REKLAMA
Szybka piątka
Postaci, z którymi się UTOŻSAMIAMY
REKLAMA
Jan Brzozowski
- Antoine Doinel (Jean-Pierre Léaud, 400 batów) – choć François Truffaut stworzył tę postać z myślą o sobie, utożsamiać się z nią mogą całe zastępy młodych kinofili. Mnie, oprócz uwielbienia dla dziesiątej muzy, łączy z Antoine’em Doinelem również fascynacja literaturą francuską, kilka niepowodzeń miłosnych (może nie tak spektakularnych jak te z Antoine i Colette czy Małżeństwa) i marzenie o napisaniu powieści. Czy wzorem głównego bohatera aż pięciu filmów Truffauta uda mi się tego dokonać? Spytajcie za kilka lat (mnie lub sprzedawcę w Empiku).
- Allan (Woody Allen, Zagraj to jeszcze raz, Sam) – protagonista Zagraj to jeszcze raz, Sam był pierwszym (i bodajże jedynym, nie licząc może Isaaca z Manhattanu) bohaterem granym przez Woody’ego Allena, z którym rzeczywiście mogłem się utożsamić. Nieśmiały krytyk filmowy, boleśnie przeżywający perturbacje miłosne, pocieszenia szukający w użalaniu się nad sobą – całkiem nieźle odnajduję się w tym opisie (czy to zbyt osobiste?). Istotna różnica – ja nie posiadam własnego Humphreya Bogarta, który pomagałby mi w rozmowach z kobietami.
- Jim Stark (James Dean, Buntownik bez powodu) – nie będę ukrywać, chodzi tu nie tyle o samego bohatera, co o odtwórcę. W tym wypadku identyfikacja ma charakter stricte życzeniowy – tak, bardzo chciałbym „być jak James Dean”. Okres największej fascynacji gwiazdorem Buntownika bez powodu przeżyłem około dwa lata temu. Co prawda nigdy nie sprawiłem sobie ikonicznej czerwonej kurtki ani ekstremalnie szybkiego sportowego samochodu, udało mi się jednak kupić okulary niemalże identyczne z tymi, jakie James Dean nosił poza planami filmowymi – niewiele osób wie, że aktor był krótkowidzem.
- Matthew (Michael Pitt, Marzyciele) – bardzo chciałbym przeżyć taką przygodę jak główny bohater Marzycieli Bertolucciego. Pojechać pod koniec lat sześćdziesiątych do Paryża, wpadając w sam środek słynnej afery Langloisa i jeszcze słynniejszych rozruchów studencko-robotniczych. Zamieszkać w jednym mieszkaniu z francuskimi znajomymi, chodzić razem do kina (siadając zawsze w pierwszym rzędzie), do Luwru i na protesty. Żyć, nie umierać. Jedyne, czego bym się wystrzegał, to zgadywanek filmowych – obowiązujące w Marzycielach kary uważam za nieco zbyt surowe.
- Sam (Andrew Garfield, Tajemnice Silver Lake) – postać, z którą łatwo utożsamić się może niemalże każdy miłośnik popkultury. Pokój zawalony różnego rodzaju gadżetami, ściany plakatami filmowymi (promującymi m.in. Psychozę i Okno na podwórze Hitchcocka), a mózg niepoliczalną ilością cytatów i nawiązań, które multiplikują się z każdym kolejnym filmem, z każdą kolejną grą wideo, z każdym kolejnym pudełkiem płatków śniadaniowych. Wszyscy jesteśmy, chociaż w pewnym stopniu, Samem z Tajemnic Silver Lake.
Jacek Lubiński
- Adaś Miauczyński (Cezary Pazura, Nic śmiesznego i Marek Kondrat, Dzień świra) – Polaka portret kompletny. Inteligenta w dodatku. Po kiego mi były te wszystkie szkoły, żeby teraz dorabiać za grosze na Film.orgu? Całe życie ciągle drugi. A teraz to nawet i piąty. Dżizus, kurwa, ja pierdolę!
- Marty McFly (Michael J. Fox, trylogia Powrót do przyszłości) – nastolatek idealny, deska, walkman, te sprawy. W dodatku brak wiary we własne siły przy jednoczesnej próbie uniknięcia bycia posądzonym o tchórzostwo – któż z nas tego nie przeżył? (Nie odpowiadać). 2020 tylko pogłębia tę identyfikację, bo cały czas wydaje mi się, jakbym zabłądził w czasie i obudził się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Doktorze, gdzie jesteś? This is heavy!
- Przyjaciele (obsada Przyjaciół) – gdybym miał strzelać, to powiedziałbym, że najbliżej mi do Rossa – wieczna melancholia i nieudane małżeństwo z lesbijką, to cały ja. Ale na serio, to w każdym z przyjaciół znajduję jakąś część siebie. To właśnie stanowi o sile tego serialu.
- D-Fens (Michael Douglas, Upadek) – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie czuł bólu tego bohatera, dzień po dniu atakowanego przez wkurzające drobnostki tego świata i jego mieszkańców. Jego wkurw jest tak autentyczny, że aż namacalny. Koniec końców, on tylko chciał wrócić do domu…
- Elijah Price (Samuel L. Jackson, Niezniszczalny) – też pamiętam, jak dzieci nazywały mnie… gorzej niż „Pan Szklanka”. Nie zamierzam co prawda przeprowadzać bombowych zamachów, bo wiem, że moje przeciwieństwo nie istnieje. Ale ta próba odnalezienia swojej tożsamości i miejsca w świecie jest zasłużona, bo to część każdego z nas, nawet jeśli skryta gdzieś głęboko.
REKLAMA