search
REKLAMA
Zestawienie

Książki SCIENCE FICTION, które mógłby zekranizować Denis Villeneuve

Denis Villeneuve nie musiał już nam udowadniać za pomocą „Diuny”, że musi coś w kinie udowadniać.

Odys Korczyński

5 marca 2024

REKLAMA

Denis Villeneuve nie musiał już nam udowadniać za pomocą Diuny, że potrafi tworzyć dojrzałe narracje w świecie science fiction, ale to zrobił. Adaptowanie prozy Franka Herberta jest przecież uznawane za tak trudne, że większość reżyserów by się tej sztuki nie podjęła. Villeneuve jednak miał odwagę, podobnie jak w przypadku sequela Łowcy androidów, uznawanego za film kanoniczny, chociaż bardzo luźno nawiązujący do książki Philipa K. Dicka. Dowodów więc mamy wystarczająco, żeby chcieć powierzyć Villeneuve’owi adaptowanie, ekranizowanie i kręcenie remake’ów nawet najbardziej kultowych oraz najtrudniejszych książek i filmów należących do fantastyki naukowej. Poniżej 10 klasycznych pozycji, które wciąż nie doczekały się godnej wersji kinowej.

„Ślimak na zboczu”, Arkadij i Borys Strugaccy

Czytałem tę książkę chyba w 3. klasie liceum i zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie. I nie z powodu ślimaków. Nawet dzisiaj zastanawiam się, jacy aktorzy mogliby zagrać Kandyda oraz Piereca. I czym jest ten LAS? Jak mógłby wyglądać w filmie, skoro nie działają tam prawa fizyki? Strugaccy tą w sumie niewielką powieścią mocno namącili w swojej rzeczywistości. Dwadzieścia lat tekst musiał czekać na lepsze czasy, żeby mógł być wydany. A dzisiaj jest coraz mniej znany, a nawet jeśli, to jego interpretacja jest coraz bardziej magiczna, niejasna, bez znaczenia dla m.in. filmu. A wypadałoby zaryzykować i spróbować przenieść na ekran ten oniryczny świat Lasu.

„Valis”, Philip K. Dick

Książki Dicka są często ekranizowane, a nawet jeśli nie, to reżyserzy powołują się na niego jako inspirację. Gdyby Dick żył, pewnie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw, chociaż to zależy, jaki miałby aktualnie dzień. Valis jest pierwszą z trzech książek, które w ramach trylogii mógłby zekranizować Villeneuve. Kolejne to Boża inwazja oraz Transmigracja Timothy’ego Archera. Teksty powstały pod koniec życia pisarza, gdy poszedł on w stronę specyficznej metody filozoficzno-teologicznej nazywanej gnozą. U Dicka specyficzność tego doświadczenia miała charakter nieco psychotyczny, ale dzięki temu powstały bardzo wielopłaszczyznowe książki tkwiące w science fiction i bardzo się wymykające potocznemu rozumieniu tego gatunku. Wejście w głowę Dicka, którego w 1974 roku dotknęło nadnaturalne poznanie, byłoby wyzwaniem dla reżysera, a dla widza z pewnością osobliwą przygodą filmową.

„Pan Lodowego Ogrodu”, Jarosław Grzędowicz

Chciałbym móc kiedyś powiedzieć, że ta czterotomowa powieść, stanowiąca jedną z ważniejszych powieści w polskiej fantastyce, będzie miała ekranizację na miarę Diuny. Zasługuje na to za swoją wspaniałą konstrukcję, narracją, wysmakowane odmalowanie obcego świata oraz niesioną mądrość, nie tyle naukową, co życiową. A poza tym napisana jest tak wciągającym stylem, że traci się poczucie czasu, gdy czyta się kolejne rozdziały. Vuko Drakkainen jest postacią wybitnie filmową z szansą na kultowość, tylko potrzebuje zarówno dobrego scenarzysty, jak i reżysera, którzy będą umieli przenieść jego dzieje bez pretensjonalności na wielki ekran. Historia, którą wymyślił Grzędowicz, to przepis na filmowy sukces. W odległej przyszłości ludzka technika jest już tak zaawansowana, że swobodnie mogą poruszać się po Galaktyce i być może nie tylko. Gdzieś w kosmosie ludzie odnajdują więc obcą cywilizację, której poziom cywilizacyjny przypomina nasze średniowiecze. Obcy wyglądają jak my, z tą różnicą, że nie mają białek w oku, a pełne czarne oczy, dosłownie jak u koni. Jako cywilizacja zaawansowana chcemy oczywiście poznać obcych, więc wysyłamy ekspedycję, która zaginęła, oraz dwie ekipy ratunkowe, które również nie wróciły. Wreszcie wybór pada na Vuko Drakkainena. Zostaje on ucharakteryzowany na tubylca, otrzymuje odpowiednie przeszkolenie w zakresie walk, języków, kultury i wszystkiego, co jest potrzebne do życia w tym świecie. Najciekawszym prezentem, jakim dysponuje, jest Cyfral, dający mu całkiem superbohaterskie zdolności. A czym jest cyfral, dowiecie się z książki albo z filmu.

„Kocia kołyska”, Kurt Vonnegut

Podobnie zresztą jak Vonnegut Villeneuve mógłby w obrazowy sposób przeanalizować, kiedy w historii cywilizacji wydarza się ten moment, za którym istnieje już tylko zagłada. Co go powoduje? Vonnegut postawił nam pewną diagnozę, tak oczywistą, że nie jesteśmy w stanie zrobić nic, by się wyleczyć. Satyryczność Kociej kołyski została jednak całkiem zapomniana, a społeczeństwo idzie wciąż tą samą drogą ku apokalipsie. Wybuch bomby jądrowej w Nagasaki i Hiroszimie był tego dowodem i początkiem. I m.in. tym wybuchem zajmuje się w powieści narrator, niejaki John, wpadając w czasie swoich poszukiwań informacji na ciekawą formę religijności – bokononizm. Kocia kołyska jest satyrą polityczną, tylko z jaką polityką Villeneuve mógłby ją połączyć?

„Strzała czasu”, Martin Amis

Od razu zaznaczam, że nie byłby to remake Ciekawego przypadku Benjamina Buttona, gdyż była to adaptacja prozy F. Scotta Fitzgeralda. Martin Amis wykorzystał motyw odwrotnej strzałki czasu, której podporządkowany jest główny bohater, lecz jego wizja jest o wiele dosadniejsza, a finał nie ma nic wspólnego z romantycznym odejściem z tego świata. Odwrotna narracja zastosowana przez pisarza zaczyna się w Ameryce, gdzie główny bohater, lekarz, najpierw żyje na emeryturze, a potem praktykuje medycynę. Dziwne jest jednak to, że zawsze się czegoś boi i nie chce się zbytnio rzucać w oczy. Potem nagle zmienia tożsamość i przenosi się do Nowego Jorku. Następnie w 1948 roku wyjeżdża do Portugalii, skąd udaje się do… Auschwitz. Odwrotna narracja to wyzwanie dla reżysera, żeby nie znudzić nią widza i jednocześnie odtworzyć cały skomplikowany dyskurs Amisa, zwłaszcza to, co się dzieje w obozie koncentracyjnym. Jestem pewien, że Villeneuve by sobie z tym poradził i stworzył przerażającą wizję czasu ludzkiego życia i osadzonej w nim moralności. Bo co może lekarz robić, asystując Mengelemu w rzeczywistości, w której czas płynie w kierunku jego narodzin, a nie śmierci?

Saga Endera, Orson Scott Card

Ekranizacja, a może bardziej adaptacja już nakręcona została, a myśl o niej wzbudza u mnie ciarki. Historia jest tu trochę podobna do tej z Żołnierzami kosmosu, ale ich akurat dzisiaj zostawiam w spokoju. Nie przeszłoby mi przez myśl, żeby ubrać Villeneuve’a w ich ponowne nakręcenie. Co do Gry Endera, trzeba jednak umieć zrobić ekranizację, a nawet adaptację, żeby nie zepsuć stworzonego przez pisarza klimatu. Gavin Hood go boleśnie zdemolował. Wciągająca, rozpisana na kilka książek, historia wymyślona przez Orsona Scotta Carda okazała się zwykłą, przygodową historyjką bez żadnej szansy na kontynuację, a przecież historia Endera w pierwszej części cyklu dopiero się zaczęła. Liczę więc, że Villeneuve nie zmarnowałby tej szansy.

„Obcy w obcym kraju”, Robert A. Heinlein

Pisarstwo Roberta A. Heinleina jest nierówne, czasem ocieka słowną przesadą, do czego reżyserzy także tracą dystans, a właściwie jeden reżyser – ten od Żołnierzy kosmosu. Niemniej absolutnie nie przeszło mi przez myśl, żeby Denis Villeneuve podjął się zrobienia remake’u. Ten temat jest dla mnie filmowo zamknięty, ale przecież Heinlein napisał wiele ciekawszych książek. Obcy w obcym kraju to science fiction napisane z rozmachem, chociaż bardzo antropocentryczne. Powieść zaczyna się dobrze dla filmowej adaptacji SF, które lubi rozmach. Niestety to wrażenie mija i zastępuje je raczej ziemska historia adaptacji bohatera wychowanego na innej planecie do naszej kultury pełnej zasad, sprzeczności i bezsensownych modeli postępowania. Motywem przewodnim powieści są losy Valentine’a Michaela Smitha, obcego wśród nas, co z pewnością Villeneuve doskonale by ukazał. Co się okaże bardziej przydatne – wychowanie na Marsie, nadludzkie zdolności, a może Ziemia wraz z jej schyłkowym zapatrywaniem na wszechświat? Chciałbym zobaczyć tę ważną dla literatury SF książkę na wielkim ekranie oraz to, jak Villeneuve zrównoważyłby w scenariuszu social fiction z science fiction.

„Kot, który przenika ściany”, Robert A. Heinlein

Kolejna pozycja Roberta A. Heinleina, ale znów nie Żołnierze kosmosu. Jest co czytać, bo ma ponad 440 stron. Ogólnie można zakwalifikować ją jako sensacyjne science fiction albo nawet kino akcji w konwencji fantastycznej. Villeneuve ma w tym doświadczenie, więc po cichu liczyłbym na coś w rodzaju nowej Pamięci absolutnej lub w wydaniu tego reżysera, Labiryntu, lecz osadzonego w świecie zaawansowanym technologicznie o wiele bardziej niż nasze czasy. A Richarda Amesa z powodzeniem mógłby zagrać Oscar Isaac.

„Cień kata” (Cykl Księga Nowego Słońca) Gene Wolfe

Czytało się go w latach 90. namiętnie. Było takie wydawnictwo Phantom Press. Wydawało podle złożone i zaprojektowane typograficznie książki. Żołnierza z mgły zawsze jednak będę pamiętał. Były jeszcze Iskry, Zysk i Książnica. One wydały cykl Ksiąg nowego słońca, ciekawe połączenie SF, fantasy i horroru, które mogłoby stać się opus magnum Denisa Villeneuve’a. Zacząłby jednak od Cienia kata, żeby się przetestować, czy ten klimat będzie mu pasował. A tak na marginesie, nie przypominam sobie drugiej postaci kata w kinie science fiction. Wiem, że brzmi jak fantasy, ale Wolfe lubił mieszać gatunki literackie.

„Świat Rocannona”, Ursula K. Le Guin

To bardzo niesprawiedliwe, że tak ważna dla gatunku SF pisarka nie ma zupełnie szczęścia do ekranizacji swoich powieści. Czas to zmienić. Świat Rocannona byłby pierwszą częścią trylogii, a potem Villeneuve mógłby nakręcić jeszcze Planetę wygnania oraz Miasto złudzeń. Fabularnie nie są to wymagające historie, przynajmniej nie aż tak, jak chociażby Pan Lodowego Ogrodu. Oczywiście nie oznacza to, że są w jakimś sensie złe. Są liniowe i dlatego paradoksalnie wymagające. Połączenie ich ze sobą w trylogię również wymagałoby wprowadzenia zmian w treści. W wydaniu reżysera Diuny mogłyby przez to tylko zyskać, a bohater Falk stać się przynajmniej tak znany jak oficer K.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA