search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej REALISTYCZNE filmy WOJENNE

O realizmie filmów wojennych coś rzeczywiście prawdziwego może powiedzieć tylko ktoś, kto był na wojnie.

Odys Korczyński

17 maja 2023

REKLAMA

„Byliśmy żołnierzami”, 2002, reż. Randall Wallace

Randall Wallace nie ustrzegł się laurkowości, patosu i tandetnego maskulinizmu, jak to na przegranej wojnie, którą jakoś trzeba amerykańskiemu widzowi uzasadnić. Zapewne się to udało, lecz pod względem realizmu raczej w tej produkcji nie warto zwracać uwagi na postaci. Mel Gibson jest jak zwykle kwintesencją męskości, a jego otoczenie stara się mu tylko dorównać. Trochę to nudne, bo powtarza się zbyt często w wojennym kinie. Realistyczny jest za to obraz walki i wyraźna słabość wojska amerykańskiego w starciu z tym podobno niedoświadczonym, żółtym wieśniakiem, któremu nagle dano karabin. Nic bardziej mylnego. Amerykanie przegrali tę wojnę z tymi właśnie wieśniakami, żółtkami, leśnymi diabłami. A poza tym przekonali się, że naprzeciwko nich walczą również ludzie.

„1917”, 2019, reż. Sam Mendes

Spotkałem się z głosami ze strony widzów i krytyków, że Sam Mendes poszedł za daleko, że wojna nie wygląda aż tak brudno, bezsensownie i nieromantycznie, że ma jakiś sens. Najwidoczniej dziadek reżysera tak nie uważał. Wspomnienia Alfreda Mendesa były czysto behawioralne. Prosty żołnierz wiedział, że na froncie ma przeżyć, a nie realizować wzniosłe ideały swoich dowódców. Jeśli miał przeżyć, tu musiał walczyć zgodnie z rozkazami, ale i trzymać się w razie czego blisko trupów, nie ratować tych, którzy mogą pociągnąć go w kierunku śmierci, nawet jeśli są niewinni, i za wszelką cenę znaleźć sobie jakąś motywację, żeby z tego piekła nie zdezerterować. 1917 jest filmem antywojennym, z bohaterami niemal pozbawionymi okazywania efektów skomplikowanego życia wewnętrznego, którzy prowadzą nas swoim losowym, chaotycznym i czasem bezsensownym zachowaniem do samego końca filmu, ale nie wojny. I o to chodzi, że wojna to stan umysłu u bohaterów. Tylko tak przetrwają w zniszczonym i sztucznie podzielonym narodowościami świecie. Sam Mendes doskonale pokazał ten wojenny koniec świata.

„Idź i patrz”, 1985, reż. Elem Klimow

Jest w tej produkcji trochę propagandy, podsycania nienawiści wobec nazistów, jaką zawsze żywili komuniści, ale jest też próba rozliczenia się z tą nienawiścią. Dla nas Polaków kontekst produkcji będzie o wiele szerszy, gdyż nie sądzę, byśmy umieli spojrzeć na radzieckich bohaterów tak samo, jak patrzą na nich np. Hiszpanie czy Włosi. Nas dotknęło bestialstwo ZSRR i nazistowskich Niemiec, więc trudno nam pozostawić emocje gdzieś z boku podczas seansu, kiedy będziemy patrzeć na ciała cywilów, dziecięce zabawki z unoszącymi się nad nimi muchami i powolne odpływanie bohatera w kierunku zobojętnienia i zezwierzęcenia. Problem jednak w tym, że w Idź i patrz występują także ci, którzy są niewinni – dzieci, zmuszone do udziału w rzeczach strasznych. Obojętne więc, jaką będą posiadały narodowość, ich cierpienie zawsze powinno wywoływać sprzeciw.

„Full Metal Jacket”, 1987, reż. Stanley Kubrick

Zastanawiam się, czy założenie, żeby ukazać piekło wojny, automatycznie musi oznaczać, że jest się jej przeciwnym? Ponoć Kubrick nie chciał być aż tak pacyfistyczny, żeby zanegować wojnę w ogóle, nawet tę obronną. Problem w tym, że wg niego każda wojna, nawet ta o najszlachetniejszych korzeniach, w końcu przemienia się w coś wynaturzonego, zdeprawowanego, przeciwnego biologicznemu istnieniu jako takiemu. Najważniejszy eksperyment, który Kubrick przeprowadził na oczach widza w Full Metal Jacket to pokazanie, że okrucieństwo nie jest dane nam z natury. W niektórych przypadkach owszem jest – ale to dotyczy marginalnej grupy osób o dewiacyjnych osobowościach. Kubrickowi chodzi o to – i jest to najbardziej realistyczne w czasie wojny – że mordercami stają się ludzie, którzy nigdy w czasie pokoju nie pomyśleliby o pozbawieniu kogoś życia. To jest jedno z okropieństw wojny. Jest jednak i druga strona. W obliczu śmierci możemy zachować się również niespodziewanie właściwie i odważnie, a nasze postępowanie nie może być tak łatwo oceniane na zasadzie prostych zasad moralnych obowiązujących w czasie pokoju, a tym bardziej my sami opisywani jako dobrzy lub źli – bardziej właściwe jest: skłonni do dobra i skłonni do złego.

„Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej”, 2005, reż. Sam Mendes

Znów w zestawieniu pojawia się Sam Mendes, specjalista od antywojennych obrazów. Oszczędność w emocjonalnej formie przedstawienia głównego bohatera łączy Jarhead z 1917, tyle że czasy są inne, można by pomyśleć, że bardziej humanitarne dla żołnierza niż czasy I wojny światowej. I w sumie tak jest. Z rzadka się strzela, ale szkolenie jest tak głęboko męczące i indoktrynujące psychicznie, że strzelać się chce, żeby rozładować emocje, żeby przetrwać. Nie trzeba jednak tego robić, i to okazuje się największą tragedią na pustynnym polu walki o? No właśnie. Ani o zemstę za śmierć przyjaciela, ani za ocalenie niewinnych, lecz za bezduszne pola naftowe. I to jeszcze pogłębia bezsens wojny o niematerialne, niezrozumiałe cele polityczne, władzę, realizację nic nieznaczących dla zwykłych żołnierzy umów międzynarodowych. I jak tu stać się wielkim bohaterem na polu chwały?

Bonus: „Na Zachodzie bez zmian”, 2022, reż. Edward Berger

Decydowałem się oddzielić ten film od całej reszty, bo jest najbardziej genialnym i emblematycznym przykładem, jak doświadczenie jednego żołnierza (Felix Kammerer jako Paul Bäumer) może stać się odbiciem emocji, które ukształtują całe pokolenie i sprowokują największe nieszczęście wojenne w XX wieku. W mojej biblioteczce stoi wiele książek o historii II wojny światowej, pierwszych 20 lat XX wieku oraz biografii wszystkich największych zbrodniarzy naszych współczesnych czasów z tamtego okresu. Wszystkie zadziwiająco zgodnie stwierdzają, że I wojna światowa odcisnęła tak głębokie piętno na całym narodzie niemieckim, że stał się on podatny na ideologię narodowosocjalistyczną, która również wynikła z szoku po klęsce w 1918. Tak się kończy źle pojęta mocarstwowość. Tak się kończy brak kontroli nad zdemobilizowanymi żołnierzami w postaci Freikorpsu, dla których wojna wcale się nie skończyła. I początki tej organizacji znakomicie opisał Erich Maria Remarque, świadek tych wydarzeń, uczestnik tego szoku pourazowego. Na podstawie jego poruszającej książki – której słowa pamiętał będę zawsze, podobnie jak sentencje z Jądra ciemności, Jeziora Bodeńskiego, Kompleksu Portnoya i wielu innych – Edward Berger nakręcił film Na Zachodzie bez zmian. Obraz realistyczny, skupiający się na przeżyciach bohaterów i wybitnie antywojenny. Trafić na front ze swoimi wzniosłymi ideami patriotycznymi to doświadczyć ich bezsensu. Umrzeć za ojczyznę nie jest wcale słodko. To porażka człowieczeństwa umierać za coś tak ulotnego i nieprawdziwego.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA