REKLAMA
Ranking
SZYBKA PIĄTKA #107. Najlepsze filmowe monologi
REKLAMA
Filip Pęziński
- Rocky Balboa: Rocky motywuje syna do działania – Podstarzały, emerytowany pięściarz postanawia ostatni raz zmierzyć się z kimś na bokserskim ringu. Pomysł ten nie podoba się jego synowi, którego męczy życie w cieniu ojca. Balboa wykłada mu zatem w dosadnej mowie motywacyjnej, że nie może szukać wymówek dla własnych niepowodzeń. W tej znakomitej scenie widać życiową mądrość (niezbyt przecież inteligentnej) postaci, zbierane od lat gniew i rozgoryczenie, ale także ogrom miłości do syna.
- Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj: finałowy monolog [spoiler!] [spoiler!] [spoiler!] – Tytułowy bohater cudem unika śmierci, chociaż postrzelony wciąż nie jest pewien swojego losu. Obiecuje widzowi, że jeśli uda mu się przeżyć, to odwiedzi matkę omyłkowo zastrzelonego przez niego chłopca i zgodzi się na każdą karę, którą ta mu wymierzy. Wszystko będzie lepsze niż bycie w pieprzonej Brugii.
- Tamte dni, tamte noce: Monolog ojca – Staram się unikać podkradania koleżankom i kolegom ich typów, ale nie mógłbym w oczy matce spojrzeć, gdybym na mojej liście nie umieścił znakomitego, poruszającego monologu ojca z finału Tamtych dni, tamtych nocy. Znakomity Michael Stuhlbarg.
- Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz: Steve Rogers demaskuje Hydrę – Nie byłbym sobą, gdybym w podobnym rankingu nie sięgnął po kino superbohaterskie, a kto może pochwalić się lepszymi przemowami od Steve’a Rogersa? Kapitan Ameryka demaskuje Hydrę ukrywającą się w strukturach TARCZY i motywuje uczciwych agentów do działania: „Cena wolności jest wysoka, zawsze była”.
- Dzień świra: Wypłata – „Nie, no to nie do wiary. Nie, to być nie może. Osiem lat podstawówki, cztery liceum, potem pięć bite studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki i oto mi płacą, jakby ktoś dał mi w mordę, ja pierdolę, kurwa!” Jakże aktualne, prawda?
Jacek Lubiński
- Pan Smith jedzie do Waszyngtonu: finałowa przemowa – W zasadzie większość tego filmu to znakomite monologi Jamesa Stewarta. Jednak to właśnie jego końcowe wyznanie najbardziej zapada w pamięć, najbardziej porusza. Kolejna przegrana sprawa, która za sprawą samego zaangażowania staje się zwycięstwem. Czyż to nie całe clou filmu Capry?
- Ludzie honoru: wywód pułkownika Jessepa – Trzeba przyznać, że Jack Nicholson ma tu najlepsze dialogi. To również i jemu przypada zaszczyt wygłoszenia znakomitego wywodu w odpowiedzi na pozornie banalne pytanie w rozprawie sądowej. Moc tego monologu i złość, z jaką Nicholson wydusza z siebie każde słowo, jest niezmienna. I jakże aktualna.
- Klub winowajców: wypracowanie Briana – Ciekawy przykład monologu, który stanowi klamrę seansu. Słyszymy zatem jego dwie, ciutkę zmienione wersje, obie równie osobiste. Pierwsza to doskonałe wprowadzenie fabularne, a druga – wypowiadana już nie tylko jednym głosem – stanowi perfekcyjne podsumowanie szkolnej lekcji życia.
- Okup: telewizyjne oświadczenie Toma Mullena – Rzadko kiedy zdarzają się takie wywracające wszystko do góry nogami perełki jak ta – zwłaszcza w kinie akcji, które przecież nie słowem stoi. U Rona Howarda to jednak właśnie pozornie statyczna sekwencja daje widzowi potężnego kopa, po którym trudno jest się otrząsnąć. Świetna rzecz.
- Męska gra: przemowa trenera – Kilka minut wspaniałości Ala Pacino. Zagrzewającym drużynę do boju przemówieniem podsumowuje całe swoje (trenerskie) życie oraz istotę zaprezentowanego przez Olivera Stone’a sportu. Lepiej się nie da.
Bonus: Sens życia wg Monty Pythona: wyjaśnienie sensu życia – No cóż, to nic wielkiego. Ale jakże trafne. Do widzenia!
REKLAMA