Najbardziej KONTROWERSYJNE filmy minionej dekady
Miniona dekada była dla kina okresem wielkich zmian. Niektóre następowały gwałtownie, inne nieco wolniej, ale miały równie duże znaczenie. Rewolucje obejmowały niemal wszystkie aspekty świata filmu: technikę, dystrybucję, ale także sferę obyczajową, kwestie społeczne i polityczne. Byliśmy świadkami oddolnych inicjatyw na rzecz równouprawnienia kobiet i mniejszości rasowych, widzieliśmy upadających (Weinstein) i powstających z kolan (Disney) gigantów, przerzuciliśmy się z wielkich ekranów na małe, przyzwyczailiśmy się do odcinków i długotrwale budowanych uniwersów, pokochaliśmy dokumenty. Poniżej przedstawiamy listę filmów, które najbardziej oddziaływały na szeroką publiczność, powodując kontrowersje, dyskusje, prowokując zmiany. To także filmy, które pomogły zdefiniować minioną dekadę.
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
Po komercyjnym i artystycznym sukcesie trylogii Christophera Nolana fani postaci Batmana mieli niebotyczne oczekiwania wobec kolejnych odsłon przygód mrocznego rycerza z Gotham. Kiedy więc pojawiły się informacje, że postać ponownie pojawi się na szerokim ekranie – i to w duecie z drugim popularnym bohaterem, Supermanem – emocje sięgały zenitu. Zack Snyder i DC obiecywali film, który dostarczy najwyższej próby rozrywkę oraz pogłębione psychologiczne rysy postaci. W momencie premiery opinie krytyków były niemal jednogłośnie negatywne, a widzowie podzielili się na dwa obozy – jedni chwalili produkcję, a drudzy wręcz przeciwnie. Dyskusja była na tyle zacięta, że w pewnym momencie cała popkulturowa scena Internetu wydawała się nie pisać i nie mówić o niczym innym. Przedmiotem debat po pewnym czasie był już nie tylko sam film, ale wszystkie zjawiska wokół niego. Dopatrywano się korupcji wśród krytyków filmowych, rozpętano nawet debatę o tłamszeniu artystów przez producentów. Kolejna premiera pokrewnej produkcji – Legionu samobójców – tylko dołożyła oliwy do ognia.
Zewsząd napływały informacje, że filmy zniszczono w montażu. Reżyserska wersja Snydera miała być arcydziełem, a David Ayer wszędzie żalił się, że on wszystko zrobił jak należy, tylko producenci pocięli jego wizję. Trudno stwierdzić jednoznacznie, ile w tym prawdy, bo nie doczekaliśmy się przemontowanego Legionu samobójców. Doczekaliśmy się za to petycji o zamknięcie serwisu Rotten Tomatoes. Po latach od tych wydarzeń DC znalazło w końcu sposób na swoje filmy i te zaczęły zbierać coraz przychylniejsze opinie, ale kinowe spotkanie Batmana i Supermana na zawsze pozostanie kością niezgody między drapieżnymi obozami fanów i antyfanów, a w historii kina zapisze się jako przyczynek do szerokiej i niekończącej się do dziś dysputy nad instytucją profesjonalnego krytyka filmowego.
Dom, który zbudował Jack
…a także dwie części Nimfomanki oraz filmowy zapis konferencji, podczas której Lars von Trier przyznał, że jest nazistą. Duński reżyser niemal od początku kariery szokował i wzbudzał skrajne emocje, ale w pewnym momencie przekroczył granicę, przyznając, że na swój sposób rozumie Adolfa Hitlera. Tego było za wiele nawet jak na wyzwolone i liberalne towarzystwo artystów związanych z festiwalem w Cannes. Von Trier z miejsca stał się persona non grata francuskiej imprezy. Zaledwie dwa lata później zaprezentował światu dyptyk o kobiecie uzależnionej od seksu, co rzecz jasna nie przeszło bez echa, a potem zniknął na kilka lat, by w 2019 roku powrócić z nową produkcją. Dom, który zbudował Jack to opowieść o seryjnym mordercy. Jeśli ktoś pomyślał, że von Trier się uspokoił, był w dużym błędzie. Seryjne morderstwa robią na widowni coraz mniejsze wrażenie, ale Duńczyk znów zaproponował podróż daleko poza strefę komfortu – tytułowy bohater Domu, który zbudował Jack morduje głównie kobiety, a przy nadarzającej się okazji z perwersyjną przyjemnością pozbawia życia małe dzieci. Po raz kolejny zawrzało wokół postaci von Triera, po raz kolejny jednak nie można było mu odmówić talentu i artystycznej drapieżności, która prowokowała do dyskusji na temat roli, obowiązków i praw artysty we współczesnym świecie.