Filmowi gliniarze, którzy NIE SĄ pozytywnymi postaciami
Matt Cordell, Maniakalny glina
Ach, te uroki taśm VHS i dobrych filmów klasy B. Przez tamten okres przewinęła się galeria rozmaitych, niegodziwych policjantów, a wymieniać można długo, a nawet dłużej. Scanner Cop, Cyborg Cop, Psycho Cop, no i wzięty na krótki warsztat artykułu: Maniac Cop. Tytułowy gliniarz grasuje po metropolii, dokonując zabójstw. Wiadomo, że nosi mundur policyjny, a z powodu wyjątkowej siły i odporności wydaje się nadczłowiekiem. Z biegiem czasu wychodzi na jaw, ze jest nim Matt Cordell, policjant niesłusznie oskarżony i osadzony w zakładzie karnym, omal nie zabity przez innych skazańców. Cordell przeszedł klasyczną przemianę rodem z Frankensteina i powrócił się mścić. Film spotkał się z pozytywnym przyjęciem pożeraczy kaset wideo, co zaowocowało trylogią; pojawiły się nawet pogłoski o nowej wersji.
Dennis Peck, Wydział wewnętrzny
1990 rok przyniósł Richardowi Gere’owi dwie interesujące role. Pierwsza z nich to oczywiście szarmancki elegant z hitu Pretty Woman, dzięki której aktor osiągnął bezapelacyjną pozycję gwiazdora Hollywood. Rola numer dwa z początku tamtej dekady jest znacznie mniej szlachetna i romantyczna. Lecz i z taką postacią było Gere’owi bardzo do twarzy. Dennis Peck jest amoralnym gliną prowadzącym nieczystą grę ze swoim przeciwnikiem – uczciwym i porządnym oficerem wydziału wewnętrznego. Raymond Avilla bada nieprawidłowości i nadużycia w policji i odkrywa przestępczą działalność Pecka, który pożytkując dla siebie status szanowanego gliniarza, pierze brudne pieniądze, zleca zabójstwa, stosuje szantaż. Jego lista przewinień jest znacznie dłuższa, a dociekliwy Latynos jest w stanie tego dowieść. Peck, szukając sposobu na pozbycie Avilli, wykorzysta nawet jego żonę i poświęci swojego przyjaciela. Cyniczny, sprytny drań w wykonaniu Richarda Gere’a w Wydziale wewnętrznym stoi jakby trochę w cieniu wobec bardziej komercyjnych jego ról. Zupełnie niesłusznie!
Mike Brennan, Pytania i odpowiedzi
Cóż to byłby za film, gdyby skupiłby się przede wszystkim na wątku Mike’a Brennana! A tak? Po obiecującym początku z produkcji Sydneya Lumeta robi się policyjna opera mydlana, niepotrzebnie zagmatwana, z niepasującym do tematyki wątkiem miłosnym. Nick Nolte jako Brennan to zatwardziały rasista i homofob; z premedytacją zabija latynoskiego dilera, pozoruje obronę konieczną i zmusza świadków do fałszywych zeznań. Młody prokurator bierze go pod lupę, lecz doświadczony, niemal legendarny porucznik, mający dodatkowo skorumpowane powiązania, na pewno nie pozwoli się wziąć pod włos ambitnemu młokosowi. W końcu Brennan buntuje się przeciwko swoim mocodawcom. Nie zamierza być marionetką i bierze sprawy w swoje ręce, działając na własną rękę (powtórzenie celowe). Co ciekawe, pomimo wyraźnej pogardy i złości dla odmiennej orientacji sam przejawia homoseksualne skłonności. Pod koniec wraca filmowy pazur, kiedy porucznik przyparty do muru na komendzie dowodzi, że nie da się wziąć żywcem.