód. Ich spotkanie jest nieuniknione.

Wtedy właśnie, gdy wszystko wydaje się rozwiązane, Ali Abbasi wykonuje nieszablonowy fabularny przewrót. Wychodzi od jednego śledztwa, ale skupia ono jak w soczewce społeczne nastroje i wyraża zdemolowane przez religijną doktryną moralne kręgosłupy. Seria morderstw nie jest anomalią, ale wypracowaną przez system postawą. Killer Spider nie jest przestrogą. Dla wielu jest wzorem do naśladowania. W filmie Abbasiego najdonioślej nie wybrzmiewają brutalne mordy, ignorancja i bezczynność służb, ale finalna wypowiedź syna przestępcy. Kurz już niby opadł, ale na horyzoncie nadciąga tornado.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA