REKLAMA
Ranking
SZYBKA PIĄTKA #107. Najlepsze filmowe monologi
REKLAMA
Pisaliśmy już o naszych ulubionych dialogach, tym razem przyszedł czas na monologi. Poniżej wymieniamy te, które najbardziej nas zachwyciły – tak pod kątem scenariuszowym, jak i aktorskim. Tradycyjnie zachęcamy do przedstawiania własnych propozycji.
Michalina Peruga
- Psychoza: monolog w głowie Normana Batesa – Aresztowany Norman Bates (Anthony Perkins) siedzi w pustej celi, okryty kocem. W jego myślach słyszymy z offu głos matki (Virginia Gregg), potępiającej syna za jego zbrodnie i utrzymującej swoją niewinność. Kamera powoli zbliża się do twarzy Batesa, która za chwilę wypełni cały kadr, ukazując jego zmieniający się wyraz twarzy. Koniec monologu i jego ostatnie zdanie: „Ona nie skrzywdziłaby nawet muchy”, wieńczy jeden z bardziej diabolicznych uśmiechów w historii kina.
- Tamte dni, tamte noce: monolog ojca – Końcówka tego filmu jest pełna rozdzierających emocji. Chwilę przed sceną, w której pan Perlman, ojciec Elia, wygłasza przejmujący monolog, obserwujemy zrozpaczonego chłopaka odwożonego przez matkę ze stacji kolejowej do domu. Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył porzucenia, z łatwością zobaczy w emocjach Elia samego siebie. Jeśli nie uroniliście łzy do tego momentu, z pewnością nie dacie rady wytrzymać podczas monologu, który wygłasza ojciec, siedząc z Eliem na kanapie. Wywód dojrzałego, doświadczonego przez życie mężczyzny – pełen nostalgii za własną przeszłością, a także żalu z powodu tego, co bezpowrotnie przeminęło – skierowany do młodego chłopaka, który w tę dorosłość dopiero wkracza, to przede wszystkim wzruszający dowód bezwarunkowej, wspierającej rodzicielskiej miłości.
- Więzień nienawiści: praca szkolna Danny’ego – Derek Vinyard, który porzucił swoje neonazistowskie i rasistowskie przekonania, trzyma w rękach zakrwawione ciało swojego młodszego brata Danny’ego, który został postrzelony w szkolnej łazience przez czarnoskórego ucznia. Nawrócony Derek jest zdruzgotany, że nie był w stanie uchronić brata od pójścia tą samą, nienawistną ścieżką. W voice-overze słychać głos Danny’ego, który czyta fragment swojej szkolnej pracy pisemnej: „Mój wniosek brzmi: Nienawiść to ciężar. Życie jest zbyt krótkie, żeby być wkurzonym cały czas”. Scena jest wzruszająca, a jej przesłanie – wciąż aktualne.
- Oczy szeroko zamknięte: monolog Alice – Aż ciężko uwierzyć, że Nicole Kidman nie dostała przynajmniej nominacji do Oscara za rolę Alice Harford w filmie Kubricka. Wśród wielu świetnych scen w tym filmie w pamięć zapada szczególnie pełen intensywności monolog Alice, w którym opowiada mężowi o swoich seksualnych fantazjach. Bohaterce nieustannie towarzyszy aura desperacji i przygnębienia, połączona z aurą hipnotycznej zmysłowości, co widać w innej scenie monologu, gdzie wyrwana przez Billa ze snu opowiada mu swój niepokojący erotyczny sen.
- Fargo: monolog Marge – Ciężarna policjantka, Marge Gunderson, jest prostolinijną kobietą o wielkim sercu, która właśnie schwytała niebezpiecznego przestępcę i wiezie go na posterunek. W tej scenie Marge (za tę świetną rolę Frances McDormand dostała Oscara) niczym troskliwa matka lub moralizująca nauczycielka strofuje wielkiego Gaeara, niewątpliwie psychopatycznego mordercę, że „w życiu chodzi o coś więcej niż pieniądze”. Ten nieco komiczny w kontekście sytuacji monolog to ukazanie charakteru Marge w pigułce, a zarazem ciekawa puenta dla całego filmu.
Janek Brzozowski
- Annie Hall: otwierający monolog Alvy’ego – Annie Hall rozpoczyna się bardzo skromnie – ujęciem Alvy’ego (w tej roli oczywiście Woody Allen), który zwraca się wprost do widzów. Nerwowy bohater wprowadza nas w historię swojego życia, sypiąc przy tym dowcipami jak z rękawa (z zawodu jest komikiem). Allenowi udaje się w tej krótkiej, minimalistycznej scenie nie tylko rozbawić widzów przed ekranem, ale również za pomocą doboru żartów („Nigdy nie chciałbym należeć do klubu, który miałby za członka kogoś takiego jak ja”) oraz sposobu ich wygłoszenia zarysować swojego neurotyczno-melancholijnego protagonistę. Monolog zabawny i użyteczny.
- Manhattan: otwierający monolog Isaaca – drugi monolog i znów film Woody’ego Allena. Tym razem padło na słynne rozpoczęcie Manhattanu. Przy dźwiękach wspaniałej Niebieskiej rapsodii George’a Gershwina słyszymy z offu głos Isaaca Davisa (Allena) pracującego nad rozpoczęciem książki dotyczącej życia w Nowym Jorku. Bohater kilkukrotnie milknie, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, po czym cofa się i zaczyna pisać/wygłaszać wstęp od nowa. Nie może się zdecydować, jaki dokładnie jest jego stosunek względem miasta, w którym mieszka od urodzenia. Uwielbia je, to więcej niż oczywiste, ale czy „idealizuje je ponad wszelkie proporcje”, czy też „traktuje je zbyt romantycznie”, czy widzi je „w czerni i bieli, pulsujące do taktu wspaniałych melodii George’a Gershwina”, a może raczej jako „piękne kobiety i sprytnych uliczników znających wszystkie kąty”. Ciągłe zmiany wstępu świadczą o różnorodności Nowego Jorku, zarysowują bohatera jako osobę niepewną i zagubioną (co znajduje potwierdzenie w dalszej części Manhattanu), a także uczulają na wieloznaczność filmu, który właśnie się rozpoczyna. Po raz kolejny Allen odhaczył parę spraw przy pomocy jednego znakomitego monologu.
- 25. godzina: monolog wściekłego Monty’ego – Można kochać Nowy Jork, idealizować go ponad wszelkie proporcje i traktować zbyt romantycznie, jak Isaac Davis z filmu Woody’ego Allena. Można go jednak również nienawidzić. Nie najlepsze stosunki z miastem, w którym żyje, ma Monty (fenomenalny Edward Norton) z 25. godziny Spike’a Lee. Katalizatorem jego fantastycznego monologu staje się umieszczony na lustrze w publicznej toalecie napis głoszący „Fuck You!”. W kilkuminutowej przemowie bohater wyładowuje swoją frustrację, obrażając niemalże wszystkie mniejszości narodowe i etniczne zamieszkujące Nowy Jork. Dostaje się Pakistańczykom, Żydom, Portorykańczykom, Koreańczykom, Rosjanom i Włochom. Monty nie odpuszcza również czarnoskórym, Arabom, skorumpowanym policjantom, biznesmenom z Wall Street, a także gejom i chrześcijanom (w tym także temu najważniejszemu, którego ironicznie nazywa „JC”). Swój wyczerpujący wywód bohater kończy wymownymi słowami: „Fuck this whole city and everyone in it”.
- Trainspotting i T2 Trainspotting: Choose Life – Bardzo lubię te dwa monologi wygłoszone przez Marka Rentona (Ewan McGregor) w filmach Danny’ego Boyle’a. Świetnie oddają frustracje całej generacji, która nie potrafi odnaleźć się w świecie zdominowanym przez komercję. Najpierw reprezentowaną przez wielkie telewizory, pralki, samochody i elektryczne otwieracze do puszek, a potem przez iPhone’y, Twittera, Facebooka, Instagrama i Snapchata. W drugiej, zrealizowanej po ponad dwudziestu latach przerwy, odsłonie Trainspotting monolog nabiera dodatkowo nostalgiczno-melancholijnego klimatu, szczególnie w momentach, w których Renton zaczyna wspominać o życiowych rozczarowaniach, niewykorzystanych szansach oraz bliskich, którzy odeszli.
- Mechaniczna pomarańcza: otwierający monolog Alexa – Ujęciem otwierającym Mechaniczną pomarańczą jest charakterystyczna dla Kubricka powolna jazda kamery. Od początku widzimy, a po chwili również słyszymy głównego bohatera – Alexa DeLarge’a. Co decyduje o wyjątkowości tego monologu? Przede wszystkim nastrój budowany przez tajemniczą, przetworzoną muzykę oraz slang (zaczerpnięty wprost ze świetnej powieści Anthony’ego Burgessa), którym posługuje się „nasz skromny narrator”. Monologi wewnętrzne Alexa powracają jeszcze nieraz w dalszej części Mechanicznej pomarańczy i są równie wspaniałe.
Tomasz Raczkowski
- Brudny Harry: liczenie strzałów i szczęście – Kultowa przemowa wygłaszana przez Harry’ego Callahana do trzymanego na muszce zbira to bezspornie jedna z wizytówek dorobku Clinta Eastwooda. W charakterystyczny sposób cedząc słowa, „Brudny Harry” straszy przeciwnika, przyznając, że sam nie wie, czy wystrzelał wszystkie kule, czy została mu jeszcze jedna. Zostawia bandycie wybór – poddać się lub walczyć dalej, zawierzając szczęściu. Clint każe mu podjąć decyzję, wypowiadając słynny one-liner: „Do you feel lucky, punk?”. W pierwszym filmie z serii o Callahanie ów monolog pojawia się dwa razy. Niemal na samym początku Harry wygłasza go na koniec przypadkowej potyczki z rabusiami, oferując widzowi sugestywną charakterystykę swojej osobowości i metod (w tej scenie bandzior się poddaje, a magazynek jest pusty). Drugi raz bohater wygłasza swoją przemowę w kulminacyjnym starciu ze Skorpionem, w dużo bardziej dramatycznych okolicznościach, w scenie stanowiącej kulminację całej historii (tym raz przeciwnik podejmuje ryzyko i przegrywa). Znakomity dialog i klamra dramaturgiczna jednocześnie.
- Persona: Alma i historia z plaży – W jednym z najwybitniejszych filmów Ingmara Bergmana bohaterkami są dwie kobiety – milcząca Elisabet oraz opiekująca się nią Alma. Ze względu na centralny motyw zagadkowego zaniemówienia pierwszej z kobiet praktycznie każda ich interakcja przybiera formę specyficznego monologu. Jeden z najbardziej poruszających momentów Persony stanowi ten, w którym Alma opowiada Elisabet o przypadkowym seksie, uprawianym z nieznajomym chłopakiem na plaży, w efekcie którego zaszła w usuniętą później ciążę. Intymne zwierzenie granej przez Bibi Andersson kobiety, skierowane do tajemniczej Elisabet, to przyprawiająca o ciarki konfrontacja psychologiczna, dowodząca, że nawet najbanalniejsza sytuacja w mgnieniu oka przerodzić się może w dramatyczne uderzenie.
- Mulholland Drive: scena z restauracji/sen – W mojej opinii cała tak zwana scena w taniej restauracji to jedna z najbardziej przerażających sekwencji w historii kina. Obserwujemy w niej dwóch przypadkowych mężczyzn (pojawiają się tylko w tej scenie) na śniadaniu w jednej z wielu amerykańskich jadłodajni w Los Angeles. Jeden z nich opowiada swój sen, w którym obaj znajdowali się dokładnie w tym samym miejscu, a jego samego ogarniało przerażenie z powodu postaci czającej się za budynkiem. Sam monolog przyprawia o ciarki, wprowadzając widza w stan napiętego skupienia, budując napięcie przed efektowną eskalacją grozy, którą w blasku kalifornijskiego słońca serwuje nam David Lynch.
- Łowca androidów: finałowy monolog Roya Batty’ego – Jeden z pierwszych momentów filmowych, które przychodzą mi do głowy na hasło „najlepszy monolog”. W finale Łowcy androidów główny antagonista – android Roy Batty – niespodziewanie odsłania swoje ludzkie, emocjonalne oblicze, żegnając się z życiem poetyckim monologiem. Trudno o lepsze, bardziej wymowne spuentowanie historii, której sercem jest pytanie o człowieczeństwo i możliwość odróżnienia człowieka od maszyny. Rutger Hauer zmienił tę scenę w małe arcydzieło, przenosząc psychologiczny zwrot na zupełnie inny poziom.
- Siedem: misja Johna Doe – Samozwańczy apostoł mordujący grzeszników z Siedem Davida Finchera to niesamowicie frapujący i nieprzyjemny bohater. Film obfituje w spektakularne momenty – między innymi odkrywanie kolejnych ofiar, znakomicie zaaranżowane starcia czy pamiętny finał. Jednak najbardziej wgryzającą się w umysł sceną jest ta, gdy w drodze na pustynię detektyw Miles oraz Somerset wysłuchują tyrady Johna Doe na temat jego misji. Kevin Spacey połączył w niej erudycyjną manierę i okrutny religijny fanatyzm, tłumacząc dlaczego robi to, co robi, w przerażający i porywający sposób. Najbardziej efektowne jest jednak to, że to w tym momencie grany przez Morgana Freemana Somerset odkrywa, że złoczyńca jest jego alter ego, przekraczającym niewidzialną granicę nienawiści do tego, co tak brzydzi policjanta.
REKLAMA