Filmowi gliniarze, którzy NIE SĄ pozytywnymi postaciami
Policjant. To powinno brzmieć dumnie. Zawód, a właściwie służba zaufania publicznego. Dewiza: chronić, służyć, strzec prawa i porządku nie tylko na papierze. Jednak w życiu, a także w filmach różnie bywa. Ludzie są ludźmi, popełniają błędy, pod wpływem chwili, emocji i impulsów podejmują niewłaściwe decyzje, nierzadko o tragicznych konsekwencjach. W innym przypadkach nieodpowiednie jednostki przystępują do policyjnych… jednostek. Kiedy indziej stróż prawa jest dobry w swoich fachu, ale postępuje nagannie jako cywil (lub odwrotnie). Albo oba przypadki łączą się w jeden – glina jest zły jako oficer policji i jako obywatel po służbie. W dobrej lub złej wierze. Ostatnio w naszym kraju społeczeństwo ponownie spojrzało krytycznym okiem na środowisko policjantów z powodu tragicznej interwencji funkcjonariusza w wyniku, której śmierć poniósł 21-latek. Czyżby hasło „HWDP” nie straciło na aktualności?
Produkcji, w których brakuje jakichkolwiek postaci policjantów, jest w gruncie rzeczy niewiele. Przyjrzyjmy się profilom tych wielokrotnie mijających się z moralnością i etyką zawodową, zarówno tych niejednoznacznych, jak i niewątpliwe negatywnych bohaterów z policyjną blachą. Stać! To jest – czytać! Policja!
Filmy zostały omówione w kolejności chronologicznej.
UWAGA: SPOILERY!
Jimmy “Popeye” Doyle, Francuski łącznik
W 1971 roku światło dzienne ujrzały dwa pomniki kina policyjnego: Brudny Harry oraz właśnie Francuski łącznik. Oba dzieła stały się niejako prekursorami, jeśli chodzi o ujawnianie niewygodnej prawdy o nieregulaminowym podejściu stróża prawa do wykonywanej pracy. Nie obyło się bez zarzutów o propagowanie samosądów ze strony organów ścigania na podejrzanych czy winnych przestępcach. O ile Harry Callahan słusznie przeciwstawiał się sztywnym i w sumie niedorzecznym momentami procedurom w celu wymierzenia sprawiedliwości szaleńcowi, to detektyw Popeye Doyle w oscarowym wykonaniu Gene’a Hackmana przekroczył granicę dopuszczalnych działań. Wpadł na trop narkotykowego przemytnika i postanowił dopaść go bez względu na środki. Skumulowana zajadłość detektywa wybucha podczas finałowej obławy w opuszczonym budynku. Doyle jest przekonany, że ukrywa się tam uporczywie przez niego ścigany Alain Charnier, i gdy na horyzoncie pojawia się nieznany mężczyzna, natychmiast otwiera ogień w jego kierunku. Zastrzelony osobnik to jednak agent federalny, a fatalna pomyłka bynajmniej nie powoduje otrzeźwienia i opamiętania Jimmy’ego. Doyle’a nadal napędza wręcz fanatyczna zaciętość w ujęciu tytułowego łącznika, najlepiej martwego. Obraz Friedkina doczekał się kontynuacji, gdzie widzimy bardziej ludzkie odruchy Popeye’a. Wracając do sylwetek dwóch raczej mało kompromisowych policjantów w osobach Callahana i Doyle’a – pojedynek niemal identycznych osobowości, tyle że po latach, można zobaczyć w westernie Bez przebaczenia. Tak mogłoby wyglądać spotkanie obu tych panów w innym miejscu, czasie i filmie.
McFee, Świadek
Zanim Danny Glover został statecznym i zrównoważonym sierżantem, Rogerem Murtaugh, który próbuje temperować zwariowane i ryzykowne pomysły Martina Riggsa, najpierw przyjął tożsamość odznaczonego, lecz skorumpowanego gliny, przeciwnika Harrisona Forda w filmie Petera Weira. McFee zabija człowieka w dworcowej toalecie, a świadkiem zdarzenia jest mały chłopiec, w dodatku amisz. Policjant, John Book, starając się chronić matkę i jej synka, zostaje ranny w wyniku strzelaniny z McFee. Do finałowego starcia dojdzie jednak poza murami i ulicami dużego miasta, a dokładniej w osadzie amiszów, gdzie McFee dotrze wraz ze swoimi wspólnikami, żeby dokończyć brudną robotę. Postać Glovera nie została niestety zbytnio rozwinięta i rozbudowana na rzecz pogłębiającego się uczucia Booka do matki małoletniego świadka i przybliżenia widzowi tamtejszej społeczności, ale na pewno nie uchodzi uwadze widza jako główny adwersarz.
Stanley White, Rok smoka
Podobne wpisy
Pierwsza w pełnym znaczeniu główna rola Mickeya Rourke’a jest pełna impetu. White jest dobrym, a nawet bardzo dobrym gliną, ale z niezbyt praworządnymi metodami zwalczania przestępczości. White bierze sobie za cel szefa chińskiej triady w Chinatown. Chce go unicestwić za wszelką cenę i podobnie jak w przypadku Francuskiego łącznika, służbowy regulamin zostawia w szatni. Ale nie tylko chęć zemsty kieruje odznaczonym kapitanem policji, lecz również nieprzejednane, ideologiczne pobudki. White usiłuje odreagować kompleksy związane ze swoim pochodzeniem (jest Polakiem), a jednocześnie jako weteran z Wietnamu odegrać się za przegraną wojnę. Prowadzi zatem bezpardonową krucjatę, będąc przy tym zaślepionym egoistą i szowinistą, którego zaciekłość zahacza o jawny rasizm. I nawet kiedy wróg zostaje pokonany, White próbuje zakłócić ceremonię uroczystego pogrzebu przywódcy chińskiej mafii. Tak się zastanawiam – jakby zestawić postać Stanleya White’a z Frankiem o tym samym nazwisku (Christopher Walken w Królu Nowego Jorku) jako braci po przeciwnych stronach barykady… z pewnością byłoby emocjonująco!