search
REKLAMA
Artykuł

Freudowskie sny, marynarskie wierzenia i mitologiczne starcia. O męskiej rywalizacji w LIGHTHOUSE Roberta Eggersa

Tekst gościnny

4 grudnia 2020

REKLAMA

Autorką tekstu jest Joanna Krygier. 

Przeszywający ryk syreny okrętu rozlega się zanim na ekranie pojawi się obraz. Z ciemności wyłania się zamglony zarys statku, o którego dziób rozbijają się fale. Nieruchome sylwetki mężczyzn wydają się spięte. Na horyzoncie błyska światło, a wraz z nim ujawniony zostaje cel podróży oraz obiekt obsesji bohaterów – tytułowa latarnia. W sekwencji inicjalnej, będącej zaczynem filmu, skłaniającym widza do stawiania pytań, Robert Eggers sygnalizuje najważniejsze motywy Lighthouse. Czekają nas więc niesprzyjające warunki pogodowe, poddanie się morskiemu żywiołowi i napięte relacje między latarnikami.

Podobnie jak w poprzednim filmie, Czarownicy. Bajce ludowej z Nowej Anglii (The VVitch: A New-England Folktale, 2015), rozgrywającym się w XVII wieku, tak i w najnowszym dziele braci Eggers akcja zostaje osadzona w przeszłości. Pierwotnie miała to być adaptacja “The Light-House”, niedokończonej powieści Edgara Allana Poego z 1849 roku. Ostatecznie główną inspiracją stało się jednak wydarzenie określane mianem „The Smalls Lighthouse Tragedy”. W 1801 roku walijscy strażnicy, obydwaj noszący imię Thomas, z powodu sztormu zostali uwięzieni na kilka miesięcy w latarni. Po śmierci jednego z nich, drugi popadł w obłęd.

W napisanym wspólnie z bratem Maxem scenariuszu, Robert Eggers zaznaczał, iż kadry filmu, o niemal kwadratowym formacie 1.19:1, powinny być czarno-białe. Na planie posługiwano się też obiektywami z dwudziestolecia międzywojennego, wysmakowane zdjęcia Jarina Blaschkego przypominają więc filmy Georga Wilhelma Pabsta czy Fritza Langa. Niebezpodstawne są również skojarzenia z nurtem fantastycznym niemieckiego ekspresjonizmu, charakteryzującym się atmosferą tajemniczości i szaleństwa, przywidzeniami i koszmarami. Narastające napięcie wzmaga dodatkowo znakomita ścieżka dźwiękowa Marka Korvena, na którą obok rogu mgłowego składają się blaszane instrumenty dęte czy harmonika szklana. Eggersowi zależało na odwołaniu do historii kina, stąd też inspiracja Bernardem Hermannem, autorem muzyki do takich klasycznych dzieł, jak Obywatel Kane (Citizen Kane, 1941) Orsona Wellesa czy Psychoza (Psycho, 1960) Alfreda Hitchcocka. Przede wszystkim jednak twórca postawił na rogi i fletnie, kojarzące się z odgłosami morza i muzyką rodem ze starożytnej Grecji.

Mieszanka fascynacji reżysera ujawnia się także na poziomie fabularnym. Męska rywalizacja, równie silnie jak w marzeniach sennych spod znaku Sigmunda Freuda, zakorzeniona jest tu w marynarskich przesądach i przetworzeniach motywów mitologicznych. Połączenie na pozór nieprzystających elementów składa się na pojemną znaczeniowo i unikającą prostych wyjaśnień historię dwojga mężczyzn odciętych od świata i skazanych na siebie nawzajem w klaustrofobicznej przestrzeni.

Po dopłynięciu na wyspę, starszy pod względem wieku i stażu zawodowego Thomas Wake (Willem Dafoe) zdobywa dominację nad młodszym kolegą po fachu poprzez przyznanie sobie wyłącznego prawa do doglądania światła w latarni. Thomas Howard (Robert Pattinson), fokalizator opowieści, zajmuje się natomiast naprawami, czyszczeniem cysterny i dosypywaniem węgla do pieca, co w trudnych warunkach atmosferycznych okazuje się mozolną pracą, której efektywność zresztą Wake złośliwie podważa. Howarda przepełnia frustracja, spotęgowana w dodatku przez nawiedzające go koszmary, nasilające się po brutalnym zabiciu mewy.

Co ciekawe, zwykle nie zostają one w wyraźny sposób odróżnione od jawy; rzeczywistość płynnie i niepostrzeżenie zmienia się w sny. Często dopiero następująca po nich scena sugeruje, iż mieliśmy do czynienia z wyobrażeniem bohatera. We śnie mężczyzna udaje się między innymi do latarni, której wnętrze – migające światło, szepty i westchnienia, sącząca się z sufitu kleista maź oraz wijący się oślizgły, gruby ogon – składa się na niepokojącą metaforę stanu, w jakim znajduje się jego udręczony umysł. Obrazy te wpisują się w charakterystykę wprowadzonej przez Howarda Phillipsa Lovecrafta kategorii kosmicznego horroru, bazującego na strachu wykraczającym poza racjonalne czynniki.

Wyobrażenia stanowią przetworzenie pragnień i obaw bohatera. Unoszące się zwłoki nawiązują do nieudzielenia pomocy byłemu przełożonemu, są oznaką wyrzutów sumienia po ucieczce i przejęciu tożsamości zmarłego Ephraima Winslowa. Syrena łączy się z kolei ze znalezioną figurką, do której bohater potajemnie się masturbuje. W kontekście kulturowym pół kobieta, pół ryba symbolizuje płodność, zmysłowość, uwodzicielstwo, a także moc wody, która jest przeciwieństwem męskiego ognia. W mitologii greckiej syreny uważane były za niebezpieczne i przebiegłe. Wierzono także, że pięknym śpiewem wabią marynarzy, by następnie ich utopić i wyssać z nich krew. Możliwość wstępu na szczyt latarni to natomiast obiekt narastającej obsesji postaci. Bijące od niej światło symbolizuje między innymi wieczność, bezcielesność, szczęście, objawienie, moc twórczą, mądrość. Podświadome, silne pragnienie Howarda ma więc charakter poznawczy i przybiera formę metafory ludzkiego dążenia do ideału, nieśmiertelności, odkrycia tajemnicy życia i śmierci. Pojawiający się w tym kontekście fantastyczny naddatek w postaci snów zapowiada natomiast kierunek, w którym zmierza fabuła – wskazuje na stopniową utratę racjonalności osądu Howarda i daje wyraz jego podejrzeniom pod adresem Wake’a.

REKLAMA